Uderzyli dwukrotnie na Karaibach. Czy drugi atak był zbrodnią wojenną?

Uderzyli dwukrotnie na Karaibach. Czy drugi atak był zbrodnią wojenną?

Avatar photo Tomasz
29.11.2025 23:01
7 min. czytania

Na wodach Morza Karaibskiego doszło do incydentu, który wywołuje głębokie zaniepokojenie w kręgach politycznych i prawnych w Stanach Zjednoczonych. Operacja wojskowa wymierzona w jednostkę podejrzewaną o przemyt narkotyków przerodziła się w poważny kryzys wizerunkowy i prawny dla administracji. Według nieoficjalnych doniesień, na które powołują się amerykańskie media, siły specjalne uderzyli nie raz, a dwa razy. Drugi atak miał nastąpić w momencie, gdy na pokładzie unieruchomionej łodzi znajdowali się już tylko ranni i bezbronni rozbitkowie. To stawia pod znakiem zapytania legalność całej operacji i rodzi pytania o możliwe naruszenie międzynarodowego prawa konfliktów zbrojnych.

Wydarzenia, które rozegrały się 2 września, początkowo wpisywały się w schemat rutynowych działań antynarkotykowych. Region Karaibów od lat stanowi newralgiczny punkt na mapie światowego handlu narkotykami, a międzynarodowe siły morskie regularnie prowadzą tam operacje przechwytujące. Tym razem jednak finał akcji okazał się tragiczny i budzący kontrowersje. Pierwsze uderzenie skutecznie unieruchomiło łódź przemytników, powodując ofiary i chaos na pokładzie. Jednak to, co nastąpiło później, stało się przedmiotem śledztwa i politycznej debaty. Zamiast akcji ratunkowej lub aresztowania ocalałych, miał nastąpić drugi, ostateczny atak, który doprowadził do zatonięcia jednostki wraz z 11 osobami na pokładzie.

Kulisy operacji i rola nowego Sekretarza Obrony

Centralną postacią w tej sprawie staje się Pete Hegseth, który objął stanowisko sekretarza obrony 25 stycznia 2025 roku. Jest on znany ze swojego krytycznego podejścia do dotychczasowej polityki Pentagonu, często postrzeganej przez niego jako zbyt zachowawcza. Źródła zbliżone do sprawy sugerują, że to właśnie Hegseth mógł wydać dyspozycję, aby podczas operacji “wyeliminować wszystkich na pokładzie”. Taka dyrektywa, jeśli została wydana, stanowiłaby jawne pogwałcenie fundamentalnych zasad prowadzenia działań zbrojnych. Kluczowe pozostaje pytanie, czy sekretarz obrony był świadomy, że na pokładzie łodzi po pierwszym ataku pozostali żywi, ranni ludzie, którzy nie stanowili już zagrożenia.

Administracja do tej pory nie wydała oficjalnego, szczegółowego oświadczenia potwierdzającego lub zaprzeczającego doniesieniom o zabiciu ocalałych. Ta cisza informacyjna jedynie potęguje spekulacje i obawy. Brak transparentności w tak delikatnej sprawie podważa zaufanie do instytucji państwowych i rodzi pytania o istnienie mechanizmów nadzoru nad działaniami sił specjalnych. Politycy, zwłaszcza z Partii Demokratycznej, domagają się pełnego wyjaśnienia okoliczności, w jakich siły amerykańskie uderzyli po raz drugi w unieruchomioną jednostkę.

Prawo konfliktów zbrojnych pod lupą

Kluczowym elementem tej sprawy jest analiza zgodności działań z prawem konfliktów zbrojnych, znanym również jako międzynarodowe prawo humanitarne. Jego nadrzędnym celem jest łagodzenie okrucieństw wojny oraz ochrona osób, które nie biorą już udziału w walce. Jedna z fundamentalnych zasad tego prawa dotyczy statusu “hors de combat”, co w tłumaczeniu z francuskiego oznacza “wyłączony z walki”. Zgodnie z tą zasadą, żołnierz lub bojownik, który jest ranny, poddaje się lub w inny sposób jest niezdolny do dalszej walki, znajduje się pod ochroną prawa. Atakowanie takich osób jest uznawane za zbrodnię wojenną.

W kontekście incydentu na Karaibach, ocalali z pierwszego uderzenia, dryfujący na uszkodzonej łodzi, z dużym prawdopodobieństwem spełniali kryteria statusu “hors de combat”. Nie byli już w stanie prowadzić walki ani uciekać, a ich jednostka została skutecznie zneutralizowana. Dlatego też drugi atak, jeśli jego celem było dobicie rannych, stanowiłby rażące naruszenie Konwencji Genewskich. Eksperci prawni podkreślają, że nawet w kontekście walki z brutalnymi kartelami narkotykowymi, państwo prawa nie może rezygnować z przestrzegania fundamentalnych norm humanitarnych. Działania wojskowe muszą być proporcjonalne i rozróżniać między aktywnym zagrożeniem a osobami wyłączonymi z walki.

Prawnicy zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt. Nawet jeśli uznamy, że przemytnicy narkotyków nie są kombatantami w tradycyjnym rozumieniu, to wciąż podlegają ochronie jako cywile, chyba że bezpośrednio uczestniczą w działaniach wrogich. Po pierwszym ataku ich zdolność do prowadzenia takich działań została zniwelowana. W związku z tym, jak twierdzą krytycy, siły amerykańskie uderzyli w osoby, które powinny zostać potraktowane jako rozbitkowie wymagający pomocy lub podejrzani do aresztowania.

Jak siły USA uderzyli w fundamenty prawa międzynarodowego?

Sprawa ta wykracza daleko poza pojedynczy incydent na morzu. Staje się precedensem, który może mieć daleko idące konsekwencje dla przyszłych operacji wojskowych prowadzonych przez Stany Zjednoczone. Jeśli okaże się, że rozkaz “brać żadnych jeńców” stał się niepisaną doktryną w walce z organizacjami przestępczymi, podważy to moralny autorytet USA na arenie międzynarodowej. Takie działania zacierają granicę między operacjami wojskowymi a pozasądowymi egzekucjami, co jest niedopuszczalne w państwie demokratycznym.

Demokratyczna kongresmenka Madeleine Dean wyraziła swoje głębokie zaniepokojenie brakiem informacji ze strony administracji. Jak stwierdziła w rozmowie z CNN, po zapoznaniu się z niejawnymi dokumentami wciąż nie znalazła odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczące zatonięcia łodzi i śmierci znajdujących się na niej osób. To sugeruje, że albo informacje są celowo ukrywane, albo mechanizmy kontroli Kongresu nad operacjami specjalnymi są niewystarczające. Właśnie dlatego niektórzy analitycy wskazują, że wojskowi uderzyli nie tylko w łódź przemytników, ale również w zasady transparentności i demokratycznego nadzoru.

Sarah Harrison, była prawniczka Pentagonu, a obecnie analityczka w Crisis Group, nie ma wątpliwości. W jej ocenie prawo zostało złamane na kilku poziomach. Po pierwsze, potencjalnie zabito cywilów. Po drugie, nawet gdyby uznać ich za wrogich bojowników, to jako osoby ranne i niezdolne do walki, podlegali ochronie. Jej zdaniem, takie działania są nie tylko nielegalne, ale i strategicznie szkodliwe. Podważają one bowiem legitymację amerykańskich interwencji i mogą być wykorzystywane propagandowo przez przeciwników USA na całym świecie.

Niewygodne pytania i przyszłość amerykańskiej polityki

Incydent na Karaibach pozostawia po sobie więcej pytań niż odpowiedzi. Czy rozkaz eliminacji wszystkich na pokładzie rzeczywiście padł z najwyższych szczebli Pentagonu? Czy była to samowolna decyzja dowódcy operacji na miejscu? A może drugi atak był tragiczną pomyłką wynikającą z chaosu informacyjnego? Odpowiedzi na te pytania są kluczowe, aby zrozumieć, czy mamy do czynienia z jednorazowym błędem, czy też ze świadomą i niebezpieczną zmianą w amerykańskiej doktrynie wojskowej. Niezależnie od motywacji, fakt, że siły specjalne uderzyli w bezbronnych ludzi, wymaga dogłębnego i transparentnego śledztwa.

Sprawa ta jest wciąż rozwojowa i z pewnością będzie przedmiotem dalszych analiz politycznych i prawnych. Aby lepiej zrozumieć złożoność międzynarodowego prawa humanitarnego, warto zapoznać się z dodatkowymi materiałami. Opinia publiczna oraz sojusznicy Stanów Zjednoczonych będą z uwagą obserwować, jak administracja poradzi sobie z tym kryzysem. Dowiedz się więcej o prawie konfliktów zbrojnych. Transparentność i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych będą kluczowe dla odbudowy nadszarpniętego zaufania. Zobacz analizy podobnych incydentów międzynarodowych. Ostatecznie, to jak Stany Zjednoczone odpowiedzą na te zarzuty, zdefiniuje nie tylko postrzeganie tej jednej operacji, ale może również wpłynąć na przyszłość amerykańskich interwencji na całym świecie.

Zobacz także: