Hala w Kwidzynie zadrżała w posadach, gdy na parkiet wyszedł aktualny mistrz Polski, Orlen Wisła Płock. Chociaż początek spotkania z Energą Bank PBS MMTS Kwidzyn był nerwowy i pełen walki, ostatecznie Nafciarze udowodnili, dlaczego to oni noszą koronę. To był wieczór, który pokazał dwa oblicza płockiej maszyny – najpierw walczącej, a potem bezlitośnie dominującej.
Pierwsze minuty to prawdziwa wojna nerwów. Obie ekipy popełniały błędy, a na pierwszą bramkę czekaliśmy aż do trzeciej minuty. Wtedy to węgierski bombardier, Zoltan Szita, otworzył wynik. Jednak gospodarze, prowadzeni przez ambitnego trenera Bartłomieja Jaszkę, byłą gwiazdę parkietów, nie zamierzali składać broni. Młody i niezwykle utalentowany Leon Łazarczyk raz po raz nękał obronę gości, a wynik długo oscylował w granicach remisu. Dopiero po chwili Wisła odskoczyła, budując kilkubramkową przewagę, ale MMTS zdołał zniwelować straty do zaledwie trzech trafień przed przerwą. To dawało nadzieję na emocje w drugiej połowie.
Walec ruszył. Kim jest prawdziwy mistrz?
Druga połowa to już jednak koncert jednego aktora. Prawdziwy mistrz pokazał swoją siłę właśnie wtedy, gdy rywal uwierzył, że może nawiązać równorzędną walkę. Decydujący cios padł tuż po wznowieniu gry. Płocczanie wyszli na parkiet jak natchnieni, zdobywając sześć bramek przy zaledwie dwóch straconych. To był nokautujący cios, po którym gospodarze już się nie podnieśli. Przewaga rosła w zastraszającym tempie, a na dziewięć minut przed końcem sięgnęła dziesięciu bramek.
Ofensywa Wisły działała jak doskonale naoliwiona maszyna. Melvyn Richardson i Michał Daszek seryjnie dziurawili siatkę rywali, pokazując niesamowitą skuteczność. Jednak fundamentem tego triumfu była postawa w bramce. Torbjorn Bergerud zamurował dostęp do siatki, notując dziesięć kluczowych interwencji i zasłużenie zgarniając tytuł MVP meczu. To była demonstracja siły, która oddziela pretendentów od czempionów.
Bohaterowie dwóch biegunów
Warto docenić charakter drużyny z Kwidzyna. Mimo potężnych ciosów, walczyli do samego końca, a ich bramkarz, Eryk Pisarkiewicz, również zaliczył świetny występ. Jednak tego dnia kolektywna siła, jaką dysponuje mistrz, była po prostu poza ich zasięgiem. Każdy zawodnik Wisły wiedział, co ma robić, a szeroka ławka rezerwowych pozwalała utrzymać zabójcze tempo przez pełne 60 minut. Ostateczny wynik 37:26 doskonale oddaje przebieg tego spotkania.
To zwycięstwo to kolejny dowód na dominację płockiej drużyny w Orlen Superlidze. Jeśli chcesz zgłębić taktyczne aspekty ich gry, przeczytaj więcej na ten temat, lub zobacz również podobny artykuł o ich poprzednich starciach. Nafciarze wysłali jasny sygnał – tron jest tylko jeden i nie zamierzają go nikomu oddawać.