Był skazany za gwałt na dziecku, a teraz jedzie na Igrzyska. Sportowy świat w ogniu!

Był skazany za gwałt na dziecku, a teraz jedzie na Igrzyska. Sportowy świat w ogniu!

Avatar photo Piotr Sport
28.10.2025 09:05
8 min. czytania

To jest historia, która mrozi krew w żyłach. Historia, która uderza w same fundamenty sportowej rywalizacji i stawia pytania, na które boimy się odpowiedzieć. Na olimpijskich arenach w Paryżu zobaczymy człowieka, którego przeszłość jest tak mroczna, że trudno ją pojąć. Pamiętajmy, kim był Steven van de Velde, zanim stał się olimpijczykiem – skazanym przestępcą za gwałt na 12-letniej dziewczynce. Dziś, dekadę po tym odrażającym czynie, holenderski siatkarz plażowy przygotowuje się do walki o medale. To policzek wymierzony nie tylko ofiarom, ale całemu światu, który wciąż wierzy w olimpijskie ideały czystości i honoru.

Świat sportu huczy od plotek i niedowierzania. Decyzja o dopuszczeniu go do startu w Paryżu wywołała burzę. Jednak nie wszyscy pozostali bierni. Australia, kraj o żelaznych zasadach, pokazała, gdzie leży granica. Gdy van de Velde miał pojawić się na turnieju na ich ziemi, spotkał się z zamkniętymi drzwiami. To nie była decyzja sportowa, ale moralna. Władze australijskie bez wahania odmówiły mu wjazdu, powołując się na “nieodpowiedni charakter”. To jasny sygnał. Sygnał, że pewnych czynów nie da się wymazać z biografii, niezależnie od liczby zdobytych punktów na boisku.

Australia Mówi “NIE”. Mur, Którego Nie Dało Się Przeskoczyć

Decyzja Australii była jak uderzenie pioruna w bezchmurne niebo. W świecie, gdzie sportowe federacje często przymykają oko na moralne uchybienia swoich gwiazd, ten gest był czymś wyjątkowym. Australia ma jedną z najbardziej restrykcyjnych polityk imigracyjnych na świecie. Przeszłość kryminalna to niemal automatyczna czerwona kartka. I tak właśnie stało się w przypadku van de Velde. Nie pomogły tłumaczenia, nie pomogła presja sportowego środowiska. Prawo i zasady moralne okazały się ważniejsze niż jeden turniej siatkówki plażowej.

To postawiło Międzynarodowy Komitet Olimpijski i Międzynarodową Federację Piłki Siatkowej (FIVB) w niezwykle niewygodnym świetle. Skoro jeden kraj potrafił zająć tak jednoznaczne stanowisko, dlaczego najważniejsze sportowe organizacje na świecie milczą? Dlaczego pozwalają, by na największej sportowej scenie pojawił się człowiek, którego czynów nie da się obronić? Ten wyrok był jednoznaczny i zapadł w 2014 roku, gdy siatkarz miał 19 lat. Ofiarą była dwunastolatka, z którą nawiązał kontakt przez internet. To nie był błąd młodości. To była zaplanowana zbrodnia.

Postawa Australii to lekcja dla całego sportowego świata. Pokazuje, że można i trzeba stawiać granice. Że wartości są ważniejsze niż wyniki. To także dowód na to, że społeczeństwo nie zapomina. Kibice, media, sponsorzy – wszyscy patrzą. I widzą, kto potrafi zachować kręgosłup moralny, a kto chowa głowę w piasek dla świętego spokoju lub potencjalnych zysków.

Cień Przeszłości: Zbrodnia, Która Nigdy Nie Zostanie Zapomniana

Aby w pełni zrozumieć wagę tej sytuacji, musimy cofnąć się w czasie. Rok 2014. Steven van de Velde, wschodząca gwiazda holenderskiej siatkówki, zostaje aresztowany i skazany. Powód? Gwałt na 12-letniej dziewczynce w Wielkiej Brytanii. To nie jest historia o błędzie, o złym towarzystwie czy młodzieńczej głupocie. Mówimy o przestępstwie, które niszczy życie, pozostawia niezabliźnione rany i na zawsze zmienia ofiarę. Van de Velde odbył karę, ale czy to wystarczy, by zmazać taką plamę na honorze?

Sport często przedstawiany jest jako droga do odkupienia. Opowieści o sportowcach, którzy podnieśli się z upadku, inspirują miliony. Ale czy każda wina może zostać odkupiona? Czy istnieje granica, po przekroczeniu której powrót na salony jest niemożliwy? Sprawa van de Velde zmusza nas do zadania sobie tych fundamentalnych pytań. Czy sportowiec, który dopuścił się tak potwornego czynu, ma moralne prawo do reprezentowania swojego kraju na Igrzyskach Olimpijskich – święcie ludzkości, braterstwa i fair play?

Dla wielu kibiców ten temat był szokiem, ponieważ przez lata sprawa była zamiatana pod dywan. Dopiero perspektywa olimpijskiego startu i stanowcza reakcja Australii na nowo rozpaliły dyskusję. I bardzo dobrze. Sport nie jest zawieszony w próżni. Jest częścią społeczeństwa i musi podlegać tym samym ocenom moralnym. Udawanie, że nic się nie stało, jest najgorszym możliwym rozwiązaniem.

Igrzyska w Paryżu: Arena Chwały czy Teatr Hipokryzji?

Za chwilę oczy całego świata zwrócą się na Paryż. Zobaczymy tam łzy szczęścia, heroiczne zmagania i historie pisane przez pot i determinację. Ale pośród tych pięknych obrazków pojawi się też ten jeden, który budzi niesmak i oburzenie. Występ Stevena van de Velde będzie testem dla nas wszystkich. Dla organizatorów, dla mediów, dla kibiców. Czy będziemy potrafili oddzielić sportowca od człowieka? A może w tym przypadku jest to po prostu niemożliwe?

Jego partner sportowy, Matthew Immers, był postawiony w niezwykle trudnej sytuacji. Z jednej strony sportowy cel, marzenie o medalu. Z drugiej – świadomość, że stoi na boisku ramię w ramię z człowiekiem o tak przerażającej przeszłości. Holenderska federacja również stoi przed ogromnym dylematem. Wspierając jego start, legitymizuje jego powrót do sportowej elity, wysyłając bardzo niebezpieczny sygnał. Sygnał, że jeśli jesteś wystarczająco dobry w tym, co robisz, twoje grzechy mogą zostać zapomniane.

Czy olimpijska scena to miejsce dla człowieka z taką przeszłością? To pytanie będzie unosić się nad piaszczystymi boiskami w Paryżu. Każdy jego serwis, każdy zdobyty punkt będzie przypominał o mrocznej historii, która stoi za jego sportową karierą. To nie będzie tylko rywalizacja o medale. To będzie walka o duszę sportu.

Gdzie jest granica odkupienia? Sport na moralnym rozdrożu

Ta sprawa to znacznie więcej niż historia jednego sportowca. To lustro, w którym przegląda się cały współczesny sport. Sport był dla niego ucieczką, a teraz staje się polem minowym. Z jednej strony mamy ideę resocjalizacji i drugiej szansy. Każdy ma prawo do naprawienia swoich błędów. Z drugiej jednak strony istnieją czyny tak ohydne, że społeczeństwo ma prawo powiedzieć “stop”. Ma prawo odmówić publicznego aplauzu i zaszczytów osobie, która dopuściła się niewyobrażalnej krzywdy.

Jego udział w igrzyskach był przedmiotem gorącej debaty, która podzieliła środowisko. Niektórzy twierdzą, że odbył karę i sprawa jest zamknięta. Inni, i jest ich znacznie więcej, uważają, że pewne drzwi powinny pozostać zamknięte na zawsze. Szczególnie drzwi do olimpijskiej wioski, która ma być symbolem tego, co w ludzkości najlepsze. Udział van de Velde jest zaprzeczeniem tej idei. To triumf cynizmu nad wartościami.

Kiedyś był obiecującym talentem, dziś jest symbolem kontrowersji. To pokazuje, jak cienka jest granica między chwałą a hańbą. Jego historia powinna być przestrogą dla wszystkich federacji sportowych. Musicie patrzeć nie tylko na wyniki, ale także na charaktery ludzi, których promujecie na idoli. Bo sport to nie tylko liczby w tabelach. To przede wszystkim emocje, wzorce i odpowiedzialność.

Sprawa Stevena van de Velde to gorzka pigułka dla wszystkich fanów sportu. Zmusza nas do refleksji i redefinicji tego, czego oczekujemy od naszych bohaterów. Cały ten skandal był do przewidzenia od momentu, gdy jego nazwisko pojawiło się na listach kwalifikacyjnych. Cisza i bierność władz sportowych są w tym przypadku równie gorszące, co sam czyn sprzed lat. Teraz pozostaje nam tylko patrzeć, jak ta historia rozegra się na oczach całego świata w Paryżu. I mieć nadzieję, że sport wyciągnie z niej właściwe wnioski na przyszłość.

Kontrowersje wokół sportowców z kryminalną przeszłością to temat, który regularnie powraca i budzi ogromne emocje. Decyzje podejmowane przez federacje sportowe mają ogromny wpływ na wizerunek całej dyscypliny. Dowiedz się więcej o etyce w sporcie Sprawdź inne kontrowersyjne przypadki w świecie sportu

Zobacz także: