Zacięta bitwa i szokująca porażka! Piter i Mladenović za burtą po tenisowym dreszczowcu

Zacięta bitwa i szokująca porażka! Piter i Mladenović za burtą po tenisowym dreszczowcu

Avatar photo Piotr Sport
30.10.2025 12:31
9 min. czytania

Kort w chińskim Jiujiang miał być świadkiem kolejnego triumfu, kolejnego kroku w stronę finału. Zamiast tego stał się areną niespodziewanego dramatu. Katarzyna Piter, płynąca na fali niedawnego zwycięstwa, i jej doświadczona partnerka Kristina Mladenović, z którą po latach odnowiła deblowy sojusz, musiały przełknąć gorycz porażki. To była zacięta, pełna zwrotów akcji bitwa, która zakończyła się w sposób, jakiego nikt się nie spodziewał. Polsko-francuski duet, rozstawiony z numerem drugim, pożegnał się z turniejem WTA 250 już na etapie ćwierćfinału, ulegając niżej notowanym rywalkom, Jekaterinie Owczarenko i Emily Webley-Smith, po morderczym super tie-breaku 6:4, 1:6, 10-7. Tenis po raz kolejny pokazał swoje nieprzewidywalne oblicze.

Dla kibiców polskiego tenisa ten mecz miał być formalnością. Piter, świeżo po zdobyciu swojego piątego tytułu WTA w Kantonie, zdawała się być w życiowej formie. Jej pewność siebie i precyzja na korcie budziły podziw. Ponadto, ponowne połączenie sił z Kristiną Mladenović, zawodniczką o ogromnym dorobku i renomie, wyglądało na ruch mistrzowski. Wspomnienia wróciły – to właśnie z Francuzką Polka triumfowała w Palermo w 2013 roku, a ich powrót po 12 latach miał być sentymentalną podróżą po kolejny laur. Niestety, sport pisze scenariusze, których nie da się przewidzieć.

Powrót po latach i wielkie nadzieje

Historia zatoczyła koło. Dwunastoma laty temu Katarzyna Piter i Kristina Mladenović stanowiły duet, który potrafił namieszać w czołówce. Ich wspólny triumf w Palermo był dowodem na niezwykłą chemię i zrozumienie na korcie. Teraz, bogatsze o lata doświadczeń, miały ponownie podbić światowe korty. Ich droga w Jiujiang zaczęła się obiecująco, od gładkiego zwycięstwa, które tylko podsyciło apetyty. Rozstawienie z “dwójką” nie było przypadkiem. Było to odzwierciedlenie ich potencjału i oczekiwań, jakie wiązał z nimi cały tenisowy świat. Mladenović, była liderka rankingu deblowego, i Piter, na fali wznoszącej, wydawały się mieszanką wybuchową, gotową na zdominowanie turnieju. Każdy ich ruch na korcie był analizowany, a kibice wierzyli, że ten powrót to zapowiedź czegoś wielkiego.

Oczekiwania były ogromne, a presja z każdym wygranym punktem rosła. Jednak obie zawodniczki to weteranki, które z niejednego pieca chleb jadły. Wiedziały, że każdy mecz to nowa historia i że zacięta rywalizacja czeka je na każdym kroku. Mimo to, ich pewność siebie była niemal namacalna. Ich styl gry, oparty na agresji Mladenović przy siatce i solidności Piter z głębi kortu, zdawał się idealnie uzupełniać. Były faworytkami nie tylko na papierze, ale również w oczach ekspertów, którzy widzieli w nich kandydatki do końcowego triumfu. Pierwszy mecz tylko utwierdził wszystkich w tym przekonaniu.

Niespodziewane rywalki i pierwszy akt dramatu

Na ich drodze stanęły jednak rywalki, które na papierze nie miały prawa nawiązać walki. Jekaterina Owczarenko, notowana na 759. miejscu w rankingu deblistek, i doświadczona, 39-letnia Emily Webley-Smith, zajmująca 643. pozycję, miały być tylko przystankiem w drodze do półfinału. Różnica w rankingach była kolosalna, ale kort brutalnie zweryfikował te kalkulacje. Rosyjsko-brytyjska para od początku postawiła twarde warunki. Nie przestraszyły się utytułowanych przeciwniczek. Wręcz przeciwnie, grały z odwagą i bez kompleksów, jakby nie miały nic do stracenia. To właśnie ta swoboda okazała się ich największym atutem.

Pierwszy set był prawdziwym pokazem nerwów. Obie pary miały swoje szanse na przełamanie, ale to Owczarenko i Webley-Smith zachowały więcej zimnej krwi w kluczowym momencie. W piątym gemie zdołały odebrać serwis faworytkom i tej przewagi nie oddały już do końca. Była to zacięta partia, w której każdy punkt ważył tonę. Piter i Mladenović próbowały gonić wynik, walczyły, ale ich rywalki grały jak natchnione, broniąc się z niezwykłą determinacją. Wynik 6:4 dla niżej notowanego duetu był pierwszym sygnałem ostrzegawczym. To był zimny prysznic, który miał obudzić faworytki.

Furia faworytek – pokaz siły w drugim secie

I obudził. Druga partia to był koncert w wykonaniu polsko-francuskiej pary. Podrażnione niepowodzeniem, Piter i Mladenović weszły na kort z zupełnie inną energią. Ich gra przypominała huragan, który zmiata wszystko na swojej drodze. Szybko objęły prowadzenie 3:0, notując kluczowe przełamanie. Rywalki były bezradne. Każda próba nawiązania walki kończyła się potężnym returnem lub precyzyjnym wolejem. Był to pokaz siły, który miał złamać opór przeciwniczek i pokazać, kto tu jest faworytem. Wynik 6:1 mówił sam za siebie. Wydawało się, że maszyna ruszyła i nic jej już nie zatrzyma. Piter i Mladenović odzyskały kontrolę, a ich dominacja była absolutna.

W tym secie zobaczyliśmy wszystko to, co czyni ten duet tak groźnym. Perfekcyjna synchronizacja, agresywna gra przy siatce i żelazna konsekwencja. Mladenović dyrygowała grą, a Piter stanowiła solidny mur z tyłu kortu. Ta demonstracja siły miała nie tylko wyrównać stan meczu, ale również zasiać zwątpienie w sercach Owczarenko i Webley-Smith. Wszystko wskazywało na to, że decydujący super tie-break będzie już tylko formalnością. Fortuna zdawała się wracać na stronę faworytek.

Zacięta walka w super tie-breaku: nerwy, które zawiodły

Super tie-break to tenisowa loteria. To test charakteru, odporności psychicznej i umiejętności radzenia sobie z presją. To właśnie w takich momentach rodzą się sportowe dramaty. Niestety, decydująca rozgrywka, choć zacięta do samego końca, od początku nie układała się po myśli faworytek. Owczarenko i Webley-Smith, które w drugim secie były tylko tłem, odrodziły się niczym feniks z popiołów. Zaczęły grać bezbłędnie, a każdy ich strzał lądował w korcie. Zanim Piter i Mladenović zdążyły zareagować, na tablicy wyników widniał rezultat 7-1 dla rywalek. To był szok. Nokaut, po którym trudno było się podnieść.

A jednak podjęły walkę. Polka i Francuzka pokazały ogromne serce i charakter. Nie poddały się. Zaczęły odrabiać straty, punkt po punkcie, zmniejszając dystans. W pewnym momencie wydawało się, że niemożliwe stanie się możliwe. Zbliżyły się na odległość jednego miniprzełamania, a na trybunach znów pojawiła się nadzieja. To była niezwykle zacięta pogoń, która trzymała w napięciu do ostatniej piłki. Jednak rywalki wytrzymały tę próbę nerwów. W kluczowym momencie nie zadrżała im ręka. Wygrały 10-7, sprawiając jedną z największych niespodzianek turnieju i wyrzucając faworytki za burtę.

Analiza porażki: co poszło nie tak?

Co zawiodło? Trudno jednoznacznie wskazać jeden element. Z pewnością katastrofalny początek super tie-breaka ustawił całą rozgrywkę. Być może po tak dominującym drugim secie w szeregi faworytek wkradło się chwilowe rozluźnienie. W deblu, gdzie dynamika zmienia się błyskawicznie, nawet sekunda dekoncentracji może kosztować cały mecz. Rosyjsko-brytyjska para wykorzystała to z zimną krwią. Grały odważnie, ryzykowały i to ryzyko się opłaciło. Nie miały nic do stracenia, a cała presja spoczywała na barkach Piter i Mladenović.

Nie można jednak zapominać o klasie rywalek. Choć ich rankingi nie imponują, tego dnia pokazały tenis na najwyższym poziomie. Ich zacięta postawa i determinacja zasługują na najwyższe uznanie. Dla Piter i Mladenović to bolesna lekcja, która pokazuje, że w zawodowym sporcie nie ma łatwych meczów. Każdego przeciwnika trzeba szanować, a o zwycięstwo walczyć od pierwszej do ostatniej piłki. Ta porażka z pewnością będzie analizowana przez sztaby obu zawodniczek, bo pokazała, jak cienka jest granica między pewnym zwycięstwem a bolesną porażką.

Koniec pięknej serii i spojrzenie w przyszłość

Tym samym dobiegła końca wspaniała seria zwycięstw Katarzyny Piter. Polka, która jeszcze tydzień temu świętowała wielki triumf, tym razem musiała pogodzić się z porażką. Taka jest jednak natura sportu – zacięta walka o każdy punkt, gdzie chwila nieuwagi może zniweczyć tygodnie ciężkiej pracy. Ta przegrana nie może jednak przekreślić fantastycznej dyspozycji, jaką prezentuje w ostatnich tygodniach. To sygnał, że Polka wróciła do wysokiej formy i jest w stanie rywalizować z najlepszymi.

Co dalej z duetem Piter/Mladenović? Czy to jednorazowy eksperyment, czy początek dłuższej współpracy? Czas pokaże. Mimo porażki, ich wspólna gra, zwłaszcza w drugim secie, pokazała ogromny potencjał. Być może potrzebują po prostu więcej czasu na zgranie po tak długiej przerwie. Jedno jest pewne: dla Katarzyny Piter sezon się nie kończy. Ta porażka będzie dla niej dodatkową motywacją do jeszcze cięższej pracy. Sportowe legendy buduje się nie tylko na zwycięstwach, ale także na tym, jak podnoszą się po porażkach. A my będziemy tę drogę bacznie obserwować.

Tenis deblowy to fascynująca dyscyplina, pełna taktycznych niuansów i nagłych zwrotów akcji. Odkryj więcej historii o powrotach na szczyt. Każdy turniej pisze nowe, niesamowite historie, które na długo zapadają w pamięć kibiców. Zobacz analizy innych niespodziewanych wyników w tym sezonie.

Zobacz także: