Medalistka olimpijska na kolanach! Szokujący pogrom w Chennai i narodziny nowej gwiazdy.

Medalistka olimpijska na kolanach! Szokujący pogrom w Chennai i narodziny nowej gwiazdy.

Avatar photo Piotr Sport
31.10.2025 18:31
7 min. czytania

Korty w Chennai miały być tylko kolejnym przystankiem w długim sezonie. Kolejnym turniejem, gdzie faworyci potwierdzają klasę, a pretendenci walczą o swoje pięć minut. Nikt, absolutnie nikt, nie spodziewał się jednak trzęsienia ziemi, jakie nawiedziło Indie. Na naszych oczach runęła twierdza, a jej upadek był głośny i bolesny. Mowa o upadku srebrnej medalistki olimpijskiej z Paryża, Donny Vekić, która została zmieciona z kortu w sposób, jakiego dawno nie widzieliśmy. To nie była porażka. To był nokaut. Brutalna demonstracja siły, która każe nam na nowo spojrzeć na układ sił w kobiecym tenisie.

Piątkowe popołudnie w Chennai zapowiadało się na rutynowe widowisko. Vekić, rozstawiona z numerem trzecim, miała gładko awansować do półfinału. W końcu to zawodniczka z absolutnego topu. Kobieta, która jeszcze niedawno toczyła heroiczne boje o olimpijskie złoto. Jej rywalka, Kimberly Birrell z Australii, wydawała się solidną, ale jednak ograną do pokonania przeszkodą. Jednak to, co wydarzyło się na korcie, przechodzi wszelkie pojęcie i pokazuje, jak piękny i okrutny potrafi być sport.

Upadek Tytanki. Jak srebrna medalistka straciła kontrolę?

Pierwszy set był jeszcze zwiastunem walki. Wynik 6:4 dla Birrell był niespodzianką, ale nie katastrofą. Wszyscy myśleli, że to tylko chwilowa niedyspozycja Chorwatki. Że zaraz wróci do gry, włączy wyższy bieg i pokaże, dlaczego ma na koncie tak wielkie sukcesy. Nic z tego. Drugi set to już nie był mecz tenisa. To była egzekucja. Bezlitosne 6:0, popularny “bajgiel”, to wynik, który dla tak utytułowanej medalistki jest policzkiem wymierzonym na oczach całego świata.

Donna Vekić, która w 2024 roku w Paryżu zdobyła historyczny srebrny medal dla Chorwacji, wyglądała na bezradną. Jej potężny serwis nie funkcjonował. Forhend, zazwyczaj będący jej zabójczą bronią, lądował daleko w autach. Mowa ciała krzyczała: “nie wiem, co się dzieje”. Każda kolejna piłka zdawała się pogłębiać jej frustrację. To był obraz rozpaczy, który kontrastował z jej heroiczną postawą na igrzyskach, gdzie walczyła jak lwica o każdy punkt.

Co zawiodło? Czy to kwestia dyspozycji dnia? A może to Kimberly Birrell zagrała mecz życia? Prawda leży pewnie pośrodku. Australijka zagrała bezbłędnie taktycznie. Wiedziała, że musi wywierać nieustanną presję, nie dawać Vekić ani chwili na oddech. Grała głęboko, zmieniała rytm, zmuszała rywalkę do biegania. Dla chorwackiej medalistki był to zimny prysznic, który może okazać się kluczowy dla reszty jej sezonu. Czasem taki wstrząs jest potrzebny, by wrócić silniejszym. Ale ból porażki 0:6 z pewnością pozostanie na długo.

Kimberly Birrell: Z cienia na salony. Kim jest pogromczyni faworytki?

Skupiając się na dramacie Vekić, łatwo przeoczyć bohaterkę tego dnia. Kimberly Birrell nie była tylko statystką w tym przedstawieniu. Ona była jego reżyserką. Australijka pokazała tenis kompletny, dojrzały i niezwykle odważny. To nie był przypadek. To była demonstracja umiejętności, które rozwija od lat, cierpliwie czekając na swoją szansę. I właśnie ją dostała.

Jej kariera to przykład ciężkiej pracy i determinacji. Warto odnotować, że 5 maja 2025 roku Birrell osiągnęła najwyższą w karierze, 60. pozycję w rankingu WTA, co świadczy o jej stałym progresie. Zwycięstwo nad Vekić to jednak coś więcej niż tylko punkty rankingowe. To przełamanie bariery psychologicznej. Dowód na to, że może rywalizować z najlepszymi i wygrywać. Pokonanie tak utytułowanej medalistki w takim stylu to sygnał wysłany do całej czołówki: nadchodzę.

Birrell w Chennai pokazała, że ma wszystko, by namieszać w tourze. Jej spokój w kluczowych momentach był imponujący. Nie przestraszyła się wielkiego nazwiska po drugiej stronie siatki. Wręcz przeciwnie, to ją napędzało. Teraz, w półfinale, staje przed ogromną szansą na życiowy sukces. Niezależnie od dalszych wyników, jej nazwisko już zapisało się w historii tego turnieju.

Tajska nawałnica i indonezyjska precyzja. Azja przejmuje stery w Chennai!

Dramat Vekić nie był jedynym elektryzującym wydarzeniem tego dnia. Okazało się, że korty w Chennai stały się sceną dla azjatyckiej ofensywy. Podczas gdy faworyzowana medalistka przeżywała swój koszmar, inne zawodniczki z tego regionu pokazywały tenis z najwyższej półki. Na czoło wysuwa się Lanlana Tararudee z Tajlandii, która zaserwowała rywalce równie bolesną lekcję.

Tararudee rozgromiła Polinę Jacenko 6:0, 6:2. To kolejny wynik, który robi wrażenie. Tajka grała z furią i precyzją, nie dając przeciwniczce żadnych szans. To nie jest anonimowa postać. Lanlana Tararudee już w 2023 roku zdobyła swoje pierwsze tytuły w karierze na turniejach ITF, co pokazało jej ogromny potencjał. Teraz przenosi tę formę na wyższy poziom, a jej występ w Chennai to potwierdzenie, że drzemie w niej siła, z którą trzeba się liczyć.

Co więcej, w drugim półfinale zobaczymy kolejną reprezentantkę Azji, Indonezyjkę Janice Tjen. Rozstawiona z “czwórką” Tjen pewnie pokonała Mię Pohankovą 6:3, 6:1. Oznacza to, że w półfinałach turnieju WTA 250 zobaczymy aż trzy zawodniczki z Azji (Birrell jest z Australii), co jest zjawiskiem niezwykle ciekawym. To dowód na rosnącą siłę tenisa w tej części świata i sygnał, że nadchodzi zmiana warty.

Krajobraz po bitwie: Co ten wynik oznacza dla rankingu i przyszłości?

Każdy turniej pisze swoje historie, ale Chennai 2025 zostanie zapamiętane jako miejsce, gdzie niemożliwe stało się faktem. Porażka Donny Vekić to nie tylko statystyka. To potężny wstrząs, który będzie rezonował przez najbliższe tygodnie. Każda medalistka wie, że droga na szczyt jest trudna, ale jeszcze trudniejsze jest utrzymanie się na nim. Ten mecz brutalnie o tym przypomniał.

Dla Birrell, Tararudee i Tjen to z kolei trampolina do wielkiej kariery. Zdobyte punkty i pewność siebie mogą okazać się bezcenne w dalszej części sezonu. Pokazały, że nie boją się wielkich nazwisk i potrafią wykorzystać swoje szanse. To właśnie takie historie budują legendy i sprawiają, że kochamy sport. Ta nieprzewidywalność, ten dreszcz emocji, gdy Dawid pokonuje Goliata.

Co dalej z Vekić? Z pewnością nawet tak doświadczona medalistka jak ona będzie musiała przeanalizować tę porażkę i wyciągnąć wnioski. Czy to jednorazowy wypadek przy pracy, czy sygnał głębszego kryzysu? Czas pokaże. Jedno jest pewne: świat tenisa nie stoi w miejscu. Gdy jeden gigant się chwieje, na jego miejsce natychmiast pojawiają się nowi, głodni sukcesu pretendenci. Chennai jest tego najlepszym dowodem.

Turniej w Indiach nabrał rumieńców, jakich nikt się nie spodziewał. Zamiast przewidywalnych rozstrzygnięć, dostaliśmy festiwal niespodzianek i narodziny nowych bohaterek. To pokazuje, że w sporcie nic nie jest dane raz na zawsze. Nawet największa medalistka może mieć słabszy dzień, a ten, kto go wykorzysta, może napisać swoją własną, piękną historię. Z zapartym tchem będziemy śledzić dalsze losy tych zawodniczek, bo czujemy, że to dopiero początek czegoś wielkiego. Aby lepiej zrozumieć presję, z jaką mierzą się czołowi sportowcy, przeczytaj więcej o psychologii w tenisie. Jeśli interesują Cię inne wielkie niespodzianki w świecie sportu, zobacz również ten artykuł o historycznych upsetach.

Zobacz także: