Sensacja w Paryżu! DevelopRes Rzeszów na kolanach po niewiarygodnym thrillerze

Sensacja w Paryżu! DevelopRes Rzeszów na kolanach po niewiarygodnym thrillerze

Avatar photo Piotr Sport
04.12.2025 21:31
7 min. czytania

Paryż, miasto świateł, miłości i… siatkarskich dramatów. To, co wydarzyło się na parkiecie hali Stade Geo Andre, na długo pozostanie w pamięci kibiców. Mistrzynie Polski, siatkarki KS DevelopRes Rzeszów, jechały do stolicy Francji jako murowane faworytki. Miało być szybko, pewnie i z kompletem punktów. Tymczasem siatkówka po raz kolejny udowodniła, że papier przyjmie wszystko, a parkiet brutalnie weryfikuje każdą prognozę. W starciu z Levallois Paris stała się prawdziwa sensacja, a polski zespół wraca do domu na tarczy po pięciosetowej bitwie, która była istnym rollercoasterem emocji.

Nikt, absolutnie nikt nie spodziewał się takiego scenariusza. Rzeszowianki, po gładkim zwycięstwie w pierwszej kolejce Ligi Mistrzyń, miały zmierzyć się z zespołem, który na inaugurację gładko przegrał. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na jednostronne widowisko. Jednak francuski zespół, napędzany energią własnej publiczności, postanowił napisać własną historię. Historię o walce, determinacji i sprawieniu jednej z największych niespodzianek tej fazy rozgrywek. To był wieczór, który pokazał, że w sporcie nigdy nie można niczego brać za pewnik.

Zimny prysznic w Mieście Świateł

Pierwszy gwizdek sędziego miał być początkiem egzekucji. Zamiast tego, okazał się początkiem koszmaru dla rzeszowskiej ekipy. Od samego początku coś nie grało. Maszyna trenera Cesara Hernandeza Gonzaleza, zazwyczaj naoliwiona i precyzyjna, zaczęła niebezpiecznie zgrzytać. Błędy w przyjęciu, niedokładność w rozegraniu i przede wszystkim nieskuteczność w ataku. Rysice biły głową w mur, a tym murem był fantastycznie dysponowany blok Levallois Paris. Francuzki czytały grę polskiego zespołu jak otwartą księgę, raz po raz zatrzymując ataki naszych skrzydłowych.

W szeregi DevelopResu wkradła się nerwowość. Brakowało komunikacji, a proste piłki sprawiały ogromne problemy. Przewaga gospodyń rosła, a bezradność na twarzach mistrzyń Polski była coraz bardziej widoczna. Trener próbował reagować, brał czasy, motywował, ale jego podopieczne nie potrafiły odnaleźć swojego rytmu. Pierwszy set padł łupem paryżanek 25:22, co już było sygnałem alarmowym. Niestety, drugi set był jeszcze gorszy. Gra DevelopResu całkowicie się posypała. Francuzki, czując krew, grały jak w transie, a polski zespół był tylko tłem. Wynik 25:19 był bolesnym potwierdzeniem totalnej dominacji Levallois i zwiastował, że zanosi się na ogromną sensację.

Przebudzenie Mistrzyń i powrót z dalekiej podróży

Stojąc pod ścianą, przy wyniku 0:2 w setach, DevelopRes Rzeszów musiał pokazać charakter. I pokazał! Trzecia partia to był zupełnie inny zespół. Na parkiecie wreszcie zobaczyliśmy prawdziwe Rysice – agresywne, skoncentrowane i bezlitosne. Zmiany dokonane przez trenera, w tym wprowadzenie Svitlany Dorsman, tchnęły w drużynę nowe życie. Atak wreszcie zaczął funkcjonować, a Katarzyna Wenerska miała znacznie więcej opcji w rozegraniu. To był koncert gry polskiego zespołu.

Paryżanki, chyba nieco zaskoczone tak gwałtowną odpowiedzią, kompletnie się pogubiły. Ich gra straciła na płynności, a błędy zaczęły się mnożyć. DevelopRes niczym walec przejechał się po rywalkach, wygrywając seta do 17. To był pokaz siły, jakiego oczekiwali kibice. Czwarta odsłona była niemal kopią trzeciej. Rzeszowianki poszły za ciosem. Fantastycznie spisywała się Taylor Bannister, która wzięła na siebie ciężar zdobywania punktów. Francuski zespół był bezradny wobec siły ognia mistrzyń Polski. Wynik 13:25 mówił wszystko. Mieliśmy remis 2:2 i wydawało się, że wszystko wraca do normy. Psychologiczna przewaga była po stronie Rysic.

Tie-break: dramaturgia, której nie napisałby najlepszy scenarzysta

Piąty set w siatkówce to wojna nerwów. To kwintesencja sportu, gdzie decydują detale, chłodna głowa i odrobina szczęścia. Rzeszowianki rozpoczęły go znakomicie. Szybko objęły prowadzenie 6:3 i wydawało się, że kontrolują sytuację. Wydawało się, że ta bolesna lekcja zakończy się szczęśliwie, a sensacja zostanie zażegnana w ostatniej chwili. Nic z tych rzeczy. Levallois Paris po raz kolejny pokazało niesamowity charakter. Nie poddały się, nie spuściły głów. Punkt po punkcie zaczęły odrabiać straty.

Przy zmianie stron to już Francuzki prowadziły 8:7. Rozpoczęła się mordercza walka punkt za punkt. Emocje sięgały zenitu. Niestety, w decydujących momentach to gospodynie zachowały więcej zimnej krwi. Kluczowe akcje padały ich łupem, a po stronie DevelopResu znów pojawiły się proste błędy. Ostatecznie to paryżanki wygrały tie-breaka 15:13, a w hali Stade Geo Andre eksplodowała euforia. Dla polskiego zespołu był to cios, po którym trudno było się podnieść. Marzenia o łatwym zwycięstwie prysły jak bańka mydlana.

Analiza porażki: Gdzie tkwił problem DevelopResu?

Co zawiodło? Jak to możliwe, że tak utytułowany zespół, faworyt do wygrania grupy, przegrywa z teoretycznie słabszym rywalem? Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, z pewnością doszło do zlekceważenia przeciwnika. Rzeszowianki wyszły na boisko zbyt pewne siebie, co zemściło się w brutalny sposób. Po drugie, zawiodła koncentracja, zwłaszcza w kluczowych momentach pierwszych dwóch setów i w końcówce tie-breaka. To, co wydarzyło się w Paryżu, to bez wątpienia sensacja, ale też cenna lekcja pokory.

Nie można jednak odbierać zasług drużynie Levallois Paris. Francuski zespół zagrał mecz życia. Ich taktyka oparta na mocnym bloku i uporczywej obronie okazała się zabójcza. Wielkie brawa należą się Victorii Mayer, która została wybrana MVP spotkania, ale na pochwały zasłużył cały zespół. Pokazały one, że determinacją i wiarą we własne siły można zdziałać cuda. To zwycięstwo to dla nich historyczny moment i nagroda za ciężką pracę. Ta porażka to wielka sensacja, ale nie koniec świata dla DevelopResu.

Co dalej z Rysicami? Ta porażka to wielka sensacja, ale nie koniec świata

Porażka w Paryżu jest bolesna, ale nie przekreśla szans DevelopResu na awans z grupy. To dopiero druga kolejka, a przed polskim zespołem jeszcze wiele spotkań. Kluczowe będzie teraz wyciągnięcie wniosków i odpowiednia reakcja w kolejnych meczach. Taki zimny prysznic na początku rozgrywek może okazać się zbawienny. Mobilizuje, uczy pokory i pokazuje, że w Lidze Mistrzyń nie ma słabych drużyn. Każdy punkt trzeba wyszarpać w pocie czoła. Rysice mają ogromny potencjał i z pewnością stać je na to, by podnieść się po tej porażce.

Teraz przed zespołem czas na analizę i ciężką pracę. Liga Mistrzyń nie wybacza błędów, a margines na potknięcia właśnie drastycznie się zmniejszył. Ta sensacja musi stać się dla nich motywacją, a nie powodem do zwątpienia. Kibice w Rzeszowie z pewnością nie stracili wiary w swoje siatkarki i będą je wspierać w dalszej walce o europejskie trofea. Odkryj kulisy innych niespodzianek w siatkarskiej Lidze Mistrzyń. Droga do celu stała się trudniejsza, ale wciąż jest możliwa do pokonania. Zobacz, jak inne polskie drużyny radzą sobie w europejskich pucharach.

Jedno jest pewne – ten mecz na długo pozostanie w pamięci. Dla jednych jako dowód na to, że niemożliwe nie istnieje. Dla drugich jako bolesna przestroga. Sport po raz kolejny napisał scenariusz, którego nikt się nie spodziewał. I właśnie za to go kochamy. Za emocje, za dramaty i za takie wieczory, kiedy Dawid pokonuje Goliata, a na parkiecie dzieje się prawdziwa sensacja.

Zobacz także: