Chciała go Barcelona, a zgarnie go Real? Marc Guéhi rozpoczyna królewskie polowanie!

Chciała go Barcelona, a zgarnie go Real? Marc Guéhi rozpoczyna królewskie polowanie!

Avatar photo Piotr Sport
31.10.2025 13:31
9 min. czytania

To jest ten moment, na który czekają rekiny europejskiego futbolu. Woda wokół Selhurst Park zaczyna wrzeć, a w niej krąży bestia. Bestia, której na imię Real Madryt. Barcelona go chciała, i to jak! Marzyła o nim, planowała przyszłość z jego nazwiskiem w składzie, ale rzeczywistość finansowa bywa brutalna. Na scenę wkracza jednak gracz, dla którego pieniądze rzadko stanowią problem. Marc Guéhi, skała defensywy Crystal Palace i reprezentacji Anglii, właśnie odpalił bombę zegarową. Jego kontrakt wygasa, a on sam dał jasno do zrozumienia – nowego nie będzie. To początek jednej z najbardziej pasjonujących sag transferowych nadchodzących miesięcy. Zapnijcie pasy, bo w tej grze nie ma jeńców.

Kiedy mówimy o Guéhim, nie mówimy o przeciętnym obrońcy. Mówimy o kapitanie klubu Premier League w wieku zaledwie 25 lat. To lider z krwi i kości, zawodnik o charyzmie, która elektryzuje szatnię i trybuny. Jego spokój w rozegraniu piłki, nieustępliwość w pojedynkach jeden na jednego i inteligencja taktyczna sprawiają, że jest on materiałem na legendę. Właśnie dlatego kolejka chętnych jest tak długa i tak prestiżowa. To nie jest zwykły transfer. To inwestycja w przyszłość, w stabilność defensywy na najbliższą dekadę. A kiedy taka inwestycja staje się dostępna za darmo, rozpoczyna się prawdziwe szaleństwo.

Kim jest Marc Guéhi? Skała z Selhurst Park, o którą biją się potęgi

Marc Guéhi to produkt słynnej akademii Chelsea, ale to w Crystal Palace jego talent eksplodował z niewyobrażalną siłą. Przenosiny do “Orłów” okazały się strzałem w dziesiątkę. Tam, z dala od presji Stamford Bridge, rozwinął skrzydła. Szybko stał się nie tylko filarem obrony, ale i sercem całej drużyny. Jego dojrzałość na boisku przekracza wszelkie metryki. Obserwowanie go w akcji to czysta przyjemność – czyta grę jak otwartą księgę, a jego interwencje są często równie efektowne, co efektywne. To właśnie te cechy sprawiły, że selekcjoner reprezentacji Anglii, Gareth Southgate, uczynił go kluczowym elementem swojej układanki.

Jego wartość dla Crystal Palace jest nie do przecenienia. Pod wodzą austriackiego trenera, Olivera Glasnera, drużyna osiągnęła historyczne sukcesy. Zdobycie Pucharu Anglii, pierwszego w historii klubu, to w dużej mierze zasługa żelaznej defensywy dowodzonej przez Guéhiego. Awans do Ligi Konferencji Europy był tylko potwierdzeniem, że na Selhurst Park dzieje się coś wyjątkowego. Guéhi nie był tylko wykonawcą poleceń trenera. On był generałem na boisku, przedłużeniem myśli taktycznej Glasnera. Jego odejście będzie dla klubu potężnym ciosem, ale jednocześnie świadectwem, że potrafią oni szlifować diamenty najwyższej próby.

Zegar tyka, a kontrakt topnieje. Dlaczego Guéhi jest transferową bombą?

Magiczna data to 30 czerwca 2026 roku. Wtedy właśnie wygasa umowa Anglika z Crystal Palace. Oznacza to, że już od 1 stycznia 2026 roku będzie mógł on legalnie negocjować z każdym zagranicznym klubem i podpisać kontrakt, który wejdzie w życie pół roku później. To scenariusz, który spędza sen z powiek dyrektorom sportowym Palace, a jednocześnie wywołuje ekscytację w biurach największych klubów Europy. Pozyskanie zawodnika tej klasy bez płacenia kwoty odstępnego to jak wygrana na loterii. To setki milionów euro oszczędności, które można przeznaczyć na jego pensję lub inne wzmocnienia.

Oliver Glasner nie owijał w bawełnę. Jego słowa były szczere i bolesne dla fanów “Orłów”. “Marc już nam powiedział, że nie podpisze nowego kontraktu, więc odejdzie w przyszłym roku” – przyznał Austriak. Klub oczywiście próbował go zatrzymać, na stole leżała nowa, lukratywna oferta. Ale Guéhi podjął już decyzję. Chce zrobić kolejny krok w karierze, chce walczyć o największe trofea. To ambicja, którą należy szanować, nawet jeśli łamie ona serca kibiców, którzy go uwielbiają. Ta deklaracja oficjalnie rozpoczęła wyścig zbrojeń. Pytanie nie brzmi “czy”, ale “gdzie” trafi Marc Guéhi.

Barcelona chciała go mieć u siebie. Marzenia kontra brutalna rzeczywistość

W Barcelonie nazwisko Guéhiego od dawna krążyło po korytarzach Camp Nou. Było szeptane z nadzieją i ekscytacją. Katalońska duma od dawna go chciała, widząc w nim lidera nowej defensywy, kogoś na wzór Carlesa Puyola. Jego styl gry, umiejętność wyprowadzania piłki i charyzma idealnie pasowałyby do filozofii Blaugrany. Byłby to transfer marzenie – zawodnik wchodzący w najlepszy wiek, z doświadczeniem w Premier League, a do tego dostępny za darmo. To rozwiązanie wszystkich problemów defensywnych, z którymi klub borykał się od lat.

Niestety, marzenia często zderzają się z twardą rzeczywistością finansową. Barcelona, mimo swojej wielkości, wciąż odczuwa skutki lat złego zarządzania. Klub musi liczyć każdego eurocenta, a wolny transfer Guéhiego był dla nich jak światełko w tunelu. Plan był prosty: przeczekać, przekonać zawodnika wizją gry na Camp Nou i triumfalnie ogłosić jego pozyskanie w 2026 roku. Wszyscy wiedzą, że Barcelona go chciała. Problem w tym, że w tej grze pojawił się rywal, który nie musi czekać i liczyć. Rywal, który może zaoferować nie tylko wizję, ale i natychmiastową walkę o Ligę Mistrzów oraz potężny kontrakt.

Na scenę wkracza Real Madryt. Galaktyczna pokusa nie do odrzucenia?

I wtedy, cały na biało, wkracza Real Madryt. “Królewscy” działają z precyzją i siłą, która paraliżuje konkurencję. Jak donoszą angielskie media, na czele z “The Sun”, Florentino Pérez jest przekonany, że to właśnie Santiago Bernabéu będzie nowym domem Guéhiego. To ruch, który ma sens na każdym poziomie. Real buduje nową, galaktyczną drużynę, a Guéhi byłby idealnym uzupełnieniem tej konstelacji.

Pokusa jest ogromna. Wyobraźmy to sobie: gra u boku Antonio Rüdigera, Édera Militão, a w środku pola ma się za partnera rodaka, Jude’a Bellinghama. To wizja, która może zawrócić w głowie każdemu piłkarzowi. Real Madryt nie tylko oferuje trofea, on je gwarantuje. To machina do wygrywania, a dołączenie do niej to pieczęć najwyższej jakości. Podczas gdy Barcelona mogła zaoferować romantyczną historię odbudowy, Madryt oferuje gotowy produkt – status supergwiazdy i natychmiastową szansę na zapisanie się w historii futbolu. To dlatego oferta Realu, nawet jeśli formalnie pojawi się dopiero za kilkanaście miesięcy, już teraz wydaje się faworytem w tym wyścigu.

Taktyczna łamigłówka: Gdzie Guéhi pasuje najlepiej?

Z czysto sportowego punktu widzenia, Guéhi odnalazłby się w obu klubach, ale jego rola byłaby zupełnie inna. W Barcelonie stałby się natychmiastowym liderem i fundamentem, na którym budowano by nową obronę. Presja byłaby ogromna, a oczekiwania sięgałyby sufitu. Musiałby udźwignąć ciężar odbudowy potęgi. To wyzwanie dla zawodnika o stalowych nerwach, a Guéhi z pewnością je ma.

W Realu Madryt dołączyłby do już istniejącej, jednej z najlepszych formacji defensywnych na świecie. Rywalizacja o miejsce w składzie byłaby mordercza. Musiałby walczyć z Rüdigerem i Militão o każdą minutę. Z drugiej strony, gra w takim otoczeniu przyspieszyłaby jego rozwój i pozwoliła wejść na absolutny szczyt. Carlo Ancelotti słynie z umiejętności zarządzania gwiazdami, więc z pewnością znalazłby dla niego miejsce. To wybór między byciem numerem jeden w projekcie w budowie, a byciem kluczowym elementem w gotowej maszynie do wygrywania.

Co dalej? Ostateczne odliczanie do transferowej sagi

Przed nami miesiące spekulacji, zakulisowych rozmów i medialnej wojny. Każdy wielki klub w Europie, który potrzebował wzmocnienia defensywy, z pewnością go chciała. Liverpool, Bayern Monachium – oni również będą monitorować sytuację. Jednak na ten moment wydaje się, że kluczowe starcie rozegra się na linii Barcelona-Madryt. To nowe El Clásico, tym razem toczone w gabinetach dyrektorów sportowych.

Decyzja należy do jednego człowieka. Marc Guéhi trzyma w rękach wszystkie karty. Może wybrać sentymentalną podróż i próbę przywrócenia blasku Barcelonie, albo postawić na pewność i dołączyć do galaktycznej eskadry Realu Madryt. Jego wybór zdefiniuje nie tylko jego karierę, ale może również wpłynąć na układ sił w europejskim futbolu na lata. Jedno jest pewne – emocji nie zabraknie. Ta historia dopiero się zaczyna.

Świat futbolu wstrzymuje oddech, czekając na kolejny ruch w tej pasjonującej grze. Czy marzenia Barcelony zostaną zmiażdżone przez potęgę Realu? Czas pokaże. Dowiedz się więcej o planach transferowych Realu Madryt. Ten i inne transfery mogą całkowicie zmienić oblicze La Liga. Zobacz analizę siły hiszpańskich gigantów.

Zobacz także: