Zmarł ppłk Zbigniew Rylski. Odszedł ostatni żołnierz legendarnego batalionu „Parasol”

Zmarł ppłk Zbigniew Rylski. Odszedł ostatni żołnierz legendarnego batalionu „Parasol”

Avatar photo Tomasz
08.11.2025 00:31
8 min. czytania

W wieku 102 lat odszedł na wieczną wartę podpułkownik Zbigniew Rylski, pseudonim „Brzoza”. Był ostatnim żyjącym żołnierzem elitarnego batalionu Armii Krajowej „Parasol”. Jego śmierć to symboliczny koniec pewnej epoki. To właśnie w piątek zmarł człowiek, który stanowił żywe połączenie z heroicznymi dniami Powstania Warszawskiego. Jego biografia jest świadectwem losów pokolenia Kolumbów, rzuconego w wir najtragiczniejszych wydarzeń XX wieku. Analiza jego życiorysu pozwala zrozumieć nie tylko historię jednego bohatera, ale również mechanizmy działania Polskiego Państwa Podziemnego.

Zbigniew Rylski urodził się w 1923 roku w Lidzie. Jego młodość, podobnie jak wielu rówieśników, naznaczona była harcerstwem i patriotycznym wychowaniem. Służbę w Związku Harcerstwa Polskiego rozpoczął w Jarosławiu, a kontynuował w Dubnie na Wołyniu. To właśnie tam zastał go wybuch II wojny światowej. Już pierwsze dni konfliktu zmusiły go do konfrontacji z brutalnością okupantów. Organizował pomoc dla polskich jeńców w obozie przejściowym stworzonym przez NKWD. Było to jego pierwsze zetknięcie z systemem, który miał na celu zniszczenie polskiej tożsamości. Zagrożony wywózką w głąb Związku Sowieckiego, podjął dramatyczną decyzję o ucieczce do Warszawy. To miasto stało się jego nowym domem i areną walki.

Droga do konspiracji i służba w Armii Krajowej

Po przybyciu do stolicy Rylski niemal natychmiast zaangażował się w działalność konspiracyjną. W 1940 roku wstąpił do Szarych Szeregów, legendarnej organizacji harcerskiej walczącej z okupantem. Działał w strukturach Organizacji Małego Sabotażu „Wawer” na Pradze. Brał udział w akcjach, które miały podtrzymywać ducha oporu wśród mieszkańców Warszawy. Były to działania pozornie niewielkie, lecz o ogromnym znaczeniu moralnym. Malowanie symboli Polski Walczącej czy zrywanie niemieckich flag było manifestacją niezłomności narodu.

Jego zaangażowanie i odwaga zostały szybko dostrzeżone. W lutym 1942 roku został zaprzysiężony jako żołnierz Armii Krajowej. Pełnił funkcję łącznika w VI Obwodzie AK na Pradze. Było to zadanie niezwykle niebezpieczne, wymagające sprytu i zimnej krwi. Równocześnie kontynuował edukację na tajnych kompletach i ukończył konspiracyjną Szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty. Pokazuje to determinację pokolenia, które w warunkach terroru dążyło do zdobycia wiedzy i wojskowego przygotowania. W marcu 1944 roku, po aresztowaniu jego ojca, Zygmunta Rylskiego, komendanta Obwodu Praga, Zbigniew musiał zmienić tożsamość i przenieść się na Wolę. Tam, pod pseudonimem „Andrzej”, kontynuował działalność w kontrwywiadzie.

Batalion „Parasol” – elita Polskiego Państwa Podziemnego

Przełomowym momentem w jego konspiracyjnej karierze było dołączenie do batalionu „Parasol”. Nie była to zwykła jednostka. Stanowiła ona część Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej AK, znanego jako Kedyw. „Parasol” był przeznaczony do wykonywania zadań specjalnych, w tym akcji likwidacyjnych wymierzonych w najważniejszych funkcjonariuszy niemieckiego aparatu terroru. Służyli w nim najlepsi, najbardziej zdeterminowani młodzi ludzie. Decyzja o przydzieleniu Rylskiego do tej formacji była wyrazem najwyższego zaufania i uznania dla jego umiejętności.

Wybuch Powstania Warszawskiego zastał go w szeregach tej elitarnej jednostki. Batalion „Parasol”, wchodzący w skład Zgrupowania „Radosław”, od pierwszych godzin walk brał udział w najcięższych starciach na Woli. To właśnie tam rozegrał się jeden z najbardziej heroicznych epizodów powstania – obrona Pałacyku Michla. Zbigniew Rylski był jednym z obrońców tego symbolicznego punktu oporu. Walki te, uwiecznione w powstańczej piosence, stały się legendą. To tam, w ogniu walki, hartowały się charaktery i rodziły się braterskie więzi, które przetrwały dziesięciolecia.

Heroizm na polach bitew Warszawy

Podczas walk na Woli, w rejonie cmentarzy ewangelickich, Zbigniew Rylski wykazał się niezwykłym bohaterstwem. Mimo odniesionej rany, wyniósł z pola walki swojego ciężko rannego dowódcę, Janusza Brochwicz-Lewińskiego, pseudonim „Gryf”. Był to akt niezwykłej odwagi, który uratował życie przyszłemu generałowi i legendzie powstania. Ten czyn doskonale ilustruje etos żołnierzy Armii Krajowej, dla których braterstwo broni i lojalność wobec dowódcy były wartościami nadrzędnymi. Po upadku Woli jego oddział kontynuował walkę na Starym Mieście, biorąc udział w krwawych próbach przebicia się do Śródmieścia.

Losy Rylskiego w powstaniu to mikrokosmos losów całej Warszawy. Przeszedł szlak bojowy od Woli, przez Stare Miasto, aż po próbę desantu na Czerniakowie. Każdy z tych etapów był naznaczony niewyobrażalnym cierpieniem, ale i niezłomną wolą walki. Jego historia to opowieść o poświęceniu, odwadze i tragizmie pokolenia, które musiało złożyć najwyższą ofiarę na ołtarzu wolności. Doświadczenia te ukształtowały go na całe życie, czyniąc go nie tylko świadkiem, ale i strażnikiem pamięci o tamtych dniach.

Dlaczego jego odejście jest tak symboliczne, gdy zmarł ostatni z „Parasola”?

Śmierć podpułkownika Rylskiego ma wymiar znacznie szerszy niż tylko odejście zasłużonego weterana. Gdy zmarł ostatni świadek, historia staje się wyłącznie zapisem. Kończy się epoka bezpośredniego przekazu, żywej relacji z wydarzeń, które ukształtowały współczesną Polskę. Odchodzą ludzie, którzy mogli powiedzieć: „byłem tam”. Ich miejsce zajmują historycy, dokumenty i archiwa. To moment przełomowy, który nakłada na kolejne pokolenia szczególną odpowiedzialność za zachowanie prawdy historycznej.

Kolejny bohater tamtych dni zmarł, a wraz z nim odchodzi cząstka żywej historii. Batalion „Parasol” był symbolem profesjonalizmu i poświęcenia Polskiego Państwa Podziemnego. Jego żołnierze byli wykonawcami najtrudniejszych rozkazów, a ich działania budziły postrach wśród okupantów i podziw wśród rodaków. Odejście ostatniego z nich zamyka ten niezwykły rozdział. Współcześnie tradycje tej jednostki kontynuuje Jednostka Wojskowa Komandosów z Lublińca, co pokazuje, jak głęboko dziedzictwo AK jest zakorzenione w etosie dzisiejszego Wojska Polskiego.

Rodzinne dziedzictwo służby

Warto podkreślić, że postawa Zbigniewa Rylskiego była częścią rodzinnej tradycji. Jego ojciec, Zygmunt Rylski, również był podpułkownikiem Armii Krajowej. Pełnił niezwykle odpowiedzialną funkcję komendanta Obwodu Praga. Jego aresztowanie przez Gestapo w 1944 roku było ciężkim ciosem dla struktur podziemnych i osobistą tragedią dla rodziny. Dziś jego imię nosi 181. batalion lekkiej piechoty Wojsk Obrony Terytorialnej, co jest dowodem na trwałość pamięci o bohaterach.

Historia rodziny Rylskich pokazuje, że służba ojczyźnie była dla nich wartością przekazywaną z pokolenia na pokolenie. To dziedzictwo patriotyzmu i obowiązku stanowi fundament, na którym budowana jest tożsamość narodowa. Zmarł człowiek, który był mostem łączącym pokolenia. Jego życie było lekcją historii, której nie da się nauczyć z żadnego podręcznika. Był uosobieniem cnót, które w najcięższych czasach pozwoliły Polakom przetrwać i zachować godność.

Pamięć, która musi przetrwać

Odejście podpułkownika Zbigniewa Rylskiego jest niepowetowaną stratą. Był on nie tylko bohaterem wojennym, ale także aktywnym uczestnikiem życia publicznego po 1989 roku. Angażował się w działalność kombatancką, spotykał z młodzieżą, dzielił się swoimi wspomnieniami. Robił wszystko, aby prawda o Powstaniu Warszawskim i Polskim Państwie Podziemnym nie została zapomniana ani zafałszowana. Jego głos był głosem rozsądku, autorytetu i historycznej prawdy.

Teraz, gdy go zabrakło, obowiązek pielęgnowania tej pamięci spoczywa na nas wszystkich. Ppłk Zbigniew Rylski zmarł, ale jego dziedzictwo pozostaje. To dziedzictwo odwagi, honoru i bezgranicznej miłości do ojczyzny. Naszym zadaniem jest przekazywanie tej historii dalej, aby ofiara jego pokolenia nigdy nie poszła na marne. Cześć jego pamięci!

Analiza losów bohaterów Powstania Warszawskiego pozwala lepiej zrozumieć złożoność polskiej historii. Ich biografie to gotowe scenariusze, które pokazują siłę ludzkiego ducha w obliczu totalitaryzmu. Warto pogłębiać wiedzę na ten temat, aby w pełni docenić cenę, jaką Polska zapłaciła za wolność. Dowiedz się więcej o historii Batalionu “Parasol”. Postać generała Janusza Brochwicz-Lewińskiego, którego życie uratował ppłk Rylski, jest równie fascynująca i warta poznania. Przeczytaj biografię generała “Gryfa”.

Zobacz także: