To był wieczór, na który czekali wszyscy kibice Zepter KPR Legionowo. Emocje sięgnęły zenitu, a na parkiecie w Opolu zobaczyliśmy prawdziwą sportową furię. Nadszedł wreszcie koniec bolesnego oczekiwania na pierwsze ligowe punkty w tym sezonie. Legionowo w wielkim stylu pokonało Corotop Gwardię Opole 33:28, pokazując charakter i ogromny potencjał.
Goście weszli w ten mecz z energią huraganu. Od pierwszych minut narzucili mordercze tempo, a defensywa Gwardii wyglądała na kompletnie zagubioną. Liderami ofensywy byli niezawodni Szymon Wiaderny i Mateusz Chabior, którzy raz po raz dziurawili siatkę rywali. Szczególnie Wiaderny, młody talent zakontraktowany przez potężne Kielce, udowadniał, dlaczego wiąże się z nim tak wielkie nadzieje. Już po dwunastu minutach na tablicy widniał wynik 9:3, a trener gospodarzy musiał ratować sytuację przerwą na żądanie.
Dominacja od pierwszego gwizdka
Gospodarze, podrażnieni takim obrotem spraw, rzucili się do odrabiania strat. Próbowali wszystkiego, a Fabian Sosna i Maciej Zarzycki dwoili się i troili, by poderwać swój zespół do walki. Jednak Legionowo było tego dnia maszyną. Goście grali z niesamowitą dyscypliną taktyczną, kontrolując każdy centymetr boiska. Przewaga utrzymywała się na bezpiecznym poziomie, a każda próba zrywu Gwardii była natychmiast gaszona przez skuteczną obronę i zabójcze kontrataki.
Druga połowa miała być dla Opola nowym otwarciem, lecz scenariusz się nie zmienił. Mimo kilku świetnych interwencji bramkarza Jakuba Ałaja, Gwardia nie była w stanie nawiązać równej walki. To był tak naprawdę koniec jakichkolwiek nadziei dla opolskiej drużyny na odwrócenie losów tego spotkania. Legionowo grało jak z nut, a każdy zawodnik realizował założenia trenera Tomasza Strząbały z żelazną konsekwencją.
Koniec marzeń gospodarzy i show bramkarza
Prawdziwym bohaterem okazał się jednak Casper Liljestrand. Bramkarz Legionowa zamienił swoją bramkę w prawdziwą fortecę, odbijając piłkę za piłką. Jego 41-procentowa skuteczność obron to wynik, który budzi respekt i który ostatecznie pogrążył Gwardię. To właśnie on zasłużenie otrzymał tytuł MVP spotkania, stając się symbolem tego wspaniałego zwycięstwa. Ten triumf to nie przypadek, to efekt ciężkiej pracy całego zespołu.
Dla Legionowa to upragniony koniec niemocy i potężny zastrzyk motywacji na kolejne tygodnie. Klub, który powstał w 2009 roku i przebojem wdarł się do elity, po raz kolejny pokazał, że nigdy się nie poddaje. Tymczasem w Opolu nastroje są zgoła odmienne, a trzecia porażka z rzędu zwiastuje trudny okres. Nawet prężnie działający Klub Członkowski może nie wystarczyć, by podtrzymać morale kibiców. Aby śledzić dalsze losy obu drużyn, dowiedz się więcej z naszych analiz, a jeśli interesują Cię inne sportowe historie, sprawdź także ten artykuł. Jedno jest pewne – w Orlen Superlidze emocji na pewno nie zabraknie!