Home / Rozrywka / Grała u Wajdy i miała podbić świat. Jedno zdanie przekreśliło jej karierę

Grała u Wajdy i miała podbić świat. Jedno zdanie przekreśliło jej karierę

Grób Teresy Iżewskiej, aktorki znanej z filmu 'Kanał', z krzyżem i tablicą pamiątkową.

Czy znacie historię Teresy Iżewskiej? To opowieść o gwieździe, która rozbłysła tak jasno, że mogła oświetlić całe Hollywood. Niestety, chociaż grała w jednym z najważniejszych polskich filmów, jej płomień został zduszony przez jedno niefortunne zdanie. To historia o wielkim talencie, złamanym sercu i cenie, jaką płaci się za odwagę. Zapnijcie pasy, bo zabieram Was w podróż do świata, w którym marzenia zderzyły się z brutalną rzeczywistością PRL-u.

Narodziny legendy w „Kanale”

Wyobraźcie sobie młodą, niezwykle utalentowaną studentkę szkoły teatralnej. Nagle dostrzega ją sam Andrzej Wajda i powierza jej rolę, która przejdzie do historii. Mowa o postaci „Stokrotki” w legendarnym filmie „Kanał”. Teresa Iżewska grała tam łączniczkę, która w mrocznych, klaustrofobicznych kanałach powstańczej Warszawy próbuje ocalić ukochanego. Jej kreacja była absolutnie magnetyczna! Pełna bólu, determinacji i tragizmu, poruszyła serca widzów na całym świecie.

Scena przy kracie zamykającej wyjście na Wisłę to jeden z najbardziej ikonicznych momentów polskiego kina. To właśnie tam Iżewska pokazała całą gamę swojego talentu. Film, choć w Polsce przyjęty z mieszanymi uczuciami, za granicą wywołał prawdziwą furorę. To był jej bilet do wielkiego świata. Czyż nie brzmi to jak początek wspaniałej bajki?

Cannes u jej stóp i wywiad, który wszystko zmienił

Rok 1957. Festiwal Filmowy w Cannes. Na czerwonym dywanie, obok największych światowych sław, pojawia się ona – Teresa Iżewska. Piękna, znająca języki, gotowa na podbój świata. „Kanał” zdobywa Nagrodę Specjalną Jury, a o polskiej aktorce zaczyna być głośno. Wydawało się, że to moment, w którym jej kariera eksploduje. Producenci z Hollywood już zacierali ręce, a ona sama była nominowana do prestiżowej nagrody BAFTA. Czego chcieć więcej?

Niestety, w euforii sukcesu udzieliła wywiadu dla francuskiego magazynu „France Dimanche”. Powiedziała w nim coś, co z perspektywy czasu wydaje się oczywiste, ale wtedy było niewybaczalne. Stwierdziła, że polscy aktorzy zarabiają śmiesznie mało. To była prawda, ale prawda, za którą grała o najwyższą stawkę – swoją przyszłość. Władze PRL-u uznały to za potwarz. Drzwi na Zachód zatrzasnęły się z hukiem.

Cena prawdy i powolne gaśnięcie

Po powrocie do Polski czekał na nią chłód. Dostała nieoficjalny zakaz wyjazdów, a zagraniczne propozycje, które do niej napływały, nigdy do niej nie dotarły. To był koniec marzeń o międzynarodowej sławie. Chociaż wciąż pojawiała się na ekranie, były to głównie role drugoplanowe lub epizody. Jej talent wciąż lśnił, ale już nie tak jasno, jak mógłby.

Teresa Iżewska grała jeszcze w kilku ważnych produkcjach, jak „Baza ludzi umarłych”, ale nigdy już nie dostała szansy na miarę swojego potencjału. Zmarła tragicznie w wieku zaledwie 49 lat, pozostawiając po sobie pytanie: kim mogłaby się stać, gdyby nie ten jeden wywiad? To historia, która przypomina, jak kruche bywają marzenia i jak wielką siłę ma jedno słowo. Aby dowiedzieć się więcej o ikonach polskiego kina, przeczytaj więcej na ten temat, a jeśli interesują Cię inne poruszające historie, zobacz również podobny artykuł.

Zobacz także:

Tagi:

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *