Reforma Państwowej Inspekcji Pracy: Klucz do funduszy z KPO czy zagrożenie dla firm?

Reforma Państwowej Inspekcji Pracy: Klucz do funduszy z KPO czy zagrożenie dla firm?

Avatar photo Tomasz
25.11.2025 20:04
8 min. czytania

Na rządowych korytarzach toczy się spór o kształt jednego z kluczowych projektów legislacyjnych tej kadencji. Proponowana reforma Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) budzi ogromne emocje, dzieląc samą koalicję rządzącą i stawiając pod znakiem zapytania przyszłość polskiego rynku pracy. Z jednej strony mamy obietnicę wzmocnienia praw pracowniczych i ukrócenia zjawiska “wypychania” na umowy cywilnoprawne. Z drugiej pojawiają się poważne obawy o stabilność i przewidywalność prowadzenia działalności gospodarczej. Stawką w tej grze są nie tylko warunki zatrudnienia, ale również miliardy euro z Krajowego Planu Odbudowy.

Projekt, za który odpowiada Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pod kierownictwem Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, ma na celu fundamentalne wzmocnienie uprawnień Państwowej Inspekcji Pracy. To odpowiedź na wieloletnie postulaty związków zawodowych i części ekspertów prawa pracy, którzy alarmują o erozji standardów zatrudnienia. Jednak to, co dla jednych jest naprawą systemu, dla innych stanowi niebezpieczną ingerencję w swobodę umów. Analiza argumentów obu stron pozwala zrozumieć, jak złożony jest to problem.

Geneza zmian – Dlaczego reforma jest konieczna?

Aby w pełni zrozumieć obecny spór, należy cofnąć się do genezy projektu. Konieczność wdrożenia tej konkretnej reformy wynika bezpośrednio z zapisów Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Jest to jeden z tak zwanych “kamieni milowych” (o sygnaturze A71G), których realizacja warunkuje wypłatę kolejnych transz unijnych funduszy. Co ciekawe, zapis ten zastąpił pierwotne plany rządu Prawa i Sprawiedliwości, które zakładały pełne oskładkowanie wszystkich umów zlecenia. Obecna koalicja musiała więc przedstawić własne rozwiązanie problemu umów śmieciowych, a wzmocnienie PIP stało się wybraną ścieżką.

Celem tej reformy jest walka ze zjawiskiem pozornego samozatrudnienia oraz nadużywania umów cywilnoprawnych w warunkach, które ewidentnie spełniają cechy stosunku pracy. Chodzi o sytuacje, w których pracownik wykonuje zadania w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, pod jego kierownictwem i na jego ryzyko, ale formalnie jest zatrudniony na umowę zlecenie, o dzieło lub prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą. Taki model pozwala pracodawcy na znaczne oszczędności, głównie kosztem składek na ubezpieczenia społeczne, ale pozbawia pracownika podstawowych praw, takich jak płatny urlop, zwolnienie chorobowe czy ochrona przed zwolnieniem.

Kluczowe założenia projektu – co ma się zmienić?

Sercem proponowanych zmian jest przyznanie inspektorom PIP bezprecedensowych uprawnień. Najważniejsza i najbardziej kontrowersyjna jest możliwość wydawania decyzji administracyjnej o przekształceniu umowy cywilnoprawnej lub kontraktu B2B w umowę o pracę. Decyzja ta miałaby rygor natychmiastowej wykonalności. Oznacza to, że od momentu jej wydania, pracodawca musiałby traktować daną osobę jak pracownika etatowego, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Ta głęboka reforma zakłada również inne istotne zmiany. Wśród nich znajduje się usprawnienie wymiany danych między PIP a Zakładem Ubezpieczeń Społecznych oraz Krajową Administracją Skarbową. Umożliwiłoby to skuteczniejsze typowanie podmiotów do kontroli. Projekt przewiduje także możliwość przeprowadzania kontroli zdalnych oraz znaczące podniesienie maksymalnej wysokości kar finansowych nakładanych przez inspekcję za naruszenia prawa pracy. Wszystkie te elementy mają stworzyć spójny system, który realnie zniechęci przedsiębiorców do obchodzenia przepisów Kodeksu pracy.

Oś sporu w koalicji – Głosy krytyczne z Rządowego Centrum Legislacji

Mimo że projekt realizuje ważny cel społeczny, napotkał na twardy opór wewnątrz samego rządu. Najpoważniejsze zastrzeżenia zgłosiło Rządowe Centrum Legislacji (RCL), które w swojej opinii poddało w wątpliwość konstytucyjność kluczowych zapisów. Zdaniem ekspertów RCL, tak daleko idąca reforma może naruszać zasadę swobody działalności gospodarczej oraz wolności wyboru zawodu.

Argumentacja RCL skupia się na nieprzewidywalnych skutkach, jakie decyzja inspektora mogłaby wywołać dla przedsiębiorcy. Instytucja wskazuje, że firma z dnia na dzień musiałaby np. udzielić pracownikowi zaległego urlopu za kilka lat wstecz, skierować go na badania lekarskie czy zapewnić odpowiednie szkolenia BHP. To generuje nie tylko natychmiastowe koszty, ale również chaos organizacyjny. Szczególne wątpliwości budzi sytuacja zakładów pracy chronionej, które po administracyjnym przekształceniu umów mogłyby stracić swój status z powodu niespełnienia wskaźników zatrudnienia osób z niepełnosprawnościami.

Krytycy podkreślają, że obecny system, w którym o ustalenie stosunku pracy decyduje sąd, zapewnia stronom prawo do obrony i przedstawienia swoich argumentów. Przeniesienie tej kompetencji na urzędnika w drodze decyzji administracyjnej jest postrzegane jako zbyt radykalne i potencjalnie arbitralne. Wątpliwości zgłasza również Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, które obawia się, że źle przygotowana ustawa może stać się podstawą do kwestionowania jej zgodności z prawem, co z kolei mogłoby opóźnić realizację kamienia milowego KPO.

Alternatywne propozycje i poszukiwanie kompromisu

Rządowe Centrum Legislacji nie ograniczyło się jedynie do krytyki. W swojej opinii zaproponowało rozwiązanie alternatywne, które mogłoby stanowić podstawę do kompromisu. Zamiast natychmiastowej decyzji administracyjnej, inspektor pracy miałby wyznaczać stronom termin na samodzielne uzgodnienie warunków umowy o pracę. Dopiero w przypadku braku porozumienia lub gdyby zawarta ugoda rażąco naruszała interesy pracownika, sprawa trafiałaby na drogę sądową.

Takie podejście znacząco łagodzi pierwotne założenia projektu. Daje przedsiębiorcy czas na dostosowanie się do nowej sytuacji i pozwala uniknąć chaosu związanego z natychmiastową wykonalnością decyzji. Jednak zwolennicy radykalnej reformy argumentują, że takie rozwiązanie osłabiłoby skuteczność interwencji PIP i mogłoby prowadzić do przewlekania postępowań. Znalezienie złotego środka między ochroną praw pracowniczych a stabilnością otoczenia prawnego dla biznesu jest obecnie największym wyzwaniem dla rządu.

Konsekwencje dla rynku pracy i przedsiębiorców

Niezależnie od ostatecznego kształtu, projektowane zmiany będą miały doniosłe skutki. Dla pracowników, których umowy zostaną przekształcone, oznacza to dostęp do pełni praw pracowniczych: płatnych urlopów, L4, ochrony przed zwolnieniem czy prawa do zrzeszania się w związkach zawodowych. Jednak ta fundamentalna reforma może również wpłynąć na rynek w sposób mniej pożądany. Część pracodawców, obawiając się kontroli, może ograniczyć tworzenie nowych miejsc pracy lub całkowicie zrezygnować ze współpracy z osobami na umowach cywilnoprawnych, nawet tam, gdzie jest to uzasadnione charakterem zadań.

Szczególnie wrażliwym obszarem jest sektor B2B, zwłaszcza w branżach kreatywnych i IT. Wielu wysoko wykwalifikowanych specjalistów świadomie wybiera tę formę współpracy ze względu na elastyczność i wyższe zarobki “na rękę”. Istnieje ryzyko, że zbyt rygorystyczna reforma uderzy również w te osoby, które nie czują się wyzyskiwane, a cenią sobie niezależność. Kluczowe będzie więc precyzyjne zdefiniowanie kryteriów, na podstawie których inspektor będzie mógł stwierdzić istnienie stosunku pracy, tak aby nie wylać dziecka z kąpielą.

Czas ucieka, a Bruksela patrzy. Jaka przyszłość czeka projekt?

Zegar tyka. Zgodnie z harmonogramem KPO, nowe przepisy powinny zacząć obowiązywać od stycznia 2026 roku, co oznacza, że proces legislacyjny musi zakończyć się jeszcze w tym roku. Wewnątrzrządowy spór znacząco opóźnia prace nad ustawą i zwiększa ryzyko niedotrzymania terminów. To z kolei może zagrozić wypłacie środków z Krajowego Planu Odbudowy, na które polska gospodarka bardzo liczy.

Ostateczny kształt projektu będzie politycznym testem dla koalicji rządzącej. Pokaże, czy uda się pogodzić lewicową wrażliwość społeczną z liberalnym podejściem do gospodarki. Obecnie wydaje się, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest wypracowanie kompromisu, który częściowo osłabi pierwotne, radykalne założenia reformy.

Decyzje, które zapadną w najbliższych miesiącach, zdefiniują na lata relacje na polskim rynku pracy. Balansowanie między potrzebą ochrony pracowników a zapewnieniem przedsiębiorcom stabilnych i przewidywalnych warunków do rozwoju to jedno z najtrudniejszych zadań, przed jakimi stoi obecny rząd. Od powodzenia tej misji zależy nie tylko los milionów pracowników, ale także kondycja całej gospodarki.

Dyskusja na temat zmian w prawie pracy jest niezwykle dynamiczna i wielowątkowa. Aby lepiej zrozumieć kontekst prawny i ekonomiczny, warto zapoznać się z dodatkowymi analizami. Dowiedz się więcej o konsekwencjach dla umów B2B. Równolegle toczą się prace nad innymi zmianami w prawie, które również wpłyną na przedsiębiorców. Sprawdź, jakie inne regulacje są planowane.

Zobacz także: