Dwa ciosy Ronaldo to za mało! Dramat Portugalii w Lizbonie!

Dwa ciosy Ronaldo to za mało! Dramat Portugalii w Lizbonie!

Piotr Sport
14.10.2025 21:02
3 min. czytania

Lizbona miała eksplodować radością, a zalała się łzami niedowierzania. Reprezentacja Portugalii była o krok od zapewnienia sobie awansu na mistrzostwa świata, prowadząc grę i wynik na własnym terenie. Cristiano Ronaldo strzelił dwa gole, które miały dać awans, ale futbol znów napisał nieprzewidywalny scenariusz. To był wieczór pełen zwrotów akcji, gdzie bohaterstwo jednego człowieka zderzyło się z niezłomnością całej drużyny rywali.

Mecz odbył się na Estádio José Alvalade XXI, nowoczesnej arenie zbudowanej na Euro 2004, która jest czymś więcej niż tylko stadionem. Ten kompleks sportowo-usługowy miał być świadkiem triumfu gospodarzy. Jednak już w 9. minucie trybuny zamilkły. Po dośrodkowaniu Dominika Szoboszlaia z rzutu rożnego najwyżej w polu karnym wyskoczył Attila Szalai. Obrońca, który na co dzień szuka formy w Bundeslidze, precyzyjnym strzałem głową pokonał Diogo Costę. To był szok dla Portugalczyków, którzy musieli gonić wynik.

Dwa gole legendy i iluzja awansu

Odpowiedź mogła nadejść tylko od jednego człowieka. Cristiano Ronaldo, lider i kapitan, wziął sprawy w swoje ręce. Najpierw w 22. minucie z zimną krwią wykorzystał płaskie dośrodkowanie Nelsona Semedo, pakując piłkę do siatki z najbliższej odległości. To był sygnał, że Portugalia nie zamierza się poddawać. Tuż przed przerwą stadion oszalał po raz drugi. Tym razem po asyście Nuno Mendesa, Ronaldo znów znalazł się tam, gdzie powinien być napastnik. Człowiek, który jako pierwszy piłkarz w historii przekroczył miliard dolarów zarobków, pokazał, dlaczego wciąż jest bezcenny na boisku.

Do przerwy Portugalia prowadziła 2:1 i wydawało się, że kontroluje wydarzenia. Druga połowa była pokazem taktycznej dojrzałości gospodarzy, którzy starali się uspokoić grę i dowieźć cenne zwycięstwo do końca. Węgrzy jednak nie złożyli broni, walcząc z determinacją do ostatniego gwizdka. Czas uciekał, a awans był na wyciągnięcie ręki.

Zimny prysznic w doliczonym czasie

Gdy sędzia doliczał już minuty do regulaminowego czasu gry, stało się to, czego nikt w Lizbonie się nie spodziewał. Dominik Szoboszlai, który wcześniej asystował przy pierwszym golu, sam stał się bohaterem Węgier. Wykorzystał dogranie Daniela Lukacsa i potężnym strzałem doprowadził do wyrównania. Stadion zamarł, a marzenia o awansie trzeba było odłożyć na później. Te dwa punkty stracone na własnym stadionie mogą okazać się niezwykle kosztowne.

W równolegle rozgrywanym meczu grupy F Irlandia pokonała Armenię 1:0, co jeszcze bardziej komplikuje sytuację w tabeli. Wydawało się, że dwa genialne dotknięcia piłki przez Ronaldo wystarczą. Futbol po raz kolejny udowodnił jednak, że jest nieprzewidywalny i piękny w swojej dramaturgii. Aby zgłębić kulisy tego spotkania, przeczytaj więcej na ten temat. Jeśli interesują Cię inne dramatyczne mecze eliminacyjne, zobacz również podobny artykuł.

Zobacz także: