Wystarczył jeden anonimowy telefon, aby uruchomić lawinę biurokratycznych procedur przeciwko placówce niosącej pomoc potrzebującym. Historia ta pokazuje, jak łatwo można zaszkodzić bezinteresownej pracy, bazując na niezweryfikowanych informacjach. Wystarczył jeden donos, by podważyć lata nieskazitelnej działalności charytatywnej.
Kontrola Sanepidu – co wykazała?
Służby sanitarne pojawiły się w świetlicy dla bezdomnych po otrzymaniu zgłoszenia o rzekomym podawaniu zepsutych ryb. Okazało się jednak, że żadnych zgniłych produktów nie znaleziono. Urzędniczki natrafiły jedynie na przeterminowaną kostkę bulionową. Ponadto, stwierdzono brak niektórych elementów infrastruktury, takich jak dwukomorowy zlew, zmywarka przemysłowa czy wyparzarka do naczyń. Te braki, zdaniem kontrolerów, stanowiły potencjalne zagrożenie dla zdrowia osób korzystających z placówki.
Mimo tych ustaleń, prowadzący świetlicę Artur i Izabela Drzazga podkreślają, że przez trzy lata działalności nikt z podopiecznych nie zgłosił żadnych dolegliwości żołądkowych. Nikt nie trafił do szpitala, a co najważniejsze, wszyscy żyją i mają się dobrze. Artur Drzazga wyraża swoje zdenerwowanie całą sytuacją, wskazując na absurdalność oskarżeń i procedury, które zostały uruchomione. Jego zdaniem, wystarczył jeden fałszywy sygnał, by wywołać taką reakcję.
Emerytowany górnik kontra biurokracja
Artur Drzazga, emerytowany górnik, wraz z żoną od lat poświęca swój czas i energię na pomoc osobom bezdomnym. Początkowo działania ograniczały się do wydawania posiłków na ulicy. Później otrzymali lokal od miasta, jednak nie korzystają z żadnego wsparcia finansowego ze strony instytucji publicznych. Ich praca jest całkowicie społeczna.
Po wizycie służb sanitarnych, państwo Drzazga otrzymali oficjalne zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego. Argumentacja opiera się na trosce o dobro osób potrzebujących. Lokalny radny, Alan Szatyło, zaangażował się w sprawę, podkreślając kuriozalność sytuacji. Urzędnicy muszą działać zgodnie z procedurami, nawet jeśli nie było żadnych wcześniejszych skarg.
Rzeczniczka Urzędu Miejskiego potwierdziła otrzymanie anonimowego pisma od mieszkańca, które dotyczyło niedostosowania świetlicy do wymogów sanitarnych. Następnie MOPS powiadomił odpowiednie instytucje, w tym Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną. To pokazuje, jak szybko może zadziałać system, gdy pojawi się formalne zgłoszenie.
Czy wystarczył jeden donos, by zatrzymać pomoc?
Sytuacja ta budzi pytania o proporcjonalność reakcji urzędniczych i wagę, jaką przykłada się do anonimowych zgłoszeń. Wystarczył jeden telefon, by wywołać kontrolę i wszcząć postępowanie, które może utrudnić dalszą działalność charytatywną. Artur Drzazga zwraca uwagę na fakt, że placówka nie jest restauracją, a jej celem jest pomoc potrzebującym, a nie generowanie zysku. Wszyscy żyją i mają się dobrze, co jest najważniejszym dowodem skuteczności ich działań.
Warto zastanowić się, czy bardziej efektywne nie byłoby bezpośrednie wsparcie takich inicjatyw zamiast uruchamiania skomplikowanych procedur opartych na niezweryfikowanych informacjach. W takich przypadkach, wystarczyłby dialog i próba zrozumienia specyfiki pracy organizacji pozarządowych. Aby dowiedzieć się więcej o podobnych przypadkach i wyzwaniach, przed jakimi stają organizacje pomocowe, zapraszamy do zapoznania się z artykułem, który omawia problemy finansowania działalności charytatywnej. Można również przeczytać więcej na ten temat `Przeczytaj więcej na ten temat`, a także zobaczyć podobny artykuł ` Zobacz również podobny artykuł`.