Lekarka pod wpływem alkoholu: Co kryje się za szokującym nagłówkiem? Analiza problemu

Lekarka pod wpływem alkoholu: Co kryje się za szokującym nagłówkiem? Analiza problemu

Avatar photo Anna
31.10.2025 14:33
9 min. czytania

Wiadomości potrafią wstrząsnąć. Szczególnie te, które uderzają w fundamenty naszego poczucia bezpieczeństwa. Wiadomość o tym, że lekarka w Żywcu miała 3,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, wstrząsnęła opinią publiczną. To informacja, która budzi lęk, złość i niedowierzanie. Jak osoba, której powierzamy nasze zdrowie i życie, mogła dopuścić się tak rażącego zaniedbania? To pytanie jest naturalne i w pełni uzasadnione. Jednak jako dziennikarka medyczna, czuję obowiązek spojrzeć głębiej. Musimy wyjść poza ramy pojedynczego, bulwersującego incydentu. Trzeba zapytać: co sprawia, że lekarz, człowiek o ogromnej wiedzy i odpowiedzialności, pojawia się w pracy w stanie, który zagraża jemu samemu i jego pacjentom? Ta historia to nie tylko kronika policyjna. To symptom znacznie głębszego, systemowego problemu, który dotyka całe środowisko medyczne.

Zanim przejdziemy do analizy, ustalmy fakty. Zgłoszenie, jak podał rzecznik policji, wpłynęło w środku nocy. Badanie alkomatem dało wynik, który dla wielu osób jest wręcz niewyobrażalny – 3,5 promila. To stężenie alkoholu, które u przeciętnego człowieka może prowadzić do śpiączki, a nawet śmierci. Dyrekcja szpitala zareagowała natychmiastowo i stanowczo, rozwiązując umowę. To jedyna słuszna reakcja w obliczu tak skrajnej nieodpowiedzialności. Bezpieczeństwo pacjentów jest absolutnym priorytetem i nie ma tu miejsca na żadne kompromisy. Jednak zamknięcie tematu na tym etapie byłoby ogromnym błędem. Musimy zrozumieć, co pcha ludzi w szpony nałogu, nawet tych, którzy na co dzień ratują innych.

Presja, stres i wypalenie – cienie zawodu lekarza

Wyobraźmy sobie przez chwilę codzienność lekarza. To nie jest praca od ósmej do szesnastej. To wielogodzinne, wyczerpujące dyżury, często trwające 24 godziny lub dłużej. To ciągłe napięcie i podejmowanie decyzji, od których zależy ludzkie życie. Każdy błąd może mieć tragiczne konsekwencje. Do tego dochodzi presja czasu, braki kadrowe, ogromna biurokracja i kontakt z ludzkim cierpieniem, chorobą i śmiercią. To obciążenie psychiczne, które trudno jest sobie wyobrazić osobie spoza systemu ochrony zdrowia. Lekarze to nie są maszyny. To ludzie, którzy odczuwają, przeżywają i męczą się tak samo jak my wszyscy.

W takich warunkach niezwykle łatwo o wypalenie zawodowe. To stan emocjonalnego, fizycznego i psychicznego wyczerpania spowodowany długotrwałym stresem w miejscu pracy. Objawia się cynizmem, poczuciem braku sensu i obniżoną efektywnością. Niestety, badania pokazują, że problem ten dotyka ogromnej części środowiska medycznego w Polsce i na świecie. Kiedy codzienna praca staje się źródłem nieustannego cierpienia, a system nie oferuje odpowiedniego wsparcia, niektórzy zaczynają szukać ucieczki. Dla części z nich tą ucieczką stają się substancje psychoaktywne, w tym alkohol. To tragiczny paradoks – osoba, która leczy innych, sama nie potrafi poradzić sobie z własnym bólem.

Gdy lekarka sięga po alkohol – mechanizmy uzależnienia

Alkohol często postrzegany jest jako łatwo dostępny środek “na stres”. Chwilowo pozwala zapomnieć o problemach, odciąć się od trudnych emocji i zrelaksować po ciężkim dniu. Problem w tym, że jest to iluzja. Regularne sięganie po alkohol w celu radzenia sobie z napięciem to prosta droga do uzależnienia. Z czasem organizm potrzebuje coraz większych dawek, aby osiągnąć ten sam efekt. To, co zaczyna się jako niewinny drink po dyżurze, może przerodzić się w nałóg, który niszczy zdrowie, relacje i karierę zawodową. W przypadku medyków stawka jest jeszcze wyższa, ponieważ w grę wchodzi bezpieczeństwo pacjentów.

Środowisko medyczne zmaga się z ogromną stygmatyzacją problemów psychicznych i uzależnień. Od lekarzy oczekuje się siły, odporności i nieomylności. Przyznanie się do słabości, do tego, że sobie nie radzą, jest postrzegane jako porażka. W rezultacie wielu z nich cierpi w milczeniu, bojąc się prosić o pomoc. Obawiają się ostracyzmu, utraty prawa do wykonywania zawodu i zniszczenia reputacji. Każda lekarka, która zmaga się z uzależnieniem, potrzebuje wsparcia, a nie tylko potępienia. System powinien tworzyć bezpieczne ścieżki pomocy, które pozwalają na leczenie przy zachowaniu anonimowości i godności, zanim dojdzie do tragedii.

3,5 promila – co to oznacza dla organizmu i bezpieczeństwa pacjentów?

Liczba 3,5 promila może dla wielu brzmieć abstrakcyjnie. Przełóżmy ją na konkretne skutki. Przy takim stężeniu alkoholu we krwi dochodzi do głębokich zaburzeń świadomości. Myślenie staje się nielogiczne, a zdolność oceny sytuacji jest krytycznie upośledzona. Pojawiają się poważne problemy z koordynacją ruchową, mową i równowagą. Czas reakcji jest drastycznie wydłużony. W medycynie, gdzie liczą się sekundy, a decyzje muszą być precyzyjne, taki stan jest absolutnie niedopuszczalny. To nie jest kwestia “gorszego dnia” czy “zmęczenia”. To stan całkowitej niezdolności do wykonywania jakichkolwiek czynności medycznych.

Obecność pacjentów w pobliżu, gdy na dyżurze jest nietrzeźwa lekarka, to scenariusz, który nigdy nie powinien się wydarzyć. Nawet najprostsze zadanie, jak wypisanie recepty, staje się ryzykowne. Błędna dawka leku, zła diagnoza, przeoczenie kluczowego objawu – konsekwencje mogą być fatalne. To bezpośrednie narażenie pacjentów na utratę zdrowia lub życia. Dlatego reakcja na takie zdarzenia musi być bezwzględna. Nie ma i nie może być żadnej taryfy ulgowej dla alkoholu w miejscu pracy, a już w szczególności w szpitalu. To fundament zaufania, na którym opiera się cała relacja pacjent-lekarz.

Reakcja systemu – co dzieje się po takim incydencie?

Co dzieje się dalej, gdy sprawa wychodzi na jaw? Pierwszym krokiem jest natychmiastowe odsunięcie od obowiązków i zazwyczaj, jak w przypadku ze Żywca, zwolnienie. To działanie mające na celu ochronę pacjentów. Następnie sprawą zajmuje się policja i prokuratura. Postępowanie dyscyplinarne wobec lekarki to nie tylko kara, ale również mechanizm ochrony pacjentów. Śledczy badają, czy doszło do narażenia kogokolwiek na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jeśli tak, grożą za to poważne konsekwencje karne, włącznie z pozbawieniem wolności.

Niezależnie od postępowania karnego, sprawa trafia do rzecznika odpowiedzialności zawodowej przy okręgowej izbie lekarskiej. Sąd lekarski może nałożyć różne kary – od upomnienia, przez naganę, karę finansową, aż po zawieszenie lub całkowite pozbawienie prawa do wykonywania zawodu. Gdy w mediach pojawia się informacja, że nietrzeźwa lekarka pełniła dyżur, zaufanie do całego systemu opieki zdrowotnej zostaje nadszarpnięte. Dlatego procedury muszą być transparentne i stanowcze. Jednak system karny i dyscyplinarny to tylko jedna strona medalu. Druga, znacznie ważniejsza, to prewencja.

Profilaktyka i wsparcie – jak możemy zapobiegać takim tragediom?

Zamiast skupiać się wyłącznie na karaniu, musimy zacząć budować system, który zapobiega takim sytuacjom. Kluczowe jest stworzenie zdrowego i bezpiecznego środowiska pracy dla personelu medycznego. Oznacza to realne, a nie papierowe, przestrzeganie norm czasu pracy. Oznacza zapewnienie odpowiedniej liczby personelu, aby zmniejszyć obciążenie pojedynczych osób. To także inwestycja w regularne superwizje i wsparcie psychologiczne, które pomogłoby lekarzom radzić sobie z ogromnym stresem, z którym spotykają się na co dzień.

Musimy głośno mówić o zdrowiu psychicznym medyków. Należy przełamać tabu i stworzyć kulturę, w której prośba o pomoc nie jest oznaką słabości, lecz odwagi i odpowiedzialności. Każda lekarka i każdy lekarz powinni mieć dostęp do anonimowego wsparcia psychologicznego. Powinny istnieć specjalne programy terapeutyczne dla osób zmagających się z uzależnieniem, które pozwalają na powrót do zawodu po skutecznym leczeniu i pod odpowiednim nadzorem. Inwestycja w dobrostan psychiczny lekarzy to nie koszt, lecz inwestycja w jakość opieki zdrowotnej i bezpieczeństwo nas wszystkich.

Mit nieomylnego lekarza – czas na zmianę perspektywy

Społeczeństwo często postrzega lekarzy przez pryzmat mitu – jako herosów w białych kitlach, odpornych na ból, zmęczenie i ludzkie słabości. Ten nierealistyczny obraz jest dla nich samych ogromnym ciężarem. Prawda jest taka, że lekarze to ludzie. Mają swoje problemy, kryzysy, lęki i, jak każdy, mogą zachorować – także na depresję czy chorobę alkoholową. To, że dana osoba jest lekarką, nie czyni jej odporną na problemy ze zdrowiem psychicznym czy uzależnienia. Uznanie tej prawdy jest pierwszym krokiem do zbudowania bardziej empatycznego i wspierającego systemu.

Incydent w Żywcu jest głęboko niepokojący i godny potępienia. Nie można go w żaden sposób usprawiedliwiać. Jednakże, wykorzystajmy go jako impuls do głębszej refleksji. Zamiast ograniczać się do oburzenia, zastanówmy się, co możemy zrobić jako społeczeństwo i jako system, aby takie dramaty się nie powtarzały. Dbanie o dobrostan psychiczny lekarzy to inwestycja w bezpieczeństwo nas wszystkich, a każda lekarka zasługuje na pracę w zdrowym środowisku. To nasza wspólna odpowiedzialność, by system opieki zdrowotnej był bezpieczny nie tylko dla pacjentów, ale także dla tych, którzy poświęcają swoje życie, by nas leczyć.

Problem wypalenia zawodowego i uzależnień w środowisku medycznym jest złożony i wymaga systemowych rozwiązań. Edukacja, profilaktyka i destygmatyzacja to filary, na których powinniśmy budować przyszłość opieki zdrowotnej. Tylko w ten sposób możemy mieć nadzieję, że nagłówki o pijanych lekarzach na dyżurach staną się tragicznym wspomnieniem, a nie powracającą rzeczywistością. Dowiedz się więcej o wypaleniu zawodowym wśród lekarzy Sprawdź, gdzie szukać pomocy w kryzysie psychicznym

Zobacz także: