Kiedy wydawało się, że sportowe sankcje są murem nie do przebicia, w fundamentach pojawiła się potężna wyrwa. Decyzja, która wstrząsnęła posadami ruchu paraolimpijskiego, wywołała burzę na całym świecie. To właśnie cały sportowy świat, zjednoczony w solidarności z Ukrainą, patrzy dziś z niedowierzaniem na działania Międzynarodowego Komitetu Paralimpijskiego (IPC). Mówimy o uchyleniu zawieszenia dla Rosji i Białorusi. To ruch, który pachnie polityczną grą na najwyższych szczeblach i stanowi potężny cios dla idei fair play. To nie jest zwykła administracyjna formalność. To symboliczny gest, który może na zawsze zmienić postrzeganie sportu osób z niepełnosprawnościami.
Wyobraźcie sobie to napięcie. Salę obrad, gdzie ważą się losy sportowców, którzy na co dzień pokonują bariery nie do wyobrażenia dla większości z nas. I w tej sali zapada decyzja, która pozwala wrócić do rywalizacji reprezentantom krajów-agresorów. Decyzja z 27 września jest jak zimny prysznic dla wszystkich, którzy wierzyli, że sport pozostanie ostoją wartości. Częściowe zniesienie zawieszenia to furtka. Furtka, przez którą reżimy Putina i Łukaszenki z uśmiechem wprowadzą swoich zawodników, by wykorzystać ich do celów propagandowych. To jest po prostu policzek wymierzony Ukrainie i wszystkim, którzy ją wspierają.
Decyzja, która zapaliła lont. Co tak naprawdę zrobił IPC?
Międzynarodowy Komitet Paralimpijski, założony w 1989 roku w Düsseldorfie, to organizacja, która miała być strażnikiem paraolimpijskich ideałów. To oni odpowiadają za organizację igrzysk, za promowanie sportu bez barier. Tymczasem ich ostatnie postanowienie budzi ogromne kontrowersje. Zdecydowano o przywróceniu Rosyjskiemu i Białoruskiemu Komitetowi Paralimpijskiemu statusu pełnoprawnych członków organizacji. Oznacza to, że choć na igrzyskach w Paryżu w 2024 roku sportowcy z tych krajów wystąpią jako “neutralni”, ich macierzyste komitety wracają na salony. To tak, jakby wpuścić lisa do kurnika, każąc mu jedynie udawać, że jest wegetarianinem.
Argumentacja o “neutralności” sportowców jest iluzją, w którą nikt już nie wierzy. Każdy medal, każdy sukces zawodnika z Rosji czy Białorusi, nawet pod białą flagą, zostanie natychmiast wykorzystany przez propagandę Kremla i Mińska. Będzie przedstawiany jako dowód na to, że świat akceptuje ich działania, że sankcje nie działają. To cyniczna gra, w której sportowcy stają się narzędziami politycznymi. Nie można oddzielić zawodnika od państwa, które go finansuje, szkoli i wysyła na międzynarodowe areny. To system naczyń połączonych, a IPC, świadomie lub nie, właśnie otworzył w nim kluczowy zawór.
Zjednoczony front sprzeciwu. 33 państwa mówią “NIE!”
Na szczęście reakcja świata była natychmiastowa i jednoznaczna. To nie jest cichy protest w kuluarach. To potężny, zjednoczony głos sprzeciwu. Aż 33 państwa, w tym Polska, Ukraina, Wielka Brytania, Japonia, Australia i większość krajów Unii Europejskiej, podpisały wspólne oświadczenie. To manifest, w którym sygnatariusze wyrażają głębokie zaniepokojenie i wzywają do ponownego, pełnego zawieszenia Rosji i Białorusi. To dowód na to, że sumienie sportowego świata jeszcze nie umarło. To potężny sygnał wysłany do władz IPC: nie ma zgody na relatywizowanie zbrodni wojennych.
Polska od początku stała na czele tego ruchu oporu. Nasze Ministerstwo Sportu i Turystyki, na długo przed tym globalnym oświadczeniem, alarmowało i wzywało do działania. To właśnie z Polski wyszedł list do ministrów sportu państw UE, który był jednym z kamieni węgielnych budowy tej koalicji. To pokazuje, że nie jesteśmy biernymi obserwatorami. Jesteśmy aktywnym uczestnikiem walki o zachowanie fundamentalnych wartości w sporcie. Cały ten zjednoczony front to dowód, że solidarność jest silniejsza niż zakulisowe układy.
Wielka gra o duszę sportu. Kto pociąga za sznurki?
Aby zrozumieć wagę tej sytuacji, musimy spojrzeć na szerszy obraz. Na tej sportowo-politycznej szachownicy mamy kilku kluczowych graczy. Z jednej strony jest Międzynarodowy Komitet Paralimpijski (IPC), który podjął kontrowersyjną decyzję. Z drugiej strony potężna koalicja państw domagająca się sprawiedliwości. A nad wszystkim unosi się duch Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS). CAS, z siedzibą w Lozannie, to najwyższa instancja odwoławcza w świecie sportu. Jego orzeczenia, wydawane od 1984 roku, kształtują prawo sportowe i mają ostateczny głos w sporach. To właśnie tam może ostatecznie trafić ta sprawa, jeśli presja dyplomatyczna nie przyniesie skutku.
Nie można też zapominać o Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim (MKOl), który już wcześniej uchylił furtkę dla “neutralnych” sportowców z Rosji i Białorusi na igrzyska w Paryżu 2024 czy Mediolanie i Cortinie d’Ampezzo 2026. Decyzja IPC wpisuje się w ten niebezpieczny trend. Trend, w którym pieniądze i wpływy polityczne zdają się ważyć więcej niż ludzkie życie i prawo międzynarodowe. To właśnie dlatego cały ten spór jest tak fundamentalny. Nie chodzi tylko o paraolimpijczyków. Chodzi o przyszłość całego międzynarodowego sportu i jego wiarygodność w oczach milionów kibiców na całym świecie.
Fikcja neutralnej flagi. Dlaczego to nie zadziała?
Koncepcja “sportowca neutralnego” to jeden z najbardziej absurdalnych konstruktów w nowoczesnym sporcie. To próba pudrowania rzeczywistości. Czy naprawdę wierzymy, że rosyjski atleta, trenowany za państwowe pieniądze, nagle staje się apolitycznym bytem, bo wystartuje bez godła na piersi? To naiwność granicząca z hipokryzją. Każdy jego sukces będzie triumfem Rosji. Każda transmisja, nawet bez hymnu, będzie pokazywać twarz reprezentanta kraju, który codziennie bombarduje ukraińskie miasta. To niedopuszczalne.
Sport to emocje, symbole i tożsamość narodowa. Odebranie flagi i hymnu tego nie zmienia. Zawodnik nadal reprezentuje swój kraj, swoją szkołę sportową, swój system. Pozwalając im startować, legitymizujemy reżim, który za nimi stoi. Dajemy mu platformę do ocieplania wizerunku i szerzenia dezinformacji. To nie jest kompromis. To kapitulacja wartości sportowych przed brutalną siłą polityki. Dlatego właśnie tak wiele krajów mówi głośne i wyraźne “nie” tej fikcji. Bo sport bez zasad i wartości staje się tylko pustą rozrywką, pozbawioną głębszego sensu.
Co dalej? Bitwa o przyszłość paraolimpizmu trwa
Jesteśmy w kluczowym momencie. Presja 33 państw jest ogromna, ale czy wystarczająca, by zmusić IPC do zmiany zdania? Cały świat patrzy teraz na działaczy, którzy będą musieli zdecydować, czy ważniejsze są dla nich ideały, czy polityczne i finansowe interesy. To test charakteru dla całego ruchu paraolimpijskiego. Od wyniku tej konfrontacji zależeć będzie, czy sport paraolimpijski pozostanie symbolem siły ludzkiego ducha i fair play, czy stanie się kolejnym polem cynicznej gry politycznej.
Walka trwa na wielu frontach – dyplomatycznym, medialnym i prawnym. Nikt nie zamierza się poddawać. Stawką jest coś znacznie cenniejszego niż medale. Stawką jest dusza sportu. To, czy za kilka lat będziemy wspominać ten moment jako chwilę, w której sport obronił swoje wartości, czy jako początek końca jego wiarygodności, zależy od decyzji, które zapadną w najbliższych tygodniach i miesiącach. Jedno jest pewne: ciszy w tej sprawie na pewno nie będzie. Emocje sięgają zenitu, a my będziemy świadkami historycznej batalii.
Spór wokół decyzji IPC to złożona kwestia, która dotyka fundamentalnych zasad prawa sportowego i międzynarodowej polityki. Dalsze losy tej sprawy mogą zależeć od ewentualnych postępowań przed Trybunałem Arbitrażowym ds. Sportu. Dowiedz się więcej o roli CAS w sporcie. Jednocześnie, postawa Polski i innych krajów pokazuje rosnącą determinację do obrony wartości w sporcie. Zobacz, jakie inne działania podejmuje świat sportu wobec agresji na Ukrainę.
