Wystarczył jeden anonimowy telefon, aby placówka niosąca pomoc osobom bezdomnym znalazła się pod lupą urzędników. Zgłoszenie o rzekomym podawaniu zepsutej ryby uruchomiło lawinę procedur, które zaskoczyły samych prowadzących działalność charytatywną.
Kontrola sanepidu: Co wykazała inspekcja?
Na miejsce przybyły dwie inspektorki z sanepidu. Choć nie potwierdziły obecności zgniłej ryby, ich uwaga skupiła się na innych kwestiach. Zauważono brak dwukomorowego zlewu, zmywarki oraz wyparzarki do naczyń. Te braki uznano za zagrożenie dla zdrowia osób korzystających z pomocy placówki. Wystarczył jeden donos, by te niedociągnięcia wyszły na jaw.
Według słów Artura Drzazgi, który wraz z żoną Izabelą od trzech lat prowadzi tę społeczną inicjatywę, przez cały ten okres nikt nie zgłosił żadnego zatrucia pokarmowego. Nikt nie trafił do szpitala, a co najważniejsze, wszyscy korzystający z pomocy żyją i mają się dobrze. To pokazuje, że mimo braku pewnych udogodnień, placówka funkcjonowała bezpiecznie.
Emerytowany górnik kontra biurokracja
Artur Drzazga, 51-letni emerytowany górnik, wraz z żoną Izabelą, 47-latką, od początku swojej działalności kierowali się chęcią niesienia pomocy. Początkowo posiłki wydawali na ulicy, a następnie otrzymali lokal od miasta. Nie pobierają żadnych środków publicznych na swoją działalność.
Po wizycie sanepidu, państwo Drzazga otrzymali oficjalne zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego. Argumentacja urzędników opiera się na trosce o dobro osób potrzebujących. Wystarczył jeden donos, by rozpocząć taką procedurę.
Procedury urzędnicze: Kto zgłosił i dlaczego?
Jak potwierdza rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Wodzisławiu Śląskim, Klaudia Bartkowiak, 6 sierpnia wpłynęło pismo od mieszkańca miasta do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Dotyczyło ono niezgodności świetlicy z obowiązującymi wymogami sanitarnymi. Następnego dnia MOPS poinformował odpowiednie instytucje, w tym Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną.
Wystarczył jeden donos, by uruchomić ten mechanizm. Stowarzyszenie „Wiara, Nadzieja, Miłość”, które prowadzi świetlicę, jest nadzorowane przez starostwo powiatowe. Rzeczniczka podkreśla, że urzędnicy muszą działać zgodnie z procedurami. Jednakże, do momentu tej interwencji, nie odnotowano żadnych skarg na działalność placówki.
Kuriozalna sytuacja: Czy potrzebujący to „klienci”?
Artur Drzazga wyraża swoje zdziwienie całą sytuacją. Pyta retorycznie, dlaczego MOPS, który kieruje do nich potrzebujących, jednocześnie wysyła kontrole. Podkreśla, że nie jest to restauracja, gdzie płaci się za usługi. Wystarczył jeden donos, by wywołać takie zamieszanie. Zwraca uwagę na używanie określenia „klienci” w stosunku do osób korzystających z pomocy, co uważa za nieodpowiednie. Jego zdaniem, cała sytuacja jest kuriozalna.
Mimo braku formalnych udogodnień, placówka skutecznie pomaga potrzebującym. Wystarczył jeden donos, by podważyć dotychczasowe, pozytywne funkcjonowanie. Warto zastanowić się nad proporcjonalnością reakcji urzędniczych w obliczu realnej, pozytywnej działalności charytatywnej. Takie działania mogą zniechęcać osoby zaangażowane w pomoc społeczną. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o prawach i obowiązkach placówek pomocowych, przeczytaj więcej na ten temat. Zobacz również podobny artykuł o innych przypadkach biurokratycznych przeszkód w działalności charytatywnej.