Choroba niebieskiego języka atakuje polskie owce. Co każdy hodowca musi wiedzieć?

Choroba niebieskiego języka atakuje polskie owce. Co każdy hodowca musi wiedzieć?

Avatar photo Anna
01.11.2025 15:31
9 min. czytania

Wiadomość z Dolnego Śląska wstrząsnęła polskim środowiskiem hodowców. Po raz pierwszy w naszym kraju potwierdzono ognisko choroby niebieskiego języka w stadzie owiec. To sygnał alarmowy, który wymaga od nas wszystkich szczególnej uwagi i zrozumienia. Choć nazwa brzmi egzotycznie, zagrożenie jest jak najbardziej realne i dotyczy zwierząt gospodarskich na terenie całej Polski. Jako problem zdrowotny zwierząt, ta choroba wymaga od nas pełnej mobilizacji i odpowiedzialności. Dlatego przygotowałam dla Państwa kompendium wiedzy, które w prosty i oparty na faktach sposób wyjaśni, z czym mamy do czynienia i jak możemy chronić nasze stada.

Problem ten nie jest zupełnie nowy. Już pod koniec 2024 roku na Dolnym Śląsku odnotowano pierwsze ognisko u bydła. Jednak pojawienie się wirusa w stadzie owiec w Miszkowicach, w powiecie kamiennogórskim, zmienia postać rzeczy. Owce przechodzą tę chorobę znacznie ciężej niż bydło, co rodzi poważne obawy o zdrowie i życie zwierząt. Zrozumienie natury tego zagrożenia jest pierwszym i najważniejszym krokiem w walce o bezpieczeństwo naszych gospodarstw.

Czym dokładnie jest choroba niebieskiego języka?

Choroba niebieskiego języka, znana również pod angielską nazwą Bluetongue (BT), to zakaźna, ale niezaraźliwa choroba wirusowa. Co to oznacza w praktyce? Zwierzęta nie zarażają się od siebie przez bezpośredni kontakt, kaszel czy wspólne pastwisko. Winowajcą jest wirus, a jego wektorem, czyli przenosicielem, są małe, kłująco-ssące owady – kuczmany. To właśnie one, poprzez ukąszenie, wprowadzają wirusa do krwiobiegu zdrowego zwierzęcia, które wcześniej ukąsiły zakażone.

Choroba atakuje przeżuwacze, zarówno te domowe, jak i dzikie. Na liście gatunków wrażliwych znajdują się przede wszystkim bydło, owce i kozy. Jednak wirus może również zagrażać sarnom, jeleniom czy łosiom. Kluczowe jest zrozumienie, że ta choroba rozprzestrzenia się wraz z zasięgiem występowania aktywnych kuczmanów. Dlatego jej pojawienie się jest często związane z cieplejszymi porami roku, choć zmiany klimatyczne wydłużają okres aktywności tych owadów.

W Polsce zidentyfikowano konkretny szczep wirusa – serotyp 3 (BTV-3). To ten sam typ, który odpowiadał za wcześniejsze zakażenia u bydła w powiecie wołowskim. Oznacza to, że wirus krąży w lokalnym środowisku, stanowiąc stałe zagrożenie dla niechronionych stad.

Sytuacja w Polsce: Dlaczego Dolny Śląsk stał się epicentrum?

Dolny Śląsk stał się regionem, na który zwrócone są oczy wszystkich służb weterynaryjnych i hodowców w Polsce. To tutaj, w listopadzie 2024 roku, po raz pierwszy wykryto wirusa choroby niebieskiego języka u bydła. Teraz, w październiku 2025 roku, historia zatoczyła koło, uderzając w stado ponad 700 owiec w Miszkowicach. To pierwszy potwierdzony przypadek kliniczny tej choroby u owiec w naszym kraju.

Dlaczego to tak istotne? Ponieważ do tej pory zakażenia u bydła często przebiegały bezobjawowo. Zwierzęta były nosicielami wirusa, stanowiły rezerwuar dla kuczmanów, ale nie wykazywały widocznych oznak cierpienia. Sytuacja z owcami jest diametralnie inna, ponieważ u tego gatunku choroba ma gwałtowny i często śmiertelny przebieg. Śmiertelność w stadach owiec może sięgać nawet 50%, co stanowi katastrofę zarówno z perspektywy dobrostanu zwierząt, jak i ekonomii gospodarstwa.

Wykrycie ogniska w stadzie owiec jest więc dowodem na to, że wirus nie tylko jest obecny, ale także aktywnie przenoszony i zdolny do wywoływania pełnoobjawowej, groźnej formy zakażenia. Rozprzestrzenianie się tej choroby jest ściśle monitorowane przez Główny Inspektorat Weterynarii.

Owce kontra bydło: Dwa oblicza tej samej choroby

Jednym z najbardziej mylących aspektów choroby niebieskiego języka jest jej zróżnicowany przebieg w zależności od gatunku. To, co u bydła może być jedynie cichym nosicielstwem, u owiec staje się walką o życie. Ta podstępna choroba potrafi przez wiele tygodni rozwijać się w stadzie bydła bez żadnych widocznych sygnałów.

U bydła okres wylęgania może trwać nawet do 80 dni, a objawy, jeśli w ogóle wystąpią, bywają łagodne. Mogą obejmować gorączkę, ślinotok, zapalenie błon śluzowych jamy ustnej czy problemy z racicami. Krowy mleczne mogą mieć problemy ze strzykami. Co więcej, wirus może powodować ronienia lub rodzenie się zdeformowanych cieląt. Jednak często jedynym dowodem na zakażenie jest wynik badania krwi.

U owiec scenariusz jest dramatycznie inny. Przebieg choroby jest ostry, a objawy pojawiają się szybko i są bardzo nasilone. Wysoka gorączka, apatia, obrzęk głowy, warg i uszu to pierwsze sygnały. Następnie pojawia się charakterystyczny objaw, od którego choroba wzięła swoją nazwę – sinica języka. Język staje się obrzęknięty i przybiera niebieskawy kolor z powodu niedotlenienia. Zwierzęta cierpią, mają problemy z oddychaniem i połykaniem, a silne zapalenie tworzywa racic powoduje kulawiznę i niechęć do poruszania się. Niestety, dla wielu z nich zakażenie kończy się śmiercią.

Jak rozpoznać objawy? Przewodnik dla czujnego hodowcy

Wczesne wykrycie jest kluczowe dla ograniczenia strat w stadzie. Każdy hodowca powinien być wyczulony na nietypowe zachowania i symptomy u swoich zwierząt. Poniżej znajduje się lista objawów, na które należy zwrócić szczególną uwagę.

Objawy u owiec (przebieg ostry):

  • Nagła, wysoka gorączka (powyżej 40°C).
  • Osowiałość, brak apetytu, izolowanie się od stada.
  • Obrzęk warg, powiek, uszu i okolicy międzyżuchwowej.
  • Intensywne ślinienie się, piana na pysku.
  • Zaczerwienienie błon śluzowych jamy ustnej i nosa.
  • Pojawienie się nadżerek i owrzodzeń w pysku.
  • Charakterystyczny obrzęk i zasinienie języka (nie zawsze występuje).
  • Problemy z oddychaniem, charczenie.
  • Kulawizna, sztywny chód, niechęć do wstawania.

Objawy u bydła (przebieg często łagodny lub bezobjawowy):

  • Podwyższona temperatura ciała.
  • Zaczerwienienie i obrzęk śluzówki jamy ustnej.
  • Nadżerki na opuszkach zębowych, dziąsłach i języku.
  • Zapalenie koronki i tworzywa racic, prowadzące do kulawizny.
  • U krów mlecznych łuszczenie się skóry na strzykach.
  • Problemy reprodukcyjne: ronienia, rodzenie słabych lub zdeformowanych cieląt.

Każdy niepokojący objaw powinien być natychmiast zgłoszony do lekarza weterynarii. Szybka reakcja może uratować nie tylko pojedyncze zwierzę, ale również pomóc wdrożyć procedury, które ochronią resztę stada i gospodarstwa w okolicy.

Profilaktyka i kontrola: Jak chronić swoje stado?

Skoro wirus jest przenoszony przez owady, nasza strategia obronna musi skupiać się na trzech filarach: ochronie przed wektorem, bioasekuracji i współpracy ze służbami weterynaryjnymi. Skuteczna walka z tą chorobą wymaga zintegrowanego i konsekwentnego działania.

Po pierwsze, kontrola kuczmanów. Jest to trudne, ale nie niemożliwe. Warto stosować środki owadobójcze i repelenty przeznaczone dla zwierząt gospodarskich. Należy również ograniczać miejsca, gdzie kuczmany mogą się rozmnażać – kałuże, zastoiny wodne czy miejsca ze stojącą gnojowicą. W miarę możliwości, zwierzęta można przetrzymywać w budynkach w porach największej aktywności owadów, czyli o zmierzchu i o świcie.

Po drugie, bioasekuracja. Kluczowe jest monitorowanie stanu zdrowia stada i natychmiastowe izolowanie zwierząt z podejrzanymi objawami. Należy również przestrzegać zasad dotyczących przemieszczania zwierząt, zwłaszcza w rejonach objętych ograniczeniami. Każde nowo zakupione zwierzę powinno przejść kwarantannę, zanim dołączy do reszty stada. Używanie jednorazowych igieł dla każdego zwierzęcia to absolutna podstawa.

Po trzecie, szczepienia. W Europie, w odpowiedzi na rozprzestrzenianie się serotypu BTV-3, trwają prace nad skutecznymi szczepionkami. Szczepienia są najskuteczniejszą metodą długofalowej ochrony stad i ograniczenia cyrkulacji wirusa. Należy śledzić komunikaty Głównego Inspektoratu Weterynarii dotyczące dostępności i zaleceń w tej kwestii.

Czy choroba niebieskiego języka jest groźna dla ludzi?

W natłoku niepokojących informacji, pojawia się naturalne pytanie o bezpieczeństwo ludzi. Chcę tutaj Państwa uspokoić i podkreślić to z całą mocą: choroba niebieskiego języka nie jest zoonozą, co oznacza, że nie przenosi się na ludzi. Wirus ten nie stanowi żadnego zagrożenia dla zdrowia człowieka.

Nie można zarazić się ani przez kontakt z chorym zwierzęciem, ani przez ukąszenie kuczmana, ani tym bardziej przez spożywanie produktów pochodzenia zwierzęcego. Mięso oraz mleko pochodzące od zwierząt są w pełni bezpieczne dla konsumentów. Systemy nadzoru weterynaryjnego dbają o to, aby do obrotu trafiała wyłącznie bezpieczna żywność. To bardzo ważna informacja, która powinna zapobiec niepotrzebnej panice i dezinformacji.

Sytuacja jest poważna, ale wymaga od nas przede wszystkim spokoju, rzetelnej wiedzy i odpowiedzialnego działania. Współpraca hodowców, lekarzy weterynarii i inspekcji jest fundamentem skutecznej kontroli. Bądźmy czujni, dbajmy o nasze zwierzęta i nie lekceważmy żadnych niepokojących sygnałów. Tylko w ten sposób możemy ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa i zminimalizować jego negatywne skutki.

Więcej informacji na temat aktualnych zaleceń i procedur można znaleźć na stronach rządowych. Zapoznaj się z oficjalnymi komunikatami Głównego Inspektoratu Weterynarii. Warto również poszerzyć swoją wiedzę o innych zagrożeniach dla zdrowia zwierząt. Dowiedz się więcej o bioasekuracji w gospodarstwie.

Zobacz także: