Paraliż jednego z największych portów lotniczych w Skandynawii, Kopenhaga-Kastrup, wywołany przez niezidentyfikowane drony, rzuca nowe światło na kwestie bezpieczeństwa w regionie Morza Bałtyckiego. Duńskie służby badają scenariusz, w którym kluczową rolę odegrał niepozorny obiekt. W centrum policyjnego śledztwa znalazł się potencjalny statek, z którego mogły być sterowane bezzałogowce. Incydent ten staje się przyczynkiem do szerszej dyskusji na temat nowych form zagrożeń hybrydowych.
W poniedziałkowy wieczór ruch lotniczy nad stolicą Danii został wstrzymany na kilka godzin. Sytuacja ta wymusiła przekierowanie wielu lotów do innych miast, co spowodowało poważne utrudnienia dla pasażerów. Choć lotnisko wznowiło pracę po północy, incydent wywołał natychmiastową reakcję zarówno policji, jak i ekspertów ds. bezpieczeństwa. To nie pierwszy raz, gdy drony zakłócają pracę lotnisk, jednak tym razem kontekst geopolityczny jest wyjątkowo istotny.
Podejrzany statek i rosyjskie tropy w śledztwie
Kopenhaska policja oficjalnie przyznała, że bierze pod uwagę hipotezę o udziale jednostek pływających. Starszy inspektor Jens Jespersen poinformował, że drony mogły być operowane z pokładu statku znajdującego się w cieśninie Sund lub na otwartym Morzu Bałtyckim. Co istotne, w tym czasie w okolicy znajdowały się jednostki płynące do i z Rosji, co jest zjawiskiem codziennym, ale w obecnej sytuacji politycznej budzi uzasadnione podejrzenia.
Duńskie media szybko podjęły trop, wskazując, że podejrzany statek mógł należeć do Rosji lub być z nią powiązany. Wśród potencjalnych jednostek wymieniono między innymi rosyjski frachtowiec Astrol-1, który zmierzał do Petersburga. Pojawiły się również spekulacje dotyczące tankowca objętego sankcjami oraz norweskiego frachtowca z rosyjską załogą. Udowodnienie takiego scenariusza jest jednak niezwykle trudne, ponieważ drony mogły zostać zatopione po wykonaniu misji.
Bałtyk nowym frontem wojny hybrydowej?
Incydent w Kopenhadze wpisuje się w szerszy obraz działań destabilizujących w regionie. Od lat obserwujemy nasilenie rosyjskich aktywności, takich jak zakłócanie sygnału GPS czy monitorowanie infrastruktury krytycznej, w tym podwodnych gazociągów i kabli telekomunikacyjnych. Morze Bałtyckie, ze względu na swoje strategiczne położenie, staje się areną cichej konfrontacji. Wykorzystanie cywilnych jednostek do prowadzenia wrogich operacji jest klasycznym elementem wojny hybrydowej.
Eksperci ds. bezpieczeństwa podkreślają, że cywilny statek handlowy może stać się narzędziem w działaniach hybrydowych, służąc jako mobilna baza do operacji rozpoznawczych lub dywersyjnych. Takie działania pozwalają na zachowanie pozorów i utrudniają jednoznaczne przypisanie odpowiedzialności. Dlatego też konieczne jest wzmocnienie monitoringu i kontroli ruchu morskiego na Bałtyku przez państwa NATO.
Wydarzenia z Kopenhagi stanowią poważny sygnał ostrzegawczy dla wszystkich krajów regionu, w tym Polski. Pokazują, jak łatwo można zakłócić funkcjonowanie kluczowej infrastruktury przy użyciu stosunkowo prostych środków. Należy zatem założyć, że każdy statek na Morzu Bałtyckim może być potencjalnie wykorzystany do działań destabilizujących. Wymaga to od służb nieustannej czujności oraz zacieśnienia międzynarodowej współpracy.
Dogłębna analiza tego zdarzenia jest kluczowa dla przyszłego bezpieczeństwa, dlatego warto śledzić dalsze doniesienia. Przeczytaj więcej na ten temat, aby zrozumieć szerszy kontekst geopolityczny, a także zobacz również podobny artykuł dotyczący bezpieczeństwa w regionie.