Współczesna Rosja pod rządami Władimira Putina zdaje się prowadzić skomplikowaną grę z własną historią, a to jest proces o głębokich implikacjach politycznych. Wydarzenie, które niegdyś wstrząsnęło światem i zdefiniowało bieg XX wieku – rewolucja bolszewicka z 1917 roku – jest dziś w Rosji spychane na margines oficjalnej pamięci. Rocznica, która przez dekady była fundamentem tożsamości Związku Radzieckiego, obecnie mija niemal bez echa. Analiza tego zjawiska pozwala zrozumieć kluczowe cele i priorytety obecnej władzy na Kremlu, która woli budować narrację o imperialnej ciągłości niż celebrować akt obalenia poprzedniego porządku.
Przez siedemdziesiąt lat 7 listopada był jednym z najważniejszych dni w sowieckim kalendarzu. Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa, jak ją oficjalnie nazywano, stanowiła mit założycielski ZSRR. Na Placu Czerwonym w Moskwie odbywały się monumentalne parady wojskowe, prezentujące potęgę militarną supermocarstwa. Pokolenia obywateli radzieckich wychowywały się na opowieściach o heroicznym szturmie na Pałac Zimowy i przywódczej roli Włodzimierza Lenina. Był to dzień symbolizujący zerwanie z carską przeszłością i początek nowej ery w dziejach ludzkości. Dziś jednak ten dzień jest zwykłym dniem roboczym, a jego historyczne znaczenie jest celowo umniejszane.
Nowa data, nowa narracja: Od rewolucji do jedności narodowej
Decyzja o marginalizacji rocznicy rewolucji nie była przypadkowa. W 2005 roku Władimir Putin oficjalnie zniósł święto 7 listopada, wprowadzając w jego miejsce Dzień Jedności Narodowej, obchodzony 4 listopada. Ta zmiana jest niezwykle symboliczna i wiele mówi o kierunku, w jakim zmierza rosyjska polityka historyczna. Nowe święto upamiętnia wydarzenia z 1612 roku, kiedy to ludowe pospolite ruszenie pod wodzą Kuźmy Minina i Dmitrija Pożarskiego wyparło z Moskwy polskie wojska. Przesłanie jest jasne: Rosjanie mają się jednoczyć nie wokół idei rewolucyjnego przewrotu, lecz w obliczu zewnętrznego wroga i w imię obrony suwerenności państwa.
Wybór tej konkretnej daty odwołuje się do czasów przed-sowieckich, do okresu Wielkiej Smuty, po której nastąpiło wzmocnienie carskiej władzy i początek panowania dynastii Romanowów. To jest właśnie klucz do zrozumienia współczesnej rosyjskiej polityki historycznej. Kreml promuje wizję Rosji jako wiecznego, scentralizowanego imperium, którego historia jest pasmem walki o utrzymanie jedności i potęgi. Rewolucja bolszewicka, jako akt zniszczenia poprzedniego państwa i pogrążenia kraju w krwawej wojnie domowej, nie pasuje do tej narracji. Jest postrzegana jako anomalia, tragiczny błąd, a nie powód do dumy.
Co ciekawe, nawet gdy 7 listopada zachowano w kalendarzu jako “Dzień Chwały Wojskowej”, jego znaczenie zostało całkowicie zmienione. Oficjalnie upamiętnia on teraz paradę z 1941 roku, kiedy żołnierze Armii Czerwonej maszerowali przez Plac Czerwony, by udać się prosto na front w obronie Moskwy przed niemiecką inwazją. W ten sposób bolszewicy zostali symbolicznie usunięci z rocznicy własnej rewolucji. Zamiast rewolucjonistów celebruje się obrońców ojczyzny, co doskonale wpisuje się w militarystyczny i patriotyczny dyskurs promowany przez obecne władze.
To właśnie dlatego Kreml milczy: Analiza polityki historycznej
Stosunek samego Władimira Putina do dziedzictwa rewolucji jest, delikatnie mówiąc, ambiwalentny. Z jednej strony, jako były oficer KGB, jest on produktem systemu, który z tej rewolucji się wywodzi. Z drugiej, jako przywódca dążący do odbudowy mocarstwowej pozycji Rosji, postrzega jej głównych architektów, zwłaszcza Lenina, bardzo krytycznie. Putin wielokrotnie oskarżał Lenina o “podłożenie bomby atomowej pod budynek zwany Rosją”. Krytyka ta dotyczy przede wszystkim stworzenia Związku Radzieckiego jako federacji republik z prawem do secesji, co zdaniem obecnego prezydenta ostatecznie doprowadziło do jego rozpadu w 1991 roku.
W tej optyce Lenin nie jest budowniczym potęgi, lecz niszczycielem historycznej, unitarnej Rosji. To właśnie ten element rewolucyjnego zrywu jest dla Kremla najbardziej problematyczny. Promowanie idei, że lud może obalić niesprawiedliwą władzę, jest niebezpieczne dla autorytarnego reżimu, który swoją legitymację opiera na obietnicy stabilności i porządku. Władza nie chce, by obywatele inspirowali się przykładem rewolucjonistów. Zamiast tego mają być lojalnymi poddanymi, zjednoczonymi wokół silnego lidera, który chroni ich przed chaosem – zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym. W tym kontekście historia staje się narzędziem do kształtowania pożądanych postaw społecznych.
Warto zwrócić uwagę na pewien historyczny paradoks. Dziadek Władimira Putina, Spirydon Putin, był kucharzem, który gotował dla samego Włodzimierza Lenina, a później także dla Józefa Stalina. Ta osobista, rodzinna historia splata losy obecnego przywódcy Rosji z założycielami państwa radzieckiego. Jednak mimo tych powiązań, polityczny pragmatyzm bierze górę. Putin woli czerpać inspirację z carów, takich jak Piotr I czy Katarzyna II, niż z rewolucjonistów, którzy obalili monarchię.
Selektywna pamięć: Nostalgia za ZSRR, ale bez rewolucji
Polityka historyczna Kremla jest jednak pełna sprzeczności. Podczas gdy rewolucja i postać Lenina są krytykowane, inne elementy radzieckiej przeszłości są aktywnie celebrowane. Przede wszystkim dotyczy to zwycięstwa w II wojnie światowej, które stało się centralnym punktem nowej rosyjskiej tożsamości. Dzień Zwycięstwa 9 maja jest obchodzony z ogromną pompą, a narracja o wielkim poświęceniu narodu radzieckiego w walce z faszyzmem jest fundamentem współczesnego patriotyzmu. Podobnie z nostalgią wspomina się osiągnięcia naukowe i technologiczne ZSRR, takie jak podbój kosmosu.
Jak pogodzić te dwie tendencje? Odpowiedź jest prosta: Kreml dokonuje selekcji. Chętnie odwołuje się do tych aspektów historii ZSRR, które kojarzą się z siłą, potęgą, statusem supermocarstwa i jednością narodu w obliczu zagrożenia. Odrzuca natomiast wszystko, co wiąże się z wewnętrznym konfliktem, ideologicznym zapałem i obalaniem władzy. To nie przypadek, że oficjalna narracja skupia się na sile i stabilności. Związek Radziecki jest akceptowalny jako geopolityczna potęga, ale nie jako projekt ideologiczny zrodzony z rewolucyjnego buntu.
Tymczasem rosyjskie społeczeństwo pozostaje w tej kwestii podzielone. Sondaże opinii publicznej wskazują, że znaczna część Rosjan, zwłaszcza starszego pokolenia, wciąż darzy rewolucję i epokę radziecką sentymentem. Partia Komunistyczna Federacji Rosyjskiej wciąż organizuje skromne obchody 7 listopada, gromadząc swoich zwolenników pod czerwonymi sztandarami. Dla wielu ludzi ZSRR to nie tylko totalitarny reżim, ale także okres gwarantowanej pracy, bezpłatnej edukacji i opieki zdrowotnej oraz poczucia dumy z przynależności do globalnego mocarstwa. To pokazuje, jak głęboko zakorzenione są pewne sentymenty.
Wnioski: Historia w służbie teraźniejszości
Ostatecznie, wyciszanie rocznicy rewolucji październikowej jest logicznym elementem szerszego projektu politycznego Władimira Putina. To jest narracja, która ma legitymizować obecny system. System ten opiera się na centralizacji władzy, prymacie państwa nad jednostką i idei “oblężonej twierdzy”, która musi się bronić przed wrogim światem. Historia o rewolucji, która obiecywała wyzwolenie mas i internacjonalistyczne braterstwo, jest z tą wizją całkowicie sprzeczna.
Zamiast tego Kreml oferuje Rosjanom nową-starą tożsamość, opartą na tysiącletniej historii państwowości, prawosławiu i imperialnej dumie. W tej opowieści rewolucja z 1917 roku i rozpad ZSRR w 1991 roku to dwie największe katastrofy geopolityczne XX wieku, okresy chaosu i upokorzenia, z których Rosja musiała się podnosić dzięki silnym przywódcom. To właśnie ta wizja państwa jest dziś promowana jako jedyna słuszna droga dla Rosji. Milczenie wokół rocznicy rewolucji jest więc w istocie bardzo głośnym komunikatem politycznym, skierowanym zarówno do własnych obywateli, jak i do świata zewnętrznego.
Analizując te działania, można lepiej zrozumieć motywacje stojące za obecną polityką Rosji. Budowa spójnej, choć historycznie wybiórczej, narracji narodowej jest kluczowym elementem konsolidacji władzy i mobilizacji społeczeństwa. Dowiedz się więcej o polityce historycznej w Rosji. Zrozumienie, które symbole są promowane, a które wymazywane, pozwala dostrzec, jaką przyszłość dla swojego kraju widzi Kreml. Zobacz także, jak inne państwa radzą sobie z trudną historią.
