Są takie wieczory w sporcie, które wymykają się logice. Wieczory, kiedy przez dwadzieścia minut oglądasz bajkę, by przez kolejne dwadzieścia przeżyć koszmar. To była właśnie taka noc w Lublinie. Hala Globus, wypełniona po brzegi wiernymi kibicami, najpierw unosiła się w euforii, by potem zderzyć się z brutalną rzeczywistością. PGE Start Lublin prowadził do przerwy z potęgą, hiszpańskim UCAM CB Murcia, ale to, co stało się w drugiej połowie, to był prawdziwy szok. To nie była porażka. To był nokaut, bolesna lekcja i sportowy dramat, który na długo pozostanie w pamięci wszystkich świadków tego starcia w ramach FIBA Europe Cup.
Mówimy tu o starciu Dawida z Goliatem, nawet jeśli ten Dawid przez chwilę wyglądał, jakby miał w procy pocisk atomowy. UCAM Murcia to firma z absolutnie najwyższej półki. Zespół na co dzień rywalizujący w hiszpańskiej Lidze Endesa, przez wielu uważanej za najsilniejszą krajową ligę na świecie, zaraz po NBA. Przyjechali do Polski jako murowany faworyt. Jednak koszykówka kocha niespodzianki, a lubelska publiczność potrafi uskrzydlić swoich zawodników. I przez pierwszą połowę wszystko wskazywało na to, że jesteśmy świadkami pisania historii.
Pierwsza Połowa: Lubelska Bajka Pisana na Parkiecie
Od pierwszego gwizdka sędziego w powietrzu wisiała elektryzująca energia. PGE Start wyszedł na parkiet bez kompleksów, z ogniem w oczach i piekielnie skutecznym planem taktycznym. To nie był przestraszony zespół, to była drużyna gotowa rzucić wyzwanie gigantowi. Podopieczni trenera Artura Gronka grali jak z nut. Fantastycznie funkcjonowała obrona, a w ataku raz po raz znajdowali drogę do kosza. Liam O’Reilly, niczym dyrygent, prowadził grę swojego zespołu, trafiając z dystansu i penetrując strefę podkoszową.
Pierwsza kwarta zakończona wynikiem 26:21 dla gospodarzy była zaledwie zapowiedzią. Lublinianie nie spuszczali z tonu, grając z pasją i zaangażowaniem, które porywało trybuny. Każda udana akcja defensywna, każdy celny rzut napędzał ich jeszcze bardziej. Hiszpanie wyglądali na zaskoczonych. Spodziewali się spacerku, a trafili na zorganizowaną, waleczną armię. Druga kwarta była bardziej wyrównana, ale to wciąż Start kontrolował wydarzenia na boisku. Do szatni schodzili przy wyniku 48:45. Prowadzenie! Z tak mocnym rywalem! W hali panowała euforia, a w sercach kibiców rosła nadzieja na sensacyjne zwycięstwo.
Przerwa, Która Zmieniła Wszystko. Co Stało Się w Szatni Murcii?
Gdybym mógł zapłacić każde pieniądze, żeby podsłuchać jedną rozmowę w szatni, byłaby to właśnie ta w obozie UCAM Murcia w przerwie tego meczu. Co powiedział swoim zawodnikom trener Sito Alonso? Jakich słów użył, by z grupy zaskoczonych i nieco zagubionych graczy uczynić maszynę do niszczenia? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, co zobaczyliśmy na parkiecie w trzeciej kwarcie. To był zupełnie inny zespół. Na drugą połowę wyszła hiszpańska furia, która w kilka minut zdmuchnęła lubelskie marzenia.
To, co wydarzyło się po przerwie, to był totalny szok dla zawodników, sztabu i kibiców Startu. Nagle wszystko, co działało w pierwszej połowie, przestało funkcjonować. Hiszpanie włączyli piąty bieg w obronie. Ich agresywny pressing sprawił, że gospodarze zaczęli masowo tracić piłki. Każda pomyłka była bezlitośnie karana szybkim kontratakiem. Zniknęła płynność w ataku Startu, a pozycje rzutowe, które wcześniej przychodziły z łatwością, teraz trzeba było wyrywać siłą. To była demonstracja siły, taktycznej dojrzałości i mentalnej potęgi.
Nokaut w Trzeciej Kwarcie: Hiszpański Walec Przejechał po Starcie
Trzecia kwarta to był prawdziwy koszmar. Wynik 25:12 dla gości mówi sam za siebie, ale nie oddaje w pełni dramatu, jaki rozgrywał się na parkiecie. To był pokaz totalnej dominacji. Dylan Ennis, lider Murcii, wziął sprawy w swoje ręce, stając się katem lubelskiej drużyny. Trafiał z każdej pozycji, napędzając kolejne ataki swojego zespołu. Hiszpanie zdominowali deskę, zbierając piłkę za piłką i nie dając Startowi szans na drugie akcje. Rebound stał się kluczem do tego meczu – goście wygrali tę statystykę aż 43 do 29.
Lublinianie wyglądali jak bokser, który po dwóch wygranych rundach przyjął potężny cios i chwieje się na nogach. Nagle zniknęła pewność siebie, a w jej miejsce wkradła się frustracja. Pudłowane rzuty wolne, proste straty, niezrozumiałe decyzje – wszystko zaczęło się sypać. Trener Gronek próbował ratować sytuację przerwami na żądanie, ale rozpędzonego hiszpańskiego walca nie dało się już zatrzymać. Przed ostatnią kwartą było jasne, że o zwycięstwie nie ma już mowy. Pozostała walka o honor i jak najniższy wymiar kary.
Bolesna Lekcja Europejskiej Koszykówki
Czwarta kwarta była już tylko dopełnieniem egzekucji. Hiszpanie, czując krew, nie zamierzali zwalniać tempa. Grali z niesamowitą swobodą, bawiąc się koszykówką i punktując bezradnych gospodarzy. Wynik tej części gry, 32:15 dla Murcii, był bolesnym podsumowaniem drugiej połowy. Ostateczny rezultat 102:75 był druzgocący. Różnica 27 punktów to był szok, zwłaszcza po tak obiecującej pierwszej połowie.
Co zawiodło? Przede wszystkim fizyczność i głębia składu. Murcia pokazała, co to znaczy grać na najwyższym europejskim poziomie przez pełne 40 minut. Gdy ich liderzy potrzebowali odpoczynku, na parkiet wchodzili zmiennicy, którzy nie obniżali jakości gry, a wręcz podkręcali tempo. W Starcie, niestety, zabrakło odpowiedzi. Zmęczenie dało o sobie znać, a ławka rezerwowych nie była w stanie dać impulsu, który odwróciłby losy spotkania. To była brutalna, ale niezwykle cenna lekcja. Lekcja, która pokazuje, jak daleko polskim klubom jeszcze do europejskiej czołówki.
Analiza Klęski: Gdzie Start Lublin Przegrał Ten Mecz?
Poza oczywistą różnicą w potencjale kadrowym, kluczowe były detale taktyczne. W drugiej połowie Start kompletnie stracił kontrolę nad tempem gry. Hiszpanie narzucili swój styl, oparty na szybkiej tranzycji i bezlitosnym wykorzystywaniu błędów przeciwnika. Lublinianie popełnili zbyt wiele strat, które zamieniały się w łatwe punkty dla gości. Statystyka asyst (26 dla Murcii, 14 dla Startu) doskonale obrazuje, który zespół grał bardziej zespołowo i dzielił się piłką.
Skala tej zapaści to był taktyczny szok dla wszystkich obserwatorów. Zespół, który w pierwszej połowie zdobył 48 punktów, w drugiej rzucił zaledwie 27. To pokazuje, jak wielką zmianę w defensywie wprowadził sztab Murcii. Zacieśnili strefę podkoszową, odcięli od podań kluczowych graczy Startu i zmusili ich do oddawania rzutów z nieprzygotowanych pozycji. To była podręcznikowa defensywa, która totalnie rozbiła ofensywny system polskiej drużyny. To właśnie ta przepaść między pierwszą a drugą połową jest najbardziej bolesna.
Ten mecz to mikrokosmos wyzwań, przed jakimi stoją polskie kluby w europejskich pucharach. Można zagrać jedną fantastyczną połowę, można zaskoczyć faworyta, ale utrzymanie najwyższego poziomu koncentracji i intensywności przez 40 minut to zupełnie inna para kaloszy. Finalny wynik to szok, ale droga, która do niego doprowadziła, jest materiałem do głębokiej analizy dla całego środowiska koszykarskiego w Polsce.
Mimo wszystko, nie można zapominać o tych pierwszych 20 minutach. Pokazały one, że w lubelskiej drużynie drzemie potencjał. Pokazały, że przy wsparciu fantastycznej publiczności są w stanie nawiązać walkę z każdym. Teraz kluczowe jest wyciągnięcie wniosków z tej bolesnej porażki i przekucie jej w motywację do jeszcze cięższej pracy. Bo tylko tak można budować zespół, który w przyszłości będzie w stanie nie tylko postraszyć, ale i pokonać europejskich gigantów.
Dla kibiców była to huśtawka nastrojów, od euforii po głębokie rozczarowanie. Jednak prawdziwy kibic jest ze swoją drużyną na dobre i na złe. Miejmy nadzieję, że ten zimny prysznic podziała na zespół mobilizująco i w kolejnych meczach zobaczymy drużynę walczącą z taką pasją, jak w pierwszej połowie starcia z Murcią. Dowiedz się więcej o rozgrywkach FIBA Europe Cup Zobacz skrót innego emocjonującego meczu
