Stadion Etihad wibrował od emocji. Tysiące gardeł skandowało jedno imię, a na trybunach powiewały transparenty „King Kev”. Powrót legendy, Kevina De Bruyne, do domu, który budował przez dekadę, zapowiadał się na piłkarskie święto. Jednak futbol po raz kolejny napisał scenariusz, którego nikt się nie spodziewał. To miał być wieczór Kevina De Bruyne, wieczór pełen wzruszeń i sportowej magii. Niestety, dla Belga, teraz w barwach SSC Napoli, trwał on zaledwie 26 minut.
Przez dziesięć lat De Bruyne był sercem i płucami maszyny Pepa Guardioli. Zdobywał tytuły, czarował asystami i stał się ikoną Manchesteru City. Dlatego jego letnie przenosiny do Włoch były szokiem, a los chciał, że Liga Mistrzów niemal natychmiast rzuciła go z powrotem na stare śmieci. Czuć było w powietrzu ogromny szacunek i nostalgię. Niestety, sentymenty musiały ustąpić brutalnej, boiskowej rzeczywistości.
Powrót Króla i brutalna taktyka. To nie tak miało wyglądać!
Mecz rozpoczął się zgodnie z przewidywaniami. Manchester City narzucił swój styl, a Napoli szukało szans w kontratakach, gdzie geniusz De Bruyne miał być kluczowy. Wszystko zmieniło się w jednej chwili. Giovanni Di Lorenzo, kapitan Napoli, w desperackiej próbie zatrzymania Erlinga Haalanda, zobaczył czerwoną kartkę. Zespół gości musiał grać w osłabieniu przez ponad godzinę, co zmusiło trenera Antonio Conte do natychmiastowej reakcji.
Włoch jest znany z pragmatyzmu i lodowatej kalkulacji. Nie zawahał się ani na moment. Na tablicy świetlnej pojawił się numer 17. Ku niedowierzaniu wszystkich, boisko musiał opuścić właśnie De Bruyne. To była decyzja, która złamała serca kibiców, ale z perspektywy trenera była absolutnie konieczna. Conte poświęcił swojego najbardziej kreatywnego gracza, aby wprowadzić obrońcę, Mathiasa Oliveirę, i załatać dziurę w defensywie.
City bezlitosne po przerwie
De Bruyne przyjął decyzję z godnością, choć na jego twarzy malowało się ogromne rozczarowanie. Schodził z boiska przy owacji na stojąco, ale z pewnością nie tak wyobrażał sobie ten powrót. Napoli, grając w dziesiątkę, heroicznie broniło się do przerwy, zachowując czyste konto. Jednak po zmianie stron maszyna Guardioli w końcu znalazła sposób na złamanie ich oporu.
Najpierw do siatki trafił nie kto inny jak Erling Haaland, a chwilę później wynik podwyższył Jeremy Doku. To pokazuje, jak bezlitosny potrafi być futbol na najwyższym poziomie. Mimo ambitnej walki, osłabione Napoli nie miało już argumentów, aby odpowiedzieć na ciosy mistrzów Anglii. Wieczór, który miał być celebracją wielkiego piłkarza, stał się gorzką lekcją taktyki i boiskowej dyscypliny.
To właśnie takie momenty definiują wielkość sportu i jego nieprzewidywalność. Historia powrotu Kevina De Bruyne na Etihad na długo pozostanie w pamięci jako przykład tego, jak indywidualny dramat może stać się częścią większej, zespołowej strategii. Aby zgłębić kulisy taktycznych roszad w Lidze Mistrzów, przeczytaj więcej na ten temat, a jeśli interesują Cię inne dramatyczne historie powrotów, zobacz również podobny artykuł.