Była kanclerz Niemiec Angela Merkel ponownie wywołała dyskusję na temat swojej polityki wobec Rosji, sugerując, że Polska i kraje bałtyckie zablokowały próbę stworzenia unijnego formatu dialogu z Władimirem Putinem. Wypowiedź byłej kanclerz wywołała natychmiastową reakcję, a niejeden ekspert wskazuje na fundamentalne błędy w jej rozumowaniu. Słowa te otwierają na nowo debatę o odpowiedzialności za politykę, która zdaniem wielu krytyków doprowadziła do eskalacji rosyjskiej agresji.
Według relacji niemieckich mediów, Merkel wini Polskę oraz kraje bałtyckie za sprzeciw wobec jej inicjatywy z 2021 roku. Inicjatywa ta, przygotowywana wspólnie z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, miała na celu ustanowienie stałego mechanizmu rozmów na najwyższym szczeblu z Kremlem. Jej zdaniem to właśnie opór tych państw uniemożliwił stworzenie europejskiego formatu rozmów z Władimirem Putinem. Ta narracja przedstawia byłą kanclerz jako zwolenniczkę dyplomacji, której wysiłki zostały zniweczone przez nieufność wschodniej flanki NATO.
Głos krytyczny: Dlaczego ekspert podważa narrację byłej kanclerz?
Krytyka stanowiska Angeli Merkel pojawiła się niemal natychmiast. Głos w tej sprawie zabrał między innymi Julius von Freytag-Loringhoven, szef Fundacji Friedricha Naumanna na kraje bałtyckie. Jego zdaniem ocena byłej kanclerz jest „fatalnie błędna” i opiera się na niebezpiecznych uprzedzeniach poznawczych. Zdaniem tego niemieckiego eksperta, takie podejście ignorowało imperialne ambicje Kremla. Wskazuje on, że założenie, iż autorytarny reżim będzie kierował się tą samą racjonalnością co demokracje, było strategicznym błędem.
Argumentacja ta trafia w sedno problemu. Krytycy wskazują, że polityka Merkel opierała się na błędnym założeniu, że więzi gospodarcze i dialog mogą powstrzymać agresywne działania Rosji. Tymczasem kraje takie jak Polska, Litwa, Łotwa i Estonia, mając historyczne doświadczenia z rosyjskim imperializmem, znacznie trafniej oceniały realne zagrożenie. To one od lat ostrzegały przed uzależnianiem Europy od rosyjskich surowców i konsekwentnie domagały się wzmocnienia wschodniej flanki Sojuszu.
Strategiczna krótkowzroczność czy próba obrony dziedzictwa?
Paradoksalnie, to właśnie państwa krytykowane dziś przez Merkel już od 2014 roku aktywnie wspierały militarnie Ukrainę. W tym samym czasie Niemcy i Francja odmawiały dostaw broni, aby „nie prowokować” Rosji, jednocześnie kontynuując projekty takie jak Nord Stream 2. Każdy doświadczony ekspert od spraw wschodnich przyzna, że ostrzeżenia płynące z Warszawy czy Wilna były konsekwentnie ignorowane w Berlinie. Dzisiejsza debata jest więc czymś więcej niż tylko sporem o jedną decyzję polityczną.
Jest to fundamentalna dyskusja o dziedzictwie całej epoki w niemieckiej i europejskiej polityce zagranicznej. Dyskusja ta pokazuje, jak trudno nawet doświadczony polityk, a nie tylko ekspert, może przyznać się do błędnej oceny sytuacji geopolitycznej. Obecny zwrot w niemieckiej polityce, określany mianem *Zeitenwende*, jest w istocie przyznaniem racji tym, którzy przez lata ostrzegali przed naiwnym podejściem do Rosji. Aby lepiej zrozumieć tło tych wydarzeń, warto przeczytać więcej na ten temat, a także zapoznać się z podobnymi analizami.