Amerykański prezydent często prezentuje twarde oblicze. Jego retoryka antyimigracyjna jest bardzo silna. Jednak faktyczne liczby deportacji często **nie** odzwierciedlają tych deklaracji. Polityka Stanów Zjednoczonych w tej kwestii jest bardziej złożona, niż się wydaje. Obraz kraju, gdzie strach dominuje, **nie** jest pełny.
Wielu ludzi na świecie uważa, że w USA masowo łapie się imigrantów. Wysyła się ich z powrotem do krajów pochodzenia. Czasem trafiają nawet do obozów detencyjnych. Administracja publicznie obiecywała deportować milion nielegalnych imigrantów rocznie. Służba Imigracyjna i Celna (ICE) przeprowadziła spektakularne akcje. Widziano je w miastach takich jak Chicago czy Los Angeles. Agenci ICE musieli być chronieni przez Gwardię Narodową. Czasem nawet Korpus Piechoty Morskiej interweniował. Donald Trump zbudował też ośrodek zatrzymań w Guantanamo. Wysłał również samoloty z domniemanymi terrorystami do Salwadoru. Niestety, w te sieci wpadły także niewinne osoby. Przykładem jest historia Kilmara Garcii Abregi, który niesłusznie spędził czas w Salwadorze. Prezydent utrudnił życie także studentom. Przykładem jest Mahmud Khalil z Uniwersytetu Columbia. To wszystko tworzyło obraz Ameryki jako kraju pełnego strachu.
Deportacje: Liczby, które nie kłamią
Pomimo głośnych deklaracji i medialnych doniesień, rzeczywiste liczby deportacji są zaskakujące. Administracja obecnego prezydenta **nie** chwali się tymi statystykami. Kiedy jednak dziennikarze je analizują, obraz jest inny. W pierwszej połowie kadencji deportowano średnio mniej niż 15 tysięcy imigrantów miesięcznie. To znacznie mniej niż obiecano. Dla porównania, Barack Obama deportował ponad dwukrotnie więcej osób. Gdyby Trump chciał deportować milion osób rocznie, jego urzędnicy musieliby czterokrotnie zwiększyć swoją wydajność. George W. Bush deportował 10,3 miliona osób w ciągu ośmiu lat. Barack Obama odpowiadał za 5,3 miliona deportacji. Joe Biden w cztery lata deportował około 4 miliony. Pierwsza kadencja Donalda Trumpa zakończyła się liczbą 1,9 miliona deportacji. Jest to najniższa liczba spośród wymienionych prezydentów.
Warto jednak pamiętać o kontekście tych liczb. Poprzedni prezydenci często odsyłali migrantów zatrzymanych na granicy. Robili to do krajów trzecich. Donald Trump natomiast próbował usunąć z USA osoby, które przebywały tam od dawna. Mówimy o około 12 milionach ludzi. To zadanie jest znacznie trudniejsze. Napotyka ono na poważne problemy prawne. W rezultacie agenci ICE często działają w dzielnicach imigranckich. Około połowa zatrzymanych trafia do ośrodków detencyjnych. Wtedy wikłają się w długie postępowania sądowe. Z drugiej strony, na granicy panuje względny spokój. Liczba prób nielegalnego wjazdu spadła znacząco. Od kilkuset tysięcy miesięcznie, do zaledwie kilku tysięcy.
Nie tylko strach: Dwie twarze Ameryki
Dzisiejsza Ameryka bywa postrzegana jako kraj okrucieństwa i zastraszania. Wizyta przy Statui Wolności wydaje się absurdalna. Jej legendarny napis mówi o przyjmowaniu zmęczonych i biednych. Mimo to, Ameryka to ogromny organizm. Stale się zmienia i zmaga z samą sobą. Z jednej strony, agenci ICE przeprowadzają naloty. Z drugiej strony, w Nowym Jorku wiszą znaki informujące o odszkodowaniach. Przysługują one ofiarom działań ICE z poprzednich lat. Organizacje pozarządowe wygrały pozwy zbiorowe. To **nie** tylko kraj surowych reguł, ale i miejsce, gdzie prawa obywateli są chronione.
Obok Donalda Trumpa, w Ameryce rosną nowe siły. Przykładem jest demokratyczny socjalista Zohran Mamdani. On zmierza po zwycięstwo w wyborach na burmistrza 10-milionowego miasta. To pokazuje, że Ameryka to kraj wielu kontrastów. Możesz dowiedzieć się więcej o polityce imigracyjnej na stronach Departamentu Stanu USA oraz o prawach imigrantów. Przyszłość tego kraju jest dynamiczna i nieprzewidywalna.