Fenomenalny Trefl Sopot! Nokaut w Europie, rywal na deskach!

Fenomenalny Trefl Sopot! Nokaut w Europie, rywal na deskach!

Avatar photo Piotr Sport
30.10.2025 02:02
8 min. czytania

Są takie wieczory w sporcie, które zapadają w pamięć na lata. Wieczory, kiedy jedna drużyna wchodzi na parkiet nie po to, by wygrać, ale by zdominować, złamać i wysłać sygnał całemu kontynentowi. Właśnie taki spektakl zafundowali nam koszykarze Energi Trefla Sopot. To był po prostu fenomenalny wieczór dla polskiej koszykówki. W starciu 3. kolejki FIBA Europe Cup, sopocianie w Ergo Arenie dosłownie zmiażdżyli estoński BC Kalev/Cramo Tallin, wygrywając 93:58. To nie był mecz. To była demonstracja siły, taktyczny koncert i egzekucja na bezradnym rywalu.

Kiedy patrzy się na końcowy wynik, można odnieść wrażenie, że na parkiecie spotkały się zespoły z dwóch różnych sportowych galaktyk. I w zasadzie tak było. Trefl od pierwszej syreny narzucił tempo, którego mistrzowie Estonii nie byli w stanie wytrzymać. To już siódme zwycięstwo z rzędu dla podopiecznych Žana Tabaka. Ta drużyna płynie na fali wznoszącej, a jej pewność siebie zdaje się nie mieć granic. Każdy ruch, każde podanie, każdy rzut – wszystko funkcjonowało z precyzją szwajcarskiego zegarka. To była maszyna, która nie miała żadnych słabych punktów.

Maszyna z Sopotu nie zwalnia tempa

Siedem zwycięstw z rzędu to nie przypadek. To dowód na tytaniczną pracę wykonaną przez sztab szkoleniowy i zawodników. Energa Trefl Sopot przeistoczył się w prawdziwy walec, który rozjeżdża kolejnych przeciwników. Nieważne, czy grają w polskiej lidze, czy na europejskich parkietach. Intensywność, zaangażowanie i głód zwycięstwa są zawsze na tym samym, najwyższym poziomie. Zespół z Tallina przyjechał do Sopotu jako solidna, europejska marka. Wyjechał upokorzony, z bagażem 35 punktów straty. To pokazuje skalę dominacji sopockiej ekipy.

Co stoi za tą niesamowitą serią? Przede wszystkim konsekwencja. Trener Žan Tabak zbudował zespół, w którym każdy zna swoje miejsce i zadania. Nie ma tu miejsca na egoizm, liczy się tylko dobro drużyny. Widać to w każdej akcji. Niesamowita chemia między zawodnikami przekłada się na płynność w ataku i żelazną defensywę. Sopocka twierdza, Ergo Arena, po raz kolejny pozostała niezdobyta, a kibice mogli z dumą oklaskiwać swoich bohaterów. To jest właśnie ten moment, w którym rodzi się legenda.

Taktyczny majstersztyk i egzekucja na parkiecie

Zwycięstwo nad Kalevem nie było dziełem przypadku. To był efekt perfekcyjnie zrealizowanego planu taktycznego. Już pierwsza kwarta, wygrana 27:14, ustawiła cały mecz. Trefl od samego początku rzucił się na rywali z agresywną obroną na całym boisku. Estończycy gubili się, tracili piłki, a sopocianie bezlitośnie zamieniali te błędy na punkty z kontrataku. Sposób, w jaki sopocianie przechodzili z obrony do ataku, był fenomenalny. To była koszykówka na najwyższym poziomie, dynamiczna i niezwykle widowiskowa.

Trener Tabak doskonale odrobił pracę domową. Wiedział, gdzie leżą słabości rywala i bezlitośnie je obnażył. Rotacja w zespole Trefla funkcjonowała idealnie. Każdy zawodnik wchodzący z ławki dawał nową energię i nie obniżał jakości gry. Druga kwarta to dalsze powiększanie przewagi, a po przerwie, mimo nieco bardziej wyrównanej trzeciej części gry, nikt nie miał wątpliwości, kto zejdzie z parkietu z tarczą. Czwarta kwarta, wygrana 28:8, była już tylko brutalnym postawieniem kropki nad “i”. To był nokaut w najczystszej postaci.

Bohaterowie wieczoru – kolektyw ponad jednostki

W tak jednostronnym meczu trudno wskazać jednego bohatera. Na wyróżnienie zasłużył cały zespół, bo to właśnie kolektyw był największą siłą Trefla. Jednak kilka nazwisk trzeba podkreślić. Jakub Schenk po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najlepszych rozgrywających w lidze. Dyrygował grą jak wytrawny maestro, rozdając asysty i w kluczowych momentach biorąc ciężar gry na siebie. Jego spokój i wizja gry były bezcenne.

Aaron Best był maszyną do zdobywania punktów. Jego skuteczność i łatwość, z jaką mijał obrońców, robiły ogromne wrażenie. Pod koszami dominowali Mikołaj Witliński i Andy Van Vliet, którzy nie tylko zbierali piłki, ale również stanowili stałe zagrożenie w ataku. Każdy zawodnik, który pojawił się na parkiecie, dołożył swoją cegiełkę do tego imponującego zwycięstwa. To był fenomenalny pokaz siły całego zespołu.

Fenomenalny pokaz siły – co to oznacza dla Europy?

Zwycięstwo w takim stylu to jasny sygnał wysłany do reszty stawki w FIBA Europe Cup. Energa Trefl Sopot nie jest w tych rozgrywkach tylko po to, by wziąć w nich udział. To drużyna z ambicjami, która ma potencjał, by namieszać i zajść naprawdę daleko. Oczywiście, FIBA Europe Cup to rozgrywki drugiego szczebla, ale styl, w jakim Trefl pokonuje rywali, musi budzić respekt. Zespół z Trójmiasta udowadnia, że polska koszykówka klubowa ma się coraz lepiej i potrafi rywalizować na arenie międzynarodowej.

Ten fenomenalny występ to także wizytówka dla całej Orlen Basket Ligi. Pokazuje, że czołowe polskie zespoły są w stanie nie tylko walczyć, ale i dominować w starciach z solidnymi europejskimi firmami. Dla kibiców to powód do dumy i nadzieja na kolejne wielkie emocje. Sopocianie swoją grą rozbudzili apetyty. Teraz każdy kolejny mecz w Europie będzie obserwowany z jeszcze większą uwagą. Presja rośnie, ale ta drużyna wydaje się być na nią gotowa.

Kalev/Cramo na kolanach – analiza porażki

Aby w pełni docenić wielkość zwycięstwa Trefla, trzeba też spojrzeć na pokonanego rywala. BC Kalev/Cramo Tallin to nie jest przypadkowy zespół. To wielokrotny mistrz Estonii, regularny uczestnik europejskich pucharów. Jednak w środowy wieczór w Ergo Arenie wyglądali jak drużyna z niższej ligi. Zostali całkowicie zdominowani w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Ich atak był chaotyczny, a obrona dziurawa jak szwajcarski ser. Popełniali proste błędy, które napędzały sopocką maszynę.

Czy to był tylko słabszy dzień Estończyków? Z pewnością tak, ale ich niemoc była przede wszystkim efektem genialnej gry Trefla. Sopocianie nie pozwolili im na nic. Odcięli od podań kluczowych zawodników, zmusili do rzutów z nieprzygotowanych pozycji i stłamsili mentalnie już w pierwszych minutach. Taka porażka z pewnością zaboli i na długo pozostanie w głowach zawodników z Tallina. Dla nich to bolesna lekcja, a dla Trefla dowód na to, że ich system gry działa perfekcyjnie.

Kibice – szósty zawodnik w Ergo Arenie

Nie można zapomnieć o jeszcze jednym, niezwykle ważnym czynniku tego sukcesu. Atmosfera w Ergo Arenie była po prostu elektryzująca. Kibice, którzy wypełnili halę, stworzyli niesamowity doping. Od pierwszej do ostatniej minuty nieśli swój zespół, nagradzając brawami każdą udaną akcję. Ta energia z trybun z pewnością udzieliła się zawodnikom. Gra w takiej atmosferze to czysta przyjemność i dodatkowa motywacja. Sopoccy fani po raz kolejny udowodnili, że są szóstym zawodnikiem swojej drużyny.

Ich fenomenalny doping był wisienką na torcie tego koszykarskiego święta. To właśnie dla takich chwil, dla tej wspólnej radości i dumy, uprawia się sport. Zwycięstwo smakuje podwójnie, gdy można je dzielić z tysiącami oddanych kibiców. To połączenie siły zespołu na parkiecie i wsparcia z trybun czyni z Trefla Sopot drużynę, której w tym sezonie naprawdę trzeba się bać. Sezon jest długi, ale fundamenty pod wielkie sukcesy zostały wylane. A ten wieczór był tego najlepszym dowodem.

Przed Treflem kolejne wyzwania, ale z taką formą i pewnością siebie, mogą patrzeć w przyszłość z optymizmem. Cały ten sezon może być dla nich fenomenalny. Zespół udowodnił, że jest gotowy na wielkie rzeczy, a kibice już nie mogą doczekać się kolejnych emocji. Odkryj kulisy przygotowań Trefla do sezonu Zobacz analizę taktyczną trenera Tabaka

Zobacz także: