W krajobrazie politycznym, gdzie każda decyzja ma swoje dalekosiężne konsekwencje, los mediów publicznych w Polsce stał się jednym z najbardziej skomplikowanych i symbolicznych pól bitwy. W centrum tego sporu znaleźli się ludzie, którzy na co dzień tworzą te media. Dlatego też zdesperowani pracownicy regionalnych rozgłośni Polskiego Radia wystosowali list otwarty do premiera Donalda Tuska, w którym apelują o zakończenie trwającego od ponad półtora roku stanu likwidacji. To nie jest jedynie formalny protest. To wołanie o stabilizację, przewidywalność i możliwość normalnego funkcjonowania w niezwykle trudnym otoczeniu prawnym i politycznym. Analiza tego apelu oraz kontekstu, w jakim powstał, odsłania głęboki impas, w którym znalazła się nie tylko publiczna radiofonia, ale cała sfera mediów w Polsce.
List, pod którym podpisało się 564 pracowników z 12 regionalnych rozgłośni, jest dokumentem o dużej sile wyrazu. Nie ma w nim tonu politycznej konfrontacji. Zamiast tego dominuje pragmatyzm i troska o przyszłość instytucji, które od lat pełnią ważną misję publiczną. Sygnatariusze podkreślają, że stan likwidacji, pierwotnie przedstawiany jako rozwiązanie tymczasowe i przejściowe, stał się paraliżującą codziennością. Jego przedłużanie, jak argumentują, uniemożliwia długofalowe planowanie, blokuje inwestycje w nowoczesne technologie i utrudnia pozyskiwanie zewnętrznych źródeł finansowania, na przykład z funduszy unijnych. To konkretne, namacalne problemy, które bezpośrednio wpływają na jakość i zakres oferty programowej.
Geneza kryzysu: Dlaczego media publiczne postawiono w stan likwidacji?
Aby w pełni zrozumieć obecną sytuację, należy cofnąć się do grudnia 2023 roku. Wówczas to nowo powołany minister kultury, Bartłomiej Sienkiewicz, podjął decyzję o postawieniu w stan likwidacji spółek mediów publicznych – Telewizji Polskiej, Polskiego Radia oraz Polskiej Agencji Prasowej. Była to bezpośrednia odpowiedź na weto prezydenta Andrzeja Dudy do ustawy okołobudżetowej, która przewidywała przekazanie blisko 3 miliardów złotych na ich funkcjonowanie. Prezydent uzasadniał swoją decyzję upolitycznieniem mediów w poprzednich latach i domagał się głębokich reform systemowych.
Rząd Donalda Tuska stanął przed dylematem: jak zapewnić ciągłość finansowania mediów i jednocześnie rozpocząć proces ich “odpolityczniania” bez zgody prezydenta. Postawienie spółek w stan likwidacji było ruchem nietypowym, prawnym manewrem, który miał na celu obejście politycznego pata. Umożliwiło to powołanie likwidatorów, którzy przejęli zarząd nad spółkami, odsuwając dotychczasowe, upolitycznione kierownictwo. W zamyśle miało to być rozwiązanie pomostowe, które zabezpieczy funkcjonowanie firm i ochroni miejsca pracy do czasu uchwalenia nowej, kompleksowej ustawy medialnej. Jednak, jak pokazuje apel, to co miało być mostem, staje się pułapką.
Dla wielu obserwatorów była to “opcja atomowa”, która, choć skuteczna w krótkim terminie, niosła ze sobą ogromne ryzyko długofalowej destabilizacji. Jak się okazuje, obawy te były uzasadnione. Stan prawny, w którym spółka jest przeznaczona do likwidacji, z definicji jest stanem przejściowym, ukierunkowanym na zakończenie jej działalności. Przedłużanie go w nieskończoność tworzy prawną fikcję, która ma poważne, negatywne konsekwencje operacyjne.
Codzienność w cieniu niepewności: Jak likwidacja wpływa na pracowników i rozgłośnie
W liście otwartym pracownicy podkreślają, że ten stan niepewności paraliżuje ich codzienne funkcjonowanie. Problem nie leży jedynie w sferze symbolicznej. Firmy w stanie likwidacji napotykają na realne bariery w obrocie gospodarczym. Partnerzy biznesowi, agencje reklamowe czy instytucje publiczne podchodzą z rezerwą do współpracy z podmiotem o niejasnym statusie prawnym. Jak czytamy w liście, pytania o konsekwencje stanu likwidacji pojawiają się w rozmowach biznesowych coraz częściej, co podważa wiarygodność rozgłośni jako stabilnego partnera.
Kolejnym kluczowym problemem jest zablokowanie możliwości rozwoju. W dobie dynamicznych zmian technologicznych media muszą nieustannie inwestować w nowy sprzęt, oprogramowanie i cyfrową infrastrukturę. Stan likwidacji skutecznie to uniemożliwia, ponieważ dokumentacja projektowa w konkursach o dotacje, zarówno krajowe, jak i unijne, zazwyczaj wyklucza z grona beneficjentów firmy w takim stanie prawnym. Oznacza to, że regionalne rozgłośnie Polskiego Radia, zamiast się modernizować, pogrążają się w technologicznym marazmie. To prosta droga do utraty konkurencyjności i, co za tym idzie, słuchaczy.
Nie można również zapominać o wymiarze ludzkim. Pracownicy, którzy od lat z pasją wykonują swój zawód, czują się pozostawieni w zawieszeniu. Brak perspektyw długoterminowych, niepewność co do przyszłości miejsca pracy i niemożność realizacji ambitnych projektów zawodowych prowadzą do frustracji i demotywacji. W liście do premiera wybrzmiewa prośba o przywrócenie normalności, która pozwoliłaby im skupić się na tym, co najważniejsze – na rzetelnym informowaniu, tworzeniu kultury i budowaniu lokalnych społeczności.
Polityczny węzeł gordyjski i rola premiera
Apel pracowników stawia premiera Donalda Tuska w niezwykle trudnej sytuacji. Z jednej strony, argumenty przedstawione w liście są merytoryczne i trudne do zignorowania. Ignorowanie głosu ponad pół tysiąca osób tworzących media publiczne byłoby politycznie kosztowne. Z drugiej strony, cofnięcie stanu likwidacji bez jednoczesnego wprowadzenia nowej ustawy medialnej mogłoby zostać odebrane jako kapitulacja i otworzyć drogę do powrotu starych układów. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, wciąż kontrolowana przez osoby powołane w poprzedniej kadencji, mogłaby próbować odzyskać wpływ na obsadę stanowisk w mediach.
Rząd zdaje sobie sprawę, że jakakolwiek nowa ustawa medialna zostanie najprawdopodobniej zawetowana przez prezydenta Andrzeja Dudę. To tworzy polityczny pat, w którym stan likwidacji, mimo wszystkich swoich wad, pozostaje jednym z niewielu narzędzi utrzymania kontroli nad procesem reform. W tym kontekście pracownicy mediów publicznych stali się swoistymi zakładnikami politycznego sporu na najwyższym szczeblu. Ich prośba o “pierwszy krok”, jakim miałoby być zniesienie likwidacji, jest próbą przełamania tego impasu i oddzielenia bieżącego funkcjonowania instytucji od wielkiej polityki.
Premier Tusk stoi przed wyborem między utrzymaniem twardego kursu politycznego a pragmatycznym rozwiązaniem, które ustabilizowałoby sytuację w ważnym sektorze państwa. Decyzja ta będzie miała znaczenie nie tylko dla przyszłości Polskiego Radia, ale także dla wizerunku rządu jako podmiotu zdolnego do rozwiązywania skomplikowanych problemów społecznych i prawnych. Odpowiedzialni za media publiczne pracownicy oczekują konkretnych działań, a nie tylko politycznych deklaracji.
Jaka przyszłość czeka media publiczne?
Sytuacja, w której znaleźli się pracownicy Polskiego Radia, jest symptomem głębszego kryzysu modelu funkcjonowania mediów publicznych w Polsce. Od lat brakuje stabilnego, niezależnego od polityków mechanizmu finansowania oraz apolitycznych zasad powoływania władz. Każda zmiana władzy przynosiła rewolucję kadrową i zmianę linii programowej, co podważało zaufanie do tych instytucji.
Sygnatariusze listu słusznie zauważają, że czekają na nową ustawę medialną, która zagwarantuje apolityczność i przewidywalne finansowanie. Jednak ich apel pokazuje, że nie można czekać na idealne rozwiązania w nieskończoność, gdy codzienne funkcjonowanie jest zagrożone. Stabilizacja sytuacji prawnej jest warunkiem koniecznym, aby w ogóle można było myśleć o jakichkolwiek głębszych reformach. Bez tego media publiczne będą powoli tracić swoją pozycję i znaczenie.
W szerszej perspektywie na horyzoncie pojawia się również Europejski Akt o Wolności Mediów (EMFA), który nakłada na państwa członkowskie obowiązek zapewnienia niezależności i stabilnego finansowania mediów publicznych. Dalsze utrzymywanie stanu prowizorki może narazić Polskę na konflikt z prawem unijnym i potencjalne kary finansowe. Czas na podjęcie odważnych, ale i rozważnych decyzji, powoli się kończy. Głos, który wysłali pracownicy, jest ważnym sygnałem, że cierpliwość i możliwości adaptacyjne ludzi tworzących media publiczne są na wyczerpaniu.
Apel pracowników regionalnych rozgłośni Polskiego Radia to coś więcej niż tylko list. To merytoryczna diagnoza stanu państwa i wezwanie do odpowiedzialności. Pokazuje, że za wielkimi politycznymi sporami stoją konkretne instytucje i ludzie, których praca jest niezbędna dla funkcjonowania demokratycznego społeczeństwa. Odpowiedź rządu na ten apel będzie testem jego zdolności do dialogu i poszukiwania rozwiązań, które służą dobru publicznemu, a nie tylko partykularnym interesom politycznym. Dowiedz się więcej o kulisach sporu o media publiczne. Czas pokaże, czy “pierwszy krok”, o który proszą pracownicy, zostanie wykonany. Zobacz analizę możliwych scenariuszy dla TVP i Polskiego Radia.
