Nie żyje Jerzy Derfel. Kompozytor, bez którego “Miś” brzmiałby zupełnie inaczej

Nie żyje Jerzy Derfel. Kompozytor, bez którego “Miś” brzmiałby zupełnie inaczej

Avatar photo Katarzyna Rozrywka
03.11.2025 21:31
7 min. czytania

Są takie wiadomości, które spadają na nas jak grom z jasnego nieba. Zatrzymują na chwilę świat, zmuszają do refleksji i przywołują falę wspomnień. Niestety, to nie jest plotka, a smutna prawda, która dotknęła polską kulturę. Odszedł od nas Jerzy Derfel, prawdziwy wirtuoz, człowiek, którego nazwisko być może nie każdy kojarzył na pierwszy rzut oka, ale którego muzykę nuciły miliony. Miał 84 lata, a jego życie było barwną partyturą, pełną niezapomnianych nut. To właśnie on stał za muzyką, która bawiła i wzruszała pokolenia. Pomyślcie tylko o kultowym filmie “Miś” w reżyserii Stanisława Barei. Czy potraficie wyobrazić sobie tę komedię bez jej charakterystycznej, nieco zawadiackiej ścieżki dźwiękowej? Ja też nie. To właśnie Jerzy Derfel nadał jej ten niepowtarzalny rytm.

Jego odejście to nie jest tylko informacja o śmierci artysty. To koniec pewnej epoki. Epoki, w której muzyka filmowa miała duszę, charakter i stawała się osobnym bohaterem opowieści. Był kompozytorem, pianistą, dyrygentem – człowiekiem orkiestrą w najpiękniejszym tego słowa znaczeniu. Jego talent sprawiał, że obrazy na ekranie nabierały głębi, a dialogi zyskiwały dodatkowy, muzyczny komentarz. Dziś, gdy żegnamy mistrza, warto na nowo wsłuchać się w jego dzieła. Odkryć je na nowo i zrozumieć, jak wielki skarb nam pozostawił.

Melodia, której nie da się zapomnieć

Zamknijcie na chwilę oczy. Spróbujcie przypomnieć sobie główny motyw muzyczny z “Misia”. Słyszycie go? Ten lekko jazzujący, dynamiczny utwór, który idealnie oddaje absurd i chaos PRL-owskiej rzeczywistości przedstawionej przez Bareję. To nie była tylko ścieżka dźwiękowa; to był komentarz do całej epoki. Jerzy Derfel miał niesamowitą zdolność do tworzenia melodii, które idealnie wpasowywały się w klimat filmu, a jednocześnie potrafiły żyć własnym życiem. Jego muzyka w “Misiu” jest zabawna, ironiczna, ale też ma w sobie nutkę nostalgii.

Co ciekawe, Jerzy Derfel nie tylko skomponował muzykę do tego arcydzieła, ale również pojawił się na ekranie! Wcielił się w rolę dyrygenta, prowadzącego orkiestrę podczas występu zespołu ludowego. To taki mały, uroczy smaczek, który pokazuje, jak blisko był związany ze swoimi projektami. To nie był rzemieślnik, który po prostu dostarczał gotowy produkt. On żył tymi filmami, był ich integralną częścią. Jego praca to dowód na to, że muzyka w kinie to coś więcej niż tło. To potężne narzędzie budowania nastroju i opowiadania historii. Czyż to nie fascynujące?

Duet doskonały: Bareja i Derfel

Mówi się, że za sukcesem wielkiego reżysera często stoi równie wielki kompozytor. Relacja Stanisława Barei i Jerzego Derfela jest tego najlepszym przykładem. Ich współpraca to nie był przypadek. Obaj panowie doskonale się rozumieli i mieli podobne poczucie humoru. Bareja malował obraz absurdu słowem i kamerą, a Derfel dodawał do tego muzyczną puentę. Ich wspólne dzieła to majstersztyki, w których każdy element idealnie ze sobą współgra. Poza “Misiem”, stworzyli razem także ścieżkę dźwiękową do innej kultowej komedii – “Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?”.

W obu tych filmach muzyka jest niezwykle ważna. Podkreśla komizm sytuacji, ale nigdy nie jest nachalna. To subtelna gra z widzem, puszczanie do niego oka. Jerzy Derfel doskonale czuł, że komedie Barei to nie są zwykłe farsy. To inteligentna satyra na otaczającą rzeczywistość, a jego muzyka musiała być równie inteligentna. Dlatego właśnie te melodie przetrwały próbę czasu. Słuchamy ich dzisiaj z takim samym uśmiechem na twarzy jak kilkadziesiąt lat temu. To magia prawdziwego talentu, który potrafi uchwycić ducha czasu w kilku prostych nutach.

Człowiek orkiestra, którego talent nie znał granic

Ograniczanie dorobku Jerzego Derfela tylko do komedii Barei byłoby jednak ogromnym niedopowiedzeniem. Jego talent naprawdę nie znał żadnych granic. Był artystą wszechstronnym, który z równą łatwością poruszał się w świecie lekkich, komediowych melodii, jak i w mrocznych, dramatycznych klimatach. Czy wiecie, że skomponował muzykę do tak ważnego filmu jak “Bez znieczulenia” Andrzeja Wajdy? To zupełnie inny biegun emocjonalny! Tam muzyka buduje napięcie, podkreśla dramat bohaterów i zmusza do głębokiej refleksji.

Jego portfolio jest imponujące i obejmuje ponad 200 utworów. Pracował także przy serialach, które wielu z nas pamięta z dzieciństwa, jak choćby “Droga” w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego. Ta różnorodność pokazuje, jak elastycznym i wrażliwym był twórcą. Potrafił dostosować swój styl do wizji reżysera, jednocześnie zawsze pozostawiając w muzyce swój unikalny, rozpoznawalny ślad. Był mistrzem nastroju. Jego kompozycje potrafiły rozbawić do łez, ale też chwycić za serce i wywołać dreszcz emocji. To rzadka i niezwykle cenna umiejętność.

Warto też pamiętać, że nie był tylko kompozytorem filmowym. Był cenionym pianistą i dyrygentem, który aktywnie uczestniczył w życiu muzycznym Polski. Jego wkład został doceniony – w 2004 roku otrzymał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. To jedno z najważniejszych odznaczeń państwowych, które potwierdza jego ogromne zasługi dla polskiej kultury. To był artysta kompletny, oddany swojej pasji bez reszty.

Głosy, którym nadał skrzydła

Jerzy Derfel to jednak nie tylko kino. To także, a może przede wszystkim, piosenka. To nie byli przypadkowi artyści, z którymi współpracował. Jego kompozycje śpiewały największe gwiazdy polskiej estrady. Lista nazwisk jest absolutnie zjawiskowa: Alicja Majewska, Irena Santor, Ewa Bem, Halina Kunicka. A teksty do jego muzyki pisał często sam Wojciech Młynarski! Wyobrażacie sobie takie połączenie talentów? To musiało zaowocować czymś niezwykłym. I tak właśnie było.

Jego piosenki to perły polskiej muzyki rozrywkowej. Pełne elegancji, pięknych melodii i mądrych tekstów. On doskonale rozumiał, że piosenka to nie tylko nuty, ale też historia, którą trzeba opowiedzieć. Jego kompozycje dawały wokalistom przestrzeń do interpretacji, do pokazania emocji. Był partnerem dla artystów, a nie tylko dostawcą muzyki. Dlatego tak chętnie z nim współpracowano. Wiedzieli, że spod jego ręki wyjdzie coś wyjątkowego. Coś, co poruszy słuchaczy i zostanie z nimi na długo.

Pożegnanie, które brzmi jak najpiękniejsza melodia

O śmierci artysty poinformowała aktorka Joanna Trzepiecińska, dla której był on niezwykle bliską osobą – przyjacielem i ojcem chrzestnym jej syna. Jej wzruszające słowa: “Żegnaj Przyjacielu…” pokazują, że odszedł nie tylko wielki twórca, ale też wspaniały, dobry człowiek. I to jest chyba w tym wszystkim najsmutniejsze. Tego dziedzictwa nikt mu nie odbierze. Jego muzyka zostanie z nami na zawsze. Będzie rozbrzmiewać w naszych domach przy kolejnych seansach “Misia”, będzie wracać w radiowych audycjach i na playlistach pełnych sentymentalnych przebojów.

Jego muzyka nie zniknie, bo stała się częścią naszej tożsamości kulturowej. To dźwięki naszego dzieciństwa, młodości naszych rodziców, wspomnień, które łączą pokolenia. Jerzy Derfel pozostawił po sobie coś niezwykle cennego – ścieżkę dźwiękową do kawałka polskiej historii. I za to należy mu się ogromny szacunek i wieczna pamięć. Dziękujemy, Maestro. Twoje nuty będą grały wiecznie.

Życie i twórczość tak wybitnych postaci zawsze inspirują do głębszych poszukiwań. Warto dowiedzieć się więcej o złotych latach polskiej muzyki filmowej. Odkryj więcej o historii polskiej piosenki. Zrozumienie kontekstu, w jakim tworzył Jerzy Derfel, pozwala jeszcze pełniej docenić jego geniusz. Zobacz także sylwetki innych wielkich kompozytorów, którzy kształtowali nasze gusta muzyczne.

Zobacz także: