Stadion w Lizbonie zamarł. To, co miało być radosną fetą i przypieczętowaniem awansu na mundial, w jednej chwili zamieniło się w teatr sportowej tragedii. W 91. minucie Dominik Szoboszlai wpakował piłkę do siatki, a Portugalia straciła niemal pewne zwycięstwo nad Węgrami. Całej tej katastrofie z ławki rezerwowych przyglądał się wściekły Cristiano Ronaldo, który wcześniej niemal w pojedynkę zapewnił swojej drużynie prowadzenie. Futbol znów napisał scenariusz, którego nikt się nie spodziewał.
Wszystko miało pójść gładko. Zwycięstwo dawało Portugalczykom bilet na mistrzostwa świata na dwie kolejki przed końcem eliminacji. Jednak Węgrzy nie przyjechali tu na wycieczkę. Już na początku spotkania zimny prysznic zafundował gospodarzom Attila Szalai, który po rzucie rożnym dał sensacyjne prowadzenie. Wtedy do gry wkroczył on. Człowiek, dla którego niemożliwe nie istnieje.
Bohater i… ofiara? Dwa oblicza Cristiano Ronaldo
To miał być kolejny wieczór, który należał do Cristiano Ronaldo. Odpowiedział w jedyny znany sobie sposób – golami. Najpierw precyzyjnym strzałem doprowadził do wyrównania, a potem, jeszcze przed przerwą, wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Dwa ciosy, które miały złamać opór rywali i otworzyć bramy do raju. Wydawało się, że nic już nie odbierze Portugalii świętowania, a Ronaldo dopisze kolejny rozdział do swojej niesamowitej legendy.
Portugalczycy kontrolowali grę, stwarzali kolejne okazje, a słupki bramki Węgrów drżały w posadach. I wtedy, w 78. minucie, stało się coś nieoczekiwanego. Selekcjoner Roberto Martinez postanowił zdjąć z boiska swojego kapitana i największą gwiazdę. Być może chciał dać mu odpocząć, być może uznał, że mecz jest już wygrany. Ta decyzja okazała się brzemienna w skutkach.
Kontrowersyjna zmiana i katastrofa w doliczonym czasie
Bez swojego lidera Portugalia straciła pewność siebie. Węgrzy poczuli krew i rzucili wszystko na jedną szalę. Ich desperackie ataki przyniosły efekt w najbardziej bolesnym momencie. Chaos w defensywie gospodarzy bezlitośnie wykorzystał Dominik Szoboszlai, doprowadzając do remisu 2:2. Kamery natychmiast uchwyciły twarz siedzącego na ławce Ronaldo. Wściekłość mieszała się z niedowierzaniem. On swoją pracę wykonał perfekcyjnie, ale musiał bezradnie patrzeć, jak wysiłek całego zespołu idzie na marne.
Ten remis oznacza, że świętowanie trzeba odłożyć. Awans wymknął się z rąk w ostatniej chwili, a przed Portugalią jeszcze dwa nerwowe mecze. Futbol po raz kolejny pokazał swoje nieprzewidywalne oblicze, a historia tego meczu będzie opowiadana jako przestroga przed zbyt wczesnym poczuciem triumfu. Aby zgłębić analizę taktyczną tego spotkania, przeczytaj więcej na ten temat. Jeśli interesują Cię inne dramatyczne końcówki w eliminacjach, zobacz, co wydarzyło się w innych grupach.
Jedno jest pewne – ten wieczór tylko podsyci sportową złość Cristiano. A wściekły Ronaldo to najgroźniejszy Ronaldo. Rywale w kolejnych meczach mają się czego obawiać, bo ten ogień w nim na pewno nie zgaśnie.