2-letni Adaś przeżył 15 minut pod wodą. Jak hipotermia i lekarze dokonali cudu?

2-letni Adaś przeżył 15 minut pod wodą. Jak hipotermia i lekarze dokonali cudu?

Avatar photo Anna
20.11.2025 11:31
8 min. czytania

Wyobraź sobie najgorszy koszmar rodzica. Chwila nieuwagi, cisza, która nagle staje się przeraźliwie głośna, i paniczne poszukiwania. Dla jednej z rodzin ten koszmar stał się rzeczywistością, gdy ich mały synek zniknął z pola widzenia na zaledwie kilka minut. Odnaleziono go w przydomowym basenie, bez oddechu, bez oznak życia. To niewiarygodna, ale prawdziwa historia, w której 2-letni chłopiec pokonał śmierć. Jednak to, co media często nazywają cudem, w rzeczywistości jest triumfem nauki, niezwykłej odporności dziecięcego organizmu i heroicznej pracy całego zespołu medycznego. Jako dziennikarka medyczna chcę Ci opowiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło i jakie lekcje możemy z tego wyciągnąć.

Historia, która poruszyła całą Polskę, zaczęła się jak wiele innych. Ciepły dzień, zabawa w ogrodzie, chwila nieuwagi. To wystarczyło. Gdy chłopca wyciągnięto z wody, jego serce nie biło. Temperatura jego ciała spadła do krytycznego poziomu. Na miejsce natychmiast wezwano pomoc. Rozpoczęła się dramatyczna walka z czasem, w której każda sekunda miała znaczenie. Chłopiec w stanie głębokiej hipotermii i zatrzymania krążenia trafił do specjalistycznego szpitala. Jego szanse na przeżycie były minimalne, a na powrót do pełnej sprawności – niemal zerowe. A jednak stało się niemożliwe.

Hipotermia: Paradoksalny sojusznik w walce o życie

Kluczowym elementem tej historii jest słowo, które zwykle kojarzy nam się ze śmiertelnym zagrożeniem: hipotermia. Jest to stan, w którym temperatura głęboka ciała spada poniżej 35 stopni Celsjusza. W normalnych warunkach prowadzi to do niewydolności wielonarządowej i śmierci. Jednak w przypadku nagłego zanurzenia w zimnej wodzie, zwłaszcza u małych dzieci, mechanizm ten może zadziałać w zaskakujący sposób. Hipotermia, choć śmiertelnie groźna, w tym wypadku stała się paradoksalnym sojusznikiem.

Gdy ciało gwałtownie się ochładza, metabolizm drastycznie zwalnia. Można to porównać do wprowadzenia organizmu w stan swoistej hibernacji. Komórki, w tym te najważniejsze w mózgu, potrzebują znacznie mniej tlenu do przetrwania. Dlatego właśnie w przypadku tak małego dziecka, jakim jest 2-letni Adaś, długotrwałe niedotlenienie nie musiało oznaczać nieodwracalnych uszkodzeń. Mózg został niejako “zamrożony” w czasie, co dało lekarzom bezcenne minuty na podjęcie działań ratunkowych. To zjawisko, znane jako neuroprotekcja indukowana hipotermią, jest jednym z najbardziej fascynujących mechanizmów obronnych naszego ciała.

Warto również wspomnieć o odruchu nurkowania, który jest silniej rozwinięty u niemowląt i małych dzieci. W kontakcie z zimną wodą organizm automatycznie spowalnia akcję serca i zwęża naczynia krwionośne w kończynach, kierując natlenioną krew do najważniejszych organów – serca i mózgu. Połączenie tego odruchu z gwałtownym wychłodzeniem stworzyło warunki, w których 2-letni chłopiec miał szansę przetrwać coś, co dla dorosłego byłoby pewną śmiercią.

Od śmierci klinicznej do pierwszego słowa

Gdy chłopiec trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, jego stan był krytyczny. Stwierdzono u niego stan, który potocznie nazywamy śmiercią kliniczną. Oznacza to, że jego serce przestało bić, a oddech ustał. To jednak stan odwracalny, o ile w krótkim czasie uda się przywrócić krążenie i dotlenić mózg. Tutaj rozpoczął się prawdziwy wyścig z czasem i pokaz możliwości współczesnej medycyny.

Pierwszym i najważniejszym zadaniem lekarzy było bezpieczne ogrzanie 2-letniego pacjenta. Nie można tego zrobić zbyt gwałtownie, na przykład za pomocą koców. Groziłoby to szokiem termicznym i dalszymi uszkodzeniami narządów. Zastosowano więc zaawansowaną technologię pozaustrojowego ogrzewania krwi. Specjalistyczna aparatura pobierała zimną krew z organizmu chłopca, ogrzewała ją poza ciałem, a następnie wprowadzała z powrotem do krwiobiegu. To powolny i precyzyjny proces, który pozwolił na stopniowe i kontrolowane podnoszenie temperatury ciała, milimetr po milimetrze.

Jednocześnie zespół lekarzy musiał wspierać wszystkie najważniejsze funkcje życiowe. Chłopiec był podłączony do respiratora, który oddychał za niego. Otrzymywał leki stabilizujące ciśnienie krwi i pracę serca. Monitorowano każdy parametr, każdą zmianę, ponieważ walka o życie 2-letniego dziecka toczyła się na wielu frontach jednocześnie. To była praca wymagająca nie tylko ogromnej wiedzy, ale także niezwykłej koordynacji i zaangażowania.

Medycyna to gra zespołowa. Historia 2-letniego Adasia to dowód

W takich sytuacjach nigdy nie ma jednego bohatera. Sukces tej niezwykłej akcji ratunkowej był możliwy tylko dzięki perfekcyjnej współpracy całego sztabu ludzi. Od dyspozytora, który przyjął zgłoszenie, przez ratowników medycznych, którzy prowadzili reanimację na miejscu zdarzenia, aż po wielodyscyplinarny zespół w szpitalu. Anestezjolodzy, kardiochirurdzy, neurolodzy, pielęgniarki – każda z tych osób odegrała kluczową rolę w uratowaniu 2-letniego chłopca.

Po ustabilizowaniu podstawowych funkcji życiowych największym znakiem zapytania pozostawał stan mózgu. Czy kilkanaście minut bez tlenu nie spowodowało nieodwracalnych uszkodzeń? Aby zminimalizować ryzyko obrzęku mózgu i dalszych powikłań, chłopca wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej. To dało jego mózgowi czas na regenerację w kontrolowanych warunkach. Przez wiele dni rodzina i lekarze czekali w napięciu. Każdy dzień przynosił małe postępy, ale prawdziwy przełom miał dopiero nadejść.

Moment wybudzania był kluczowy. To wtedy miało się okazać, czy heroiczna walka przyniosła oczekiwany skutek. Kiedy chłopiec otworzył oczy i świadomie zareagował na głos rodziców, na szpitalnym korytarzu zapanowała euforia. Gdy 2-letni Adaś wypowiedział pierwsze słowa – “mama”, “tata” – stało się jasne, że wydarzył się medyczny sukces na skalę światową. To był dowód na to, że mózg dziecka ma niewiarygodne zdolności regeneracyjne, a szybka i właściwa interwencja medyczna może zdziałać cuda.

Profilaktyka ponad wszystko: Jak uniknąć tragedii?

Historia Adasia, choć zakończyła się szczęśliwie, musi być dla nas wszystkich potężnym ostrzeżeniem. Utonięcia są jedną z głównych przyczyn śmierci małych dzieci. Do tragedii dochodzi najczęściej w ciszy i w mgnieniu oka. Wystarczy wanna, oczko wodne, a nawet duże wiadro z wodą. Dlatego profilaktyka i świadomość rodziców są absolutnie kluczowe.

Najważniejsza jest nieustanna i aktywna uwaga. Gdy dziecko bawi się w pobliżu wody, nie wystarczy zerkać na nie co chwilę. Trzeba być w zasięgu ręki, skupionym wyłącznie na nim. Telefon, rozmowa czy prace domowe muszą poczekać. Pamiętajmy, że małe dziecko może utonąć w wodzie o głębokości zaledwie kilku centymetrów. Nigdy, pod żadnym pozorem, nie zostawiajmy małego dziecka samego w wannie, nawet na sekundę.

Jeśli masz w ogrodzie basen lub oczko wodne, musisz je bezwzględnie zabezpieczyć. Ogrodzenie o wysokości co najmniej 1,2 metra z samozamykającą się furtką to absolutna podstawa. Przykrywanie basenu plandeką nie jest wystarczającym zabezpieczeniem – może stworzyć śmiertelną pułapkę. Warto również zainwestować w alarmy basenowe, które uruchamiają się, gdy coś wpadnie do wody. Uczmy dzieci zasad bezpieczeństwa nad wodą od najmłodszych lat, ale pamiętajmy, że w przypadku maluchów nic nie zastąpi czujności opiekuna.

Ta historia pokazuje, jak kruche jest życie, ale także jak wielką siłę ma ludzki organizm i współczesna medycyna. Niech będzie inspiracją do doceniania pracy lekarzy i ratowników, ale przede wszystkim – przypomnieniem o naszej odpowiedzialności za bezpieczeństwo najmłodszych. Każde uratowane życie to ogromny sukces, ale jeszcze większym jest zapobieganie tragediom, zanim do nich dojdzie.

Niezwykła historia chłopca to dowód na to, że nigdy nie wolno tracić nadziei. Jednocześnie jest to przestroga, która powinna wybrzmiewać w głowie każdego rodzica i opiekuna. Wiedza na temat pierwszej pomocy i zasad bezpieczeństwa może uratować życie. Dowiedz się więcej o zasadach bezpieczeństwa nad wodą. Warto również znać podstawy resuscytacji krążeniowo-oddechowej, ponieważ w takich sytuacjach liczy się każda sekunda. Zobacz, jak prawidłowo udzielić pierwszej pomocy dziecku.

Zobacz także: