Home / Polityka / Szpieg w warszawskim ratuszu: Jak archiwista budował siatkę dla rosyjskiego wywiadu?

Szpieg w warszawskim ratuszu: Jak archiwista budował siatkę dla rosyjskiego wywiadu?

Anonimowy mężczyzna w masce Guy Fawkes symbolizuje rosyjskiego szpiega w warszawskim ratuszu.

Wydarzenia, które rozegrały się w sercu warszawskiego samorządu, przypominają scenariusz filmu sensacyjnego. Jednak historia Tomasza L., urzędnika stołecznego ratusza, jest jak najbardziej realna i stanowi poważne ostrzeżenie dla aparatu państwowego. Okazuje się, że przez lata w archiwum Urzędu Stanu Cywilnego działał rosyjski szpieg, którego zadaniem było dostarczanie danych kluczowych dla operacji wywiadowczych Moskwy. Jego działalność, choć pozbawiona spektakularnych akcji, miała strategiczne znaczenie dla obcych służb.

Tomasz L. nie był agentem w klasycznym tego słowa znaczeniu. Jego rola polegała na systematycznym kopiowaniu wrażliwych danych, do których miał dostęp jako archiwista. Były to między innymi akty stanu cywilnego, korespondencja z placówkami dyplomatycznymi oraz wzory urzędowych dokumentów. Materiały te były następnie przekazywane oficerowi prowadzącemu, który oficjalnie pełnił funkcję dyplomaty w Ambasadzie Federacji Rosyjskiej przy ulicy Belwederskiej 49. Działania te trwały przez co najmniej pięć lat, zanim zostały przerwane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Mechanizm działania rosyjskiego szpiega w urzędzie

Kluczowym celem operacji było pozyskiwanie informacji umożliwiających tworzenie tak zwanych „nielegałów”. Są to uśpieni agenci wywiadu, którzy działają pod fałszywą tożsamością, wtopieni w społeczeństwo danego kraju. Wykradzione przez Tomasza L. dane pozwalały rosyjskim służbom na budowanie wiarygodnych życiorysów dla swoich oficerów, co stanowi fundament długofalowych operacji wywiadowczych na terenie Unii Europejskiej. Dostęp do autentycznych aktów urodzenia czy małżeństwa dawał możliwość stworzenia tożsamości praktycznie niemożliwej do zweryfikowania.

Zatrzymanie archiwisty w marcu 2022 roku pociągnęło za sobą natychmiastowe i zdecydowane konsekwencje dyplomatyczne. Polska wydaliła wówczas 45 rosyjskich dyplomatów, w tym oficera, który był bezpośrednio odpowiedzialny za prowadzenie Tomasza L. Był to jeden z najpoważniejszych ciosów wymierzonych w rosyjską siatkę wywiadowczą w Polsce od lat. Pokazuje to skalę zagrożenia, jakie stanowił pozornie niegroźny urzędnik.

Akt oskarżenia i konsekwencje prawne

Sprawą zajął się Mazowiecki Wydział do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Jest to wyspecjalizowana jednostka, która prowadzi najpoważniejsze śledztwa w kraju. Po wnikliwej analizie zebranego materiału dowodowego prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Zarzuty postawione Tomaszowi L. dowodzą, że był on świadomym i w pełni zaangażowanym rosyjskim szpiegiem.

Sprawa Tomasza L. dobitnie pokazuje, że współczesne szpiegostwo nie zawsze wymaga zaawansowanej technologii czy brawurowych akcji. Czasem największym zagrożeniem jest człowiek mający dostęp do kluczowych, choć pozornie błahych, informacji. Aby zgłębić kulisy działania służb specjalnych, przeczytaj więcej na ten temat. Jeśli interesuje Cię, jak państwo polskie radzi sobie z podobnymi zagrożeniami, zobacz również podobny artykuł. Ostatecznie to właśnie analiza takich przypadków pozwala na wzmacnianie procedur bezpieczeństwa w kluczowych instytucjach państwa.

Zobacz także:

Tagi:

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *