Rewolucyjna zmiana nadchodzi w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych. USA kończą z wieloletnią praktyką oceniania, czy wybory w innych krajach były sprawiedliwe, o czym poinformował „Wall Street Journal”. Przez lata Stany Zjednoczone stosowały tę praktykę, aby promować sprawiedliwość i wolność wyborów za granicą. Teraz jednak nastąpi zwrot o 180 stopni, który może mieć ogromne konsekwencje dla globalnej polityki.
Departament Stanu wprowadza surowe ograniczenia dotyczące publicznych ocen wyborów za granicą, co wynika z wewnętrznej notatki tego resortu. Zgodnie z dokumentem, sekretarz stanu Marco Rubio zdecydował, że Waszyngton będzie komentował proces wyborczy w innych krajach tylko wtedy, gdy będzie to w „ewidentnym i nieodpartym” interesie polityki zagranicznej USA. To oznacza, że krytyka lub pochwały będą znacznie rzadsze i bardziej ostrożne.
Dlaczego ta rewolucyjna zmiana?
W wewnętrznej notatce odwołano się do „nacisku administracji na suwerenność narodową”, co odnosi się do przekonania panującego w administracji Donalda Trumpa, że Stany Zjednoczone w ostatnich dekadach popełniły błąd, interweniując w sprawy państw trzecich. Administracja Trumpa od początku kadencji podkreślała, że suwerenność narodowa jest priorytetem. Ta zmiana wydaje się być logiczną konsekwencją tego podejścia.
Komentarze powyborcze mają koncentrować się teraz na gratulacjach dla zwycięskiego kandydata i nie powinny uwzględniać opinii na temat sprawiedliwości, uczciwości procesu wyborczego, legalności wyborów ani wartości demokratycznych w danym kraju. To radykalna zmiana w porównaniu z dotychczasową praktyką. Czy to oznacza, że USA przestaną promować demokrację na świecie? Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu i Wall Street Journal.
Konsekwencje rewolucyjnej decyzji dla świata
W ocenie obecnych i byłych dyplomatów ocena wyborów ze strony USA może mieć duży wpływ, szczególnie w przypadku mniejszych i rozwijających się krajów. Oświadczenia te są uważnie śledzone przez opozycję i organizacje broniące praw człowieka. Służą też m.in. do kreowania polityki sankcyjnej. Ta rewolucyjna decyzja może osłabić pozycję opozycji w krajach, gdzie wybory są kwestionowane.
„WSJ” przypomniał, że w maju Trump zapowiedział w Arabii Saudyjskiej, że USA nie będą mówić innym krajom, jak mają załatwiać swoje sprawy. Jednocześnie, jak zauważył dziennik, niedawno prezydent zrobił coś dokładnie odwrotnego, nakładając na Brazylię cło w wysokości 50 proc. w związku z postępowaniem wobec byłego przywódcy i sojusznika Trumpa Jaira Bolsonaro. To pokazuje, że polityka USA bywa niekonsekwentna.
Podsumowując, ta rewolucyjna zmiana w polityce zagranicznej USA z pewnością wywoła szerokie dyskusje i będzie miała wpływ na relacje Stanów Zjednoczonych z innymi krajami. Czas pokaże, jakie będą długoterminowe konsekwencje tej decyzji.