Putin i jego lodowy car: Jak Aleksandr Owieczkin podbił NHL, nie wyrzekając się Kremla

Putin i jego lodowy car: Jak Aleksandr Owieczkin podbił NHL, nie wyrzekając się Kremla

Avatar photo Piotr Sport
20.11.2025 18:01
7 min. czytania

Cisza. Przez ułamek sekundy cały hokejowy świat wstrzymał oddech. Potem nastąpiła eksplozja. Krążek z ogłuszającym trzaskiem wpadł do siatki, a trybuny Capital One Arena oszalały. To nie był zwykły gol. To była historia. Aleksandr Owieczkin, rosyjska maszyna, tytan na łyżwach, właśnie strzelił swoją 895. bramkę w sezonie regularnym NHL. Pobił rekord, który wydawał się wieczny. Pobił samego Wayne’a Gretzky’ego. W tym momencie był królem hokeja, niekwestionowanym władcą Waszyngtonu. Jednak za plecami sportowego giganta zawsze majaczy cień, a jego imię to Putin. To opowieść o człowieku, który stał się legendą w Ameryce, nigdy nie odcinając pępowiny łączącej go z Moskwą.

Owieczkin to zjawisko. To nie jest po prostu hokeista. To siła natury, której nie da się zatrzymać. Jego styl gry to czysta, brutalna poezja siły. Gdy w 2005 roku wchodził do ligi, był jak powiew świeżego, mroźnego powietrza ze Wschodu. Młody, pełen pasji, z uśmiechem, który mógłby roztopić lód. I ze strzałem, który łamał kije i serca bramkarzy. Od samego początku było widać, że to materiał na legendę. Przez lata budował swoją pozycję, stając się twarzą Washington Capitals. To on wziął na swoje barki drużynę, która przez dekady marzyła o wielkości. I to on w 2018 roku poprowadził ją do upragnionego Pucharu Stanleya, zamykając usta wszystkim krytykom.

Bestia z lodu, która zdeklasowała “The Great One”

Wayne Gretzky był artystą. Jego gra przypominała balet na lodzie. Poruszał się z gracją, przewidywał ruchy rywali na trzy kroki do przodu. Był geniuszem, strategiem, dyrygentem. Owieczkin to jego absolutne przeciwieństwo. On nie omija przeszkód. On je taranuje. Jego królestwem jest lewe kółko wznowień, miejsce znane dziś jako “Ovi’s Office”. To stamtąd oddaje swoje atomowe strzały z pierwszej piłki, które stały się jego znakiem firmowym. Bramkarze wiedzą, co się stanie, a i tak są bezradni. To właśnie ta nieustępliwość i fizyczność pozwoliły mu gonić rekord Gretzky’ego.

Pogoń za 894 bramkami “The Great One” była sagą, którą żyła cała Ameryka Północna. Każdy jego mecz był pod lupą. Każdy gol przybliżał go do nieśmiertelności. Gdy wreszcie, w historycznym sezonie 2024/2025, dokonał niemożliwego, świat sportu zamarł w podziwie. To nie było tylko pobicie rekordu. To była zmiana warty. Koniec pewnej epoki i początek nowej. Epoki, w której na tronie zasiadł nie finezyjny artysta, a gladiator o sile niedźwiedzia. Owieczkin udowodnił, że determinacją i siłą można kruszyć mury, które wydawały się nie do zburzenia.

Jego kariera to jednak nie tylko liczby. To także historia niezwykłej lojalności. W dzisiejszym sporcie, gdzie zawodnicy często zmieniają kluby w poszukiwaniu lepszych kontraktów, on pozostał wierny Waszyngtonowi. Od 2010 roku nosi na piersi literę “C” jako kapitan Capitals. Stał się ikoną miasta. Symbolem walki i ostatecznego triumfu. Kibice go kochają, bo widzą w nim nie tylko gwiazdę, ale i lidera, który nigdy nie odpuszcza. To on dał stolicy USA mistrzostwo, na które czekała ponad 40 lat.

Owieczkin, Putin i polityczna gra na lodzie

Niestety, dziedzictwo Owieczkina ma też drugą, znacznie mroczniejszą stronę. To strona, która wykracza daleko poza sportowe areny i sięga korytarzy Kremla. Jego bliska i nieskrywana relacja z Władimirem Putinem od lat budzi ogromne kontrowersje. To nie są tylko kurtuazyjne spotkania sportowca z głową państwa. To głęboka, publicznie manifestowana zażyłość. Wspólne zdjęcia, ciepłe słowa i otwarte poparcie dla rosyjskiego prezydenta sprawiły, że Owieczkin dla wielu stał się narzędziem w rękach machiny propagandowej.

W 2017 roku hokeista założył ruch społeczny “Putin Team”. Miał on na celu zjednoczenie zwolenników prezydenta Rosji. W świecie zachodnim ten gest został odebrany jednoznacznie. W momencie, gdy relacje Rosji z Zachodem stawały się coraz bardziej napięte, największa rosyjska gwiazda NHL stanęła murem za swoim liderem. Krytycy zarzucają mu, że wykorzystuje swoją sportową sławę do legitymizowania reżimu, który jest oskarżany o łamanie praw człowieka i agresywną politykę międzynarodową. Dla wielu Ukraińców jest symbolem zdrady, sportowcem, który popiera agresora.

Ta dwoistość jest fascynująca i tragiczna zarazem. Na lodzie w Waszyngtonie jest bohaterem. W oczach milionów ludzi na świecie jest jednak kimś innym. Kimś, kto pije szampana z człowiekiem odpowiedzialnym za wojny i cierpienie. To polityczne zaangażowanie sprawia, że jego historia nie może być oceniana wyłącznie przez pryzmat sportowych osiągnięć. On sam rzadko komentuje te kwestie, zasłaniając się apolitycznością sportu. Jednak jego czyny mówią głośniej niż słowa. Wielu zadaje sobie pytanie, jak można być idolem w demokratycznym kraju, jednocześnie tak otwarcie wspierając autokratycznego przywódcę, jakim jest Putin.

Waszyngtoński paradoks: Jak kochać bohatera z cieniem?

Dla kibiców Washington Capitals sytuacja jest niezwykle skomplikowana. Jak pogodzić miłość do kapitana, który dał im największą radość w historii klubu, z jego politycznymi wyborami? To codzienna gimnastyka moralna. Fani na trybunach celebrują jego gole, noszą koszulki z jego nazwiskiem i skandują jego imię. Jednocześnie wielu z nich czuje dyskomfort, widząc go na zdjęciach z rosyjskim prezydentem. To paradoks, z którym stolica Ameryki musi żyć.

Klub i liga NHL również znajdują się w niezręcznej pozycji. Z jednej strony Owieczkin jest jednym z najważniejszych aktywów marketingowych ligi. Jego pogoń za rekordem Gretzky’ego generowała ogromne zainteresowanie i przychody. Z drugiej strony, jego powiązania z Kremlem są dla wizerunku NHL problematyczne. Liga stara się balansować na cienkiej linie, promując sportowca, a jednocześnie dystansując się od jego politycznych afiliacji. To niezwykle trudne zadanie w dzisiejszym, spolaryzowanym świecie.

Pojawiają się nawet skrajne głosy, jak te autorstwa dziennikarza Douglasa MacKinnona, który spekulował, że Owieczkin mógłby być… następcą Putina. Choć brzmi to jak scenariusz filmu sensacyjnego, pokazuje, jak głęboko w świadomości publicznej zakorzenił się obraz hokeisty jako człowieka Kremla. Taka narracja, choć mało prawdopodobna, podkreśla, jak silny jest związek między Owieczkinem a władzą w Rosji, gdzie Putin osobiście namaścił go na jednego z symboli narodowej dumy. To pokazuje, że jego historia to już nie tylko sport.

Aleksandr Owieczkin na zawsze zapisał się w historii hokeja. Jego rekordy, jego siła i jego Puchar Stanleya są niepodważalne. Będzie wspominany jako jeden z największych strzelców wszech czasów. Jednak jego dziedzictwo zawsze będzie miało dwie twarze. Twarz sportowego tytana i twarz przyjaciela kontrowersyjnego polityka. To opowieść o wielkim talencie i skomplikowanych wyborach. O tym, jak sport i polityka potrafią się splatać w nierozerwalny węzeł, który rzuca cień nawet na najjaśniejszy blask złotych medali i pucharów. Ostatecznie, historia oceni, czy Aleksandr Owieczkin był tylko wybitnym hokeistą, czy również ważnym elementem w grze, którą prowadził Władimir Putin.

Jego historia jest przestrogą i fascynującym studium przypadku. Pokazuje, że w dzisiejszych czasach wielcy sportowcy nie mogą uciec od polityki. Każdy gest i każde słowo mają znaczenie. Dowiedz się więcej o karierze Owieczkina, by zrozumieć jego drogę na szczyt. Jego powiązania polityczne pozostaną przedmiotem debat jeszcze przez wiele lat. Zobacz analizę wpływu polityki na sport, aby poznać szerszy kontekst tego zjawiska.

Zobacz także: