Są takie nazwiska w polskim sporcie, które wywołują ciarki na plecach. Nazwiska-symbole, synonimy sukcesu, tytanicznej pracy i niezapomnianych emocji. Bez wątpienia należy do nich “Wlazły”. Przez lata Mariusz Wlazły był twarzą, sercem i atomowym zbiciem polskiej siatkówki. Teraz historia zatacza koło w najbardziej spektakularny sposób. Jego syn, Arkadiusz, właśnie otrzymał powołanie do kadry narodowej U-17 na nadchodzące mistrzostwa Europy Wschodniej (EEVZA). To nie jest zwykła wiadomość. To zapowiedź nowej ery, która rodzi się na naszych oczach.
Młode Wilki pod wodzą doświadczonego stratega, Jacka Nawrockiego, ruszają na Łotwę z jednym, jasno określonym celem. Nie jadą tam po naukę. Nie jadą po doświadczenie. Jadą po zwycięstwo, które otworzy im bramy do siatkarskiego raju – przyszłorocznych mistrzostw Europy. To właśnie takie mistrzostwa kształtują charaktery i rodzą przyszłych bohaterów narodowych. Presja jest ogromna, ale w żyłach tych chłopaków płynie biało-czerwona krew. Oni są gotowi na to wyzwanie.
Wielkie nazwisko, jeszcze większe oczekiwania
Arkadiusz Wlazły. Zatrzymajmy się na chwilę przy tym nazwisku. Dla milionów kibiców w Polsce to echo złotych medali Mistrzostw Świata 2014, gdzie jego ojciec był absolutnym MVP. To wspomnienie bombowych zagrywek, które siały postrach w szeregach rywali. To obraz lidera, który porywał za sobą całą drużynę. Teraz na parkiet wchodzi nowe pokolenie. Szesnastoletni Arkadiusz, grający na pozycji przyjmującego, staje przed gigantycznym wyzwaniem. Musi udowodnić, że jest kimś więcej niż tylko synem swojej legendy.
Jednak Jacek Nawrocki nie powołuje zawodników za nazwisko. To trener, który z niejednego pieca chleb jadł i wie, jak budować zespół. Jego wybór to dowód na to, że młody Wlazły ma w sobie iskrę bożą. Potencjał, który podczas zgrupowań i sparingów musiał błyszczeć jaśniej niż inne. Obóz przygotowawczy w Spale był poligonem, na którym czternastu wybrańców szlifowało formę. Słowa trenera Nawrockiego, cytowanego przez Polski Związek Piłki Siatkowej, tylko to potwierdzają: “Grupa świetnie pracuje. Chłopcy są świadomi celu, wiedzą co chcą osiągnąć”. To nie są puste słowa. To deklaracja siły i jedności.
W kadrze obok Wlazłego znaleźli się inni niezwykle utalentowani gracze. Rozgrywający Jakub Przybyłkowicz i Michał Syguła to mózgi operacji, od których zależeć będzie tempo i styl gry. Na ataku szaleć będzie Kuba Shittu, a o szczelność bloku zadbają środkowi, tacy jak Mikołaj Kierkowski czy Cezary Ślusarz. To kolektyw, w którym każdy jest kluczowym trybem w maszynie pędzącej po zwycięstwo. Właśnie ta zespołowość ma być największą siłą biało-czerwonych.
Cel: Dyneburg. Stawka jest absolutnie najwyższa
Turniej odbędzie się w Dyneburgu na Łotwie, mieście o niezwykle bogatej historii. Daugavpils, bo tak brzmi jego łotewska nazwa, to drugie co do wielkości miasto w kraju i miejsce, gdzie od wieków krzyżowały się wpływy różnych kultur. Co ciekawe, to także największe skupisko Polonii na Łotwie. Możemy być pewni, że nasi młodzi siatkarze poczują tam doping i wsparcie, jakby grali u siebie w domu. To może być ten bezcenny, siódmy zawodnik na trybunach.
Organizatorem zawodów jest EEVZA (Eastern European Volleyball Zonal Association), czyli Wschodnioeuropejski Związek Zonalny Piłki Siatkowej. Organizacja ta, założona w 2005 roku, ma na celu rozwój siatkówki, zwłaszcza tej młodzieżowej, w naszym regionie Europy. Polska była jednym z jej założycieli, co tylko podkreśla naszą rolę w budowaniu siatkarskiej potęgi na kontynencie. Te mistrzostwa to dla nich pierwszy wielki test na międzynarodowej arenie, który zweryfikuje lata ciężkiej pracy.
A stawka jest gigantyczna. To nie jest zwykły turniej towarzyski. Zwycięzca całych zawodów w Dyneburgu uzyskuje bezpośredni awans na przyszłoroczne mistrzostwa Europy U-18, które odbędą się we Włoszech. To jest cel nadrzędny. Każdy set, każda piłka, każda obrona będzie miała znaczenie. Nie ma tu miejsca na błędy, nie ma czasu na kalkulację. Trzeba wyjść na parkiet i zostawić na nim serce. Polacy trafili do grupy z gospodarzami, Łotwą, oraz z Gruzją. W drugiej grupie zmierzą się Azerbejdżan, Estonia i Ukraina. Format jest bezlitosny – zwycięzcy grup grają w wielkim finale o złoto i awans. Przegrani walczą o niższe lokaty. To prawdziwy sport w najczystszej postaci.
Fundamenty sukcesu – historia i przyszłość polskiej siatkówki
Aby zrozumieć, skąd bierze się siła naszej młodzieży, trzeba cofnąć się w czasie. Polski Związek Piłki Siatkowej (PZPS), który dziś jest jedną z najprężniej działających federacji na świecie, ma korzenie sięgające 1957 roku. Wtedy to, dokładnie 30 czerwca, został on przekształcony z wielosekcyjnego Polskiego Związku Koszykówki, Siatkówki i Szczypiorniaka. Przez ponad 65 lat PZPS budował potęgę, która dziś owocuje medalami na najważniejszych imprezach.
System szkolenia, praca z młodzieżą, inwestycje w infrastrukturę – to wszystko składa się na obecne sukcesy. Powołanie takich zawodników jak Arkadiusz Wlazły pokazuje, że sztafeta pokoleń działa bez zarzutu. Młodzi adepci siatkówki mają wzorce, do których mogą dążyć. Widzą, że ciężka praca i poświęcenie prowadzą na sam szczyt. To właśnie dlatego polska siatkówka od lat utrzymuje się w światowej czołówce, regularnie dostarczając kibicom powodów do dumy.
Teraz przed nami kolejny rozdział tej pięknej historii. Reprezentacja U-17 staje przed szansą, by dopisać swoją kartę. Stawką tych mistrzostw jest nie tylko awans, ale także budowa mentalności zwycięzców na lata. To tutaj, w ogniu walki z rówieśnikami z innych krajów, hartuje się stal. Jacek Nawrocki i jego sztab doskonale o tym wiedzą, dlatego przygotowania były tak intensywne. Sparingi z pierwszo- i drugoligowymi zespołami miały przygotować chłopaków na fizyczną i taktyczną walkę na najwyższym poziomie.
Droga do chwały. Czy jesteśmy świadkami narodzin nowej legendy?
Przed nami kilka dni niesamowitych emocji. Będziemy śledzić każdy punkt, każdą akcję i trzymać kciuki za biało-czerwonych. Czy Arkadiusz Wlazły pójdzie w ślady ojca? Czy jego nazwisko znów będzie skandowane przez tysiące kibiców? To pytania, na które odpowiedź poznamy już wkrótce. Jedno jest pewne – ten chłopak ma wszystko, by stać się wielkim graczem. Talent, warunki fizyczne i, co najważniejsze, dorastał, obserwując z bliska, co znaczy być mistrzem.
Jednak siatkówka to gra zespołowa. Sukces w Dyneburgu będzie zależał od całej czternastki powołanych zawodników, od ich zgrania, determinacji i woli walki. Kwalifikacja na przyszłoroczne mistrzostwa Europy byłaby fantastycznym zwieńczeniem ich dotychczasowej pracy i potężnym impulsem na przyszłość. To pokolenie ma potencjał, by w przyszłości stanowić o sile seniorskiej reprezentacji Polski. Ich podróż na szczyt właśnie się rozpoczyna.
Trzymajmy kciuki za naszych młodych wojowników. Niech parkiet w Dyneburgu stanie się świadkiem narodzin nowej, złotej generacji polskiej siatkówki. To dopiero początek ich drogi, ale już teraz widać w nich ogień, który może zaprowadzić ich na sam szczyt. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o systemie szkolenia młodych talentów w Polsce, przeczytaj więcej na ten temat. Historia polskiej siatkówki jest pełna inspirujących opowieści o sukcesie, o czym przekonasz się, gdy zobaczysz również podobne artykuły. Przed nami niezwykle emocjonujące dni, które mogą na stałe zapisać się w annałach naszego sportu.
